wtorek, 29 września 2015

Rozdział 69 cz. 4/4

- Jane! Nie żartuj sobie ze mnie. - on nie jest pewien co zrobić!
- Nie żartuję...
- Dobra.- Chłopak podchodzi do mnie, bierze mnie pod pośladki i zaczyna ostro całować.
- Nie, aż tak nachalnie. jesteśmy na dworze.
- Chyba wciąż zbyt słabo mnie znasz...
Chłopak całuje mnie delikatnie, po czym opuszcza mnie na ziemię.
- Co ty robisz?
- Pamiętasz jak się poznaliśmy?
- Niestety tak... - przeciągam kąśliwie.
- Pamiętasz jak zawsze miałam ochotę choćby Cię pocałować, a ty za każdym razem mi uciekałaś?
- Tak?
- Teraz poczujesz jak to jest. Chodź wracam na salę. - chłopak odwraca się na pięcie i idzie w stronę kawiarni.
- Czekaj! Co? - nie mogę w to uwierzyć. - Jeszcze Ci... no wiesz... - krępuję się własnym pytaniem. Chodzi mi o to, czy jego "własność' nie jest jeszcze w stanie pospolitego ruszenia.
- Dam sobie radę - i tak widzę, ze nie dasz Lynch!
Idę naburmuszona w stronę kawiarni. Żeby nie przeszkadzać zajmujemy z Ross'em ostatni stolik i wsłuchujemy się w nudną przemowę dyrektora obozu. Nagle czuję rękę blondyna, która masuje moja nogę. O nie... Czuję jak ręka blondyna powoli wślizguję się przez moje spodnie. Blondyn zaczyna masować mnie po moich... czułych, kobiecych miejscach. To okropne, ze nie mogę nic, a nic zrobić, przy tych wszystkich ludziach. Próbuję odsunąć jego rękę od moich spodni, ale blondyn okazuje się za silny.
- Przestań... - syczę przez zęby, ale blondyn się tylko uśmiecha. To co robi jest przyjemne... cholernie przyjemne. Próbuję połaskotać blondyna, ale ten... nie ma łaskotek. Co za matoł! Niech on przestanie, bo dojdę w tej kawiarni przy wszystkich!
- Ross!
- Co? - pyta złośliwie.
- Wiesz co będzie jak wiesz... - szepczę uparcie. - Ross błagam... - patrzę się na blondyna wielkimi oczami. Ross powoli wyjmuje swoją rękę i lekko oblizuje opuszki palców. To ohydne, ale i z lekka podniecające... Co ja wygaduję? Co on sobie wyobraża? Po tych wyznaniach zamierza mnie już tak zawsze traktować? Jak podwładną? Może o to mu chodziło...
- Nie rób tak więcej!
- Myślę, że teraz twoja kolej.
- Co?
- Słyszałaś... - ostatnio słyszę wiele rzeczy. O nie... tego to ja na pewno nie zrobię.
- Teraz ty sobie poczekaj... - mówię z fałszywym uśmieszkiem.
- Sama tego chciałaś! - szepcze chłopak i ponownie wkłada swoje zręczne palce do moich majtek. No nie mogę. Zaraz osobiście zwariuję!
Nagle gdy wszystkie krzesła się rozsuwają tworząc ogromny hałas, ja odczuwam falę ciepłej rozkoszy płynącej z dołu ku górze.
- Przesadziłeś! - warczę na blondyna. Jestem naprawdę zła.
- Tak, ale teraz możemy się zabawić gdzie chcemy!
- O czym ty mówisz?
- Cóż kiedy ty nawiasem mówiąc "dochodziłaś" ja uważnie słuchałem i cała ta zgraja jedzie teraz do miasta. My również powinniśmy, ale... wolę ten czas wykorzystać z tobą.
Ross bierze mnie za rękę. Czuję się jakbym fruwała. Czuję się tak jak czułam się kiedy pierwszy raz się ze sobą kochaliśmy. To było magiczne. Ale jak będzie teraz?
Jadąc autobusem prawie nie wytrzymuję. Muszę to zrobić. Delikatnie obejmuje policzek Ross'a i prawie nachalnie wbijam się w jego usta. Są takie gorące. Ku mojemu zaskoczeniu blondyn mnie puszcza.
- Co ty robisz?
- Każę Ci czekać tak jak ty kiedyś mnie.
- Ale...! - kładzie mi palec na ustach a ja prawie eksploduję.

Kiedy wysiadamy z autobusu kieruję się do domków, ale Ross szybko łapie mnie za rękę.
- Jane czy ty nie masz fantazji, wyobraźni? - moje imie w jego ustach brzmi tak... ach...
- Mam... - o co mu chodzi.
- Zobaczymy. - ale on dziś tajemniczy...
Bierze mnie za rękę, a drugą zasłania mi oczy. Zaczynam się śmiać.
- Ross nic nie widzę!
- I całe szczęście... wszystko byś mi popsuła. - mówi śmiejąc się. To jest urocze!
Idę powoli. Ross delikatnie mnie objął i prowadzi całując mnie delikatnie w szyję. Jak para zakochanych nastolatków... a przecież jesteśmy już dorośli.
Czuje, że weszliśmy do jakiegoś budynku. O nie... Czy on prowadzi mnie do szkoły?
Słyszę jak kopie drzwi od jednej z sal, po czym zręcznie zamyka je kluczem.
Nagle odsłania mi oczy.
- Co... to ma być?
- Nasz najlepszy seks.
Podchodzi do mnie i zręcznie ściąga mi bluzkę. Równie szybko pozbywa się moich szortów. Stoję naga na środku sali, w której uczę! Co za wstyd. Nagle Ross rzuca mnie na ławkę tak delikatnie, a jednak z taką męską siłą, zaczyna całować mnie od brzucha w górę dochodząc do moich ust. Całuje je gorąco, ale z... prawdziwym uczuciem! Czyli chyba rzeczywiście mówił prawdę...
- Umm, Ross?
- Tak? - mówi dysząc ciężko gdy po raz szósty całuje mój brzuch.
- Sam wymyśliłeś z tym śpiewaniem?
- Nie. - w sekundę siadam na ławce zakrywając się rękoma. Czuję się wściekła.
- Co? A więc znowu! Próbujesz być romantyczny, ale to zbyt trudne dla twojego ego! Phi!
- Dasz mi skończyć? Kazali mi zaśpiewać. Wiesz dyrektor obozu bardzo na to nalegał. Ale piosenka... była dla ciebie. Miałem zamiar Ci ją zaśpiewać sam na sam, ale uznałem, że skoro chciałaś bym to udowodnił to udowodniłem to całemu obozowi.
- Tylko nauczycielom...
- A co Cię obchodzą te dzieciaki?
- A ta blondyna z czerwonym pasemkiem.
- Słuchaj... ją potraktowałem jak każdą... a ty jesteś kolejną, ale nie każdą.
- Nie bądź teraz filozofem, tylko moim bad boy'em i mnie pocałuj... - nie mam ochoty się kłócić. Ale po raz pierwszy to ja chce dominować. Łapię chłopaka za ramiona i rzucam na ławkę całując go gorąco.
- Nie mam ochoty na seks. - co? I to mówi Ross? Co?
- Co?
- Żartowałem... ale nie licz na dominacje. - chwyta mnie pod pachy i sadza na ławce. - Mam dosyć tej gry wstępnej. Szybko zdejmuje ze mnie majtki i delikatnie we mnie wchodzi. Ale nie skupiam sie na tym. Tak naprawdę mam ochotę się z nim dziś tylko całować. Bo wiem, ze mnie kocha! I inni też to wiedzą. Ale... co z tą Raf... może... ale nie mam czasu o tym myśleć bo właśnie... zaczynam się skupiać na naszym seksie. Szybko się orientuje, że Ross przestał się we mnie poruszać i patrzy mi się w oczy.
- Coś nie tak?
- Jesteś śliczna.
- Dzięki. - to zabawne. Ross zaczyna się znowu poruszać, ale nagle ktoś zaczyna ciągnąć za klamkę...
szybko zakrywamy sobie usta. Na szczęście zamknęliśmy drzwi, ale ktoś mógł nas usłyszeć. Ktoś przestaje szarpać za klamkę, ale my nadal trzymamy swoje dłonie na ustach drugiej osoby.
- Jezu... - szepczę.
- Uh... - Ross wypuszcza powietrze i zaczyna się śmiać, co mnie również doprowadza do łez.
- Wyobraź sobie wypowiedzenie z obozu... "Uprawiali seks na ławce szkolnej". I potem ten wstyd w szkole. No i twoja kariera...
- Racja. Ale na razie liczysz się tylko ty. - O BOŻE! Ross ponownie we mnie wchodzi, ale ja już jestem tak nabuzowana, że... że juz nie mogę. I myślę, ze Ross doszedł do tego samego wniosku.
Powoli ze mnie wychodzi i jak gdyby nigdy nic zaczyna się ubierać. Ja też szybko zakładam ubrania, a Ross wychodzi. Uznaje, ze powinnam wyjść trochę później niż on, żeby nie było podejrzeń.
****
- Wygrałem.
- Co?
- Wygrałem. Przeleciałem ją pierwszy.

________________________________________________________________________________
Co sie dzieje, ze żyję? No cóż wybaczcie ale chciałam napisać rozdział juz w sierpniu ale generalnie cały sierpien nie miałam  wifi bo najpierw Grecja a potem obóz w jakims zadupiu.
No ale.... jutro widzimhy sie na koncercie! Mam nadzieje ze pogadam sobie z kilkoma osobami, które bardzo lubia moj blog, bo mam ochote wam podziękować :)