wtorek, 14 października 2014

Rozdział 56

- Coś nie tak? - pyta Brandon, o którym kompletnie zapomniałam.
- Nic. Przepraszam Cię, ale wolałabym teraz zostać sama. Chce iść spać.
- Na pewno?
- Tak. - macham ręką i na chwilę kładę się na poduszce. Tylko gdy słyszę trzask drzwi, ponownie rozwijam papierek. Czytam ta piosenkę, znowu i znowu i znowu. Rodzi się pytanie? O kim to jest? I czy ten papierek znalazł się przypadkiem czy może "specjalnie" go upuścił. Nie, to by było głupie...
Cóż kilka cytatów się zgadza i kilka niekoniecznie... Dobra, większość się zgadza, ale Ross od dawna nie mówił na mnie dziwka. Ale... może on napisał o tym naszym ostatnim "przypadku"...
Nieważne. Nie mam siły nad tym rozkminać.
Zmęczona kładę się spać i odpływam w błogi sen.
Drugiego dnia robią mi wiele badań, które wykańczają mnie do tego stopnia, ze gdy tylko puszczają mnie wolno, padam na poduszkę i idę spać.
Trzeci dzień - leżę. Z nudów po raz ósmy czytam Harry'ego Potter'a, ale ta cała magia znika, kiedy pomiędzy wersami książki, ciągle krąży mi słowo dziwka.
- Cholera! - rzucam książkę na półkę w tym samym momencie kiedy do pokoju wchodzi JJ.
- Jane? Wszystko okej? - powoli podchodzi do łóżka zachowując najwyższą ostrożność.
- Tak. - odpowiadam zmęczona.
- Co to? - O nie! JJ podnosi z podłogi piosenkę Ross'a. Kiedy ją czyta marszczą jej się brwi. - Kto to napisał?
- Ym... - nie chcę jej mówić. Przynajmniej nie teraz.
- Ross... - wściekła zgniata papier. - Ma przesrane! - JJ wybiega z pokoju, a ja nie zdążam jej zatrzymać. Cholera! Nie mogłam tego gdzieś schować? ale nie! Ja muszę walić książką o blat i przy okazji zrzucać wszystko z niego. Próbuję się jakoś to niej dodzwonić, ale na nic moje starania. Nie odbiera. No nic. Nie mogę wyjść, bo oni mnie zabiją. Wszystko w rękach JJ...


- Ross? - Rydel woła mnie z dołu. Jacie, czego ona znów chce? Czy ta blondyna nie może sobie sama z czymś poradzić? Ehh...
- Idę! - niechętnie podnoszę się z łóżka. Zakładam trampki, bo mam pewność, ze będzie kazała wynieść mi śmieci czy skoczyć do sklepu po jakieś badziewie. - Co... Jane? - w drzwiach widzę JJ. Co ona tu robi? Jest wściekła, a a ręku trzyma jakiś papierek. Odruchowo łapię się za kieszeń styłu spodni. O cholera!
- Ross? Możemy porozmawiać? - na twarzy ma ten wścibski uśmieszek, a moja twarz od razu nabiera wściekłego wyrazu.
- Jasne. - odpowiadam przez zaciśnięte zęby.
- Świetnie! - JJ wchodzi do domu, a zdziwiona Rydel zamyka za nią drzwi.
- Myślałem, ze pogadamy na dworze...
- To źle myślałeś. Porozmawiamy tutaj. W twoim pokoju. - mija mnie na schodach i delikatnie szepcze na ucho - Żebyś nie mógł mnie poobrażać jak to zwykle robisz. - i znów się uśmiecha. Zniechęcony idę za nią. Wchodzę do pokoju, a ona zamyka za mną drzwi.
- Więc... - siada na łóżku, a ja wpatruje się w jej każdy wygestykulowany ruch. Kurde... zapomniałem jakie ona ma super ciało. Cycki, tyłek... Ross! Pamiętaj jesteś wściekły i nieugięty, ale... musiała założyć bluzkę z dekoltem. - Gadaj... co to jest? - próbuję przechwycić kartkę, ale w rezultacie ja padam na łóżko, a ona szybko wstaje i zaczyna czytać.
- 'Nigdy nie pokocham Cie na tyle mocno, by Ci zaufać.Po prostu się spotkaliśmy i po prostu Cie wyruchałem". Śliczna piosenka, ale czy odpowiednia na zespół Disney'a. 
- Ona nie jest zespołu disney'a!
- Och, naprawdę? Austin? - złość ze mnie kipi jeszcze bardziej kiedy widzę jak ją to bawi.
- Naprawdę. - zachowaj zimną krew.
- Naprawdę? A do kogo ją napisałeś? Do Ally? - jeszcze chwila, a ściągnę z niej tą bluzkę siłą - Do kogo!
- Do nikogo...
- To po co dałeś ją Jane?! - jest wściekła...
- Nie dałem! Wypadła mi!
- No jeśli nawet ci wypadła to nie napisałeś jej od tak! O kim to jest!? Mów! Tylko po to tu przyszłam! Jane jest smutna, przez to...
- Jest? - przejmuję się tym?
- Tak. - prycha i wyczekująco tupie nogą. - O kim? - jej ton trochę zelżał, chyba po tym jak zauważyła, ze "niby" przejąłem się Jane.
- O dziewczynie.
- W to nie wątpię. - syczy.
- Którą znam...
- Nie możesz po prostu się przyznać, że jest o Jane?! - wybucha, co mnie nakręca do granic możliwości.
- Nie jest o Jane! Jest o dziewczynie, która wczoraj przeleciałem, bo miałem na to ochotę!
- Co zrobiłeś?
- Przeleciałem. Pieprzyłem. Ruchałem...
- Co?
- Dobrze, więc po angielsku: Uprawiałem z nią seks. Pasuje?
- Świnia! Bierz sobie tą piosenkę. - rzuca we mnie kartką papieru i trzaska drzwiami.
- JJ! - wychodzę z pokoju próbując ją zatrzymać. - Nie mów Jane!
- A niby czemu? Wiesz gdybyś naprawdę ją lubił to eee... - spogląda siew  oczy mojej siostry - nie zrobiłbyś tego jej. Cześć! - trzaska drzwiami. Super!
- Ross? - zagaduje mnie Rydel, ale ja nie mam na nic ochoty.
- Odwal się! - wbiegam do pokoju trzaskając drzwiami. Po raz kolejny chyba napiszę coś czego później będę żałował. Szybko wyrywam kartkę i zaczynam po niej gryzmolić.


Patrzę i głęboko zaglądam Ci w oczy 

Z każdym razem mój dotyk sięga coraz dalej
Gdy odchodzisz, błagam byś została
Wołam Cię po 2, 3 razy z rzędu.
Tak zabawną rzec usiłuję wytłumaczyć Ci,
Jak się czuję i tylko dumę mogę za to winić

Pięknie. Cudownie. Kolejna beznadziejna zwrotka. Ale ta przynajmniej umiałaby wszystko wytłumaczyć. Ale teraz Jane raczej nie będzie miała ochoty mnie widzieć.


- Jane! - JJ wpada wściekła, ale uśmiechnięta do sali. Kiedy jednak napotyka mój wzrok mina jej rzednie.
- Co jest? - marszczę brwi.
- Em...
- Wiesz o kim jest ta piosenka?
- No... no tak, ale...
- O mnie?
- Nie, nie o tobie... - o to nawet nieźle. Czyli Ross nie ma mnie za kompletną dziwkę. To nawet miłe... - Ale o dziewczynie...
- Tego nie trudno się domyślić - śmieję się.
- Którą przeleciał...
- To wiadome - nadal nie wiem o co jej chodzi.
- Wczoraj. - Nie.
- Aha. To fajnie.
- Nie jesteś wściekła?
- Nie. - trochę. - Może robić co chce, w końcu my się tylko "przyjaźnimy". Ważne, ze nie jestem owa "dziwką". Heh. - wcale nie jest mi do śmiechu.
- Wiesz co muszę lecieć, przepraszam. 
- Nie ma sprawy! Leć! - uśmiecham się do niej i po chwili słyszę już tylko masakrycznie denerwującą ciszę.
- Cześć skarbie? - moja mama wchodzi do sali co mnie bardzo dziwi. Pozwolili jej wyjść z pracy? - Płaczesz?

_________________________________________________________________________________
Pisany na szybko, ale oczywiście całkiem ok
Piosenka Beyonce - Crazy in Love, ale wersja z greya lepsza <3
nie sprawdząłam :/

  






14 komentarzy:

  1. O matko! Oddaj talentu ;___;
    ~Alex ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle wspanialy i z niecierliwoscia czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)) Ciekawe co dalej czekam na nexta :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Grrr... Za duży masz talent!
    Rozdział cudny <3
    Naprawdę wspaniały *O*
    Tyle akcji i wszystkiego, żże lg;fd;gd;k;f;l *O*
    Kocham po prostu <3
    Czekam an kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie napiszę wymownego komentarza.
    Moja mina podczas czytania:

    C':

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie płacze. jasne, że płacze. oni już dawno powinni być razem.
    Cholera, ogarnijcie się. Jak Ross myśli o cyckach kogokolwiek to, ech... Co kobiety lubią w bad boyach!? Cholera, masz być wieczny Jane. Ale pioseneczka słodziutka.
    I czemu on jest taki niemiły dla Delly, e?
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. całą trylogie
      1. Niesamowita
      2. Do kitu, nie chciałam jje nawet kończyc
      3. Na luzie całkiem spoko :)

      Usuń
    2. Aham :)) Moja koleżanka już ileś razy czytała. Hahaha już teraz wiem dlaczego tak dobrze opisujesz rozdziały 18+ xd Planuje przeczytać trylogie .

      Usuń
    3. Bardzo dobra książka i to dziwne, ale kiedy weszłam na jakiegoś bloga o r5 i była scena +18 to od razu rozpoznałam, ze była z Grey'a hah one są bardzo charakterystyczne

      Usuń
  8. Sylciu wez napisz ten kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń