niedziela, 26 października 2014

Rozdział 57

"Nie chciało mi się gadać z Ross'em jeszcze długi okres czasu. Czasami -  racja - zamieniliśmy dwa słowa, ale nic poza tym. Nie uczę go. Ale to już chyba od dawna. Teraz korki dostaje od jakieś nauczycielki. Odkąd tylko wyszłam ze szpitala, nasze oczy często się napotykały. Ale to tyle. Widziałam, jak czasami po prostu pragnie... pragnie? No dobra, może tylko chce pogadać, ale za każdym razem, gdy tylko się zbliżał robiłam swoją słynną kwaśną minę. 
Ale... jeden jedyny raz straciłam czujność. To było wtedy kiedy wyszłam ze szpitala:
Kiedy siedziałam na WF męska część naszej klasy grała w kosza. Nie miałam nawet najmniejszej ochoty na nich patrzeć, ale... zdjęli koszulki. Każda kropla potu tak seksownie spływała po jego opalonym ciele. Jego klatka w rytm niespokojnego oddechu... Cholera czy on musiał zdjąć koszulkę? Chwilka nieuwagi i już robię maślane oczka..."

A teraz? JJ właśnie tapiruje mi włosy, a ja zakładam welon. Po chwili na moich ramionach ląduje ramiączka od najpiękniejszej sukni ślubnej. Ale chwilę później ląduje na niej czarna i zielona farba.
Tak jest! Halloween!
- Wyglądasz super! - JJ uśmiecha się do mnie.
- Tak sobie... - patrze się na siebie w lustrze. Chyba wolałabym być kimś innym niż gnijącą panną młodą. - No nieważne! Nie mogę się doczekać. Violet podobno jest zakochana w Haloween, no ale w końcu mieszkała w Kanadzie obok najstraszniejszego domu strachów, tego wiesz... Nightmares Fear Factory. I się nauczyła się wszystkich tych technik. 
- Wiem. Chciałam tam pojechać, ale później się bałam, bo obejrzałam jakiś filmik. 
- Ja zawsze chciałam, ale później się tu przeprowadziłam i się pokomplikowało...
- Dobra, przestań wspominać! Chodźmy!
JJ ledwo schodzi w swoich butach na dół, ale ja też nie jestem lepsza. Czemu wybrałam takie szpile?

Idziemy ulicą prosto do "Night gate to hell" najstraszniejszego domu w naszym stanie. Dziwne jest to, ze jest tak blisko takiego małego miasteczka ulokowali takie coś.

- JJ! - Violet wita JJ, a chwilę później mnie. Jest przebrana niesamowicie. Coś a'la wróżka, ale o wiele mocniej... mroczniej.
Impreza jest niezła. trochę straszna atmosfera, no bo w końcu ten dom, nie jest jakiś dziecięcy.
I nagle zauważam coś co sprawia, ze robi mi się zimno.
Ross...
Dawno z nim nie gadałam i w sumie, nie czuję się jakoś gorzej, ale ubrał się tak...
Przebrał się z wampira. Ale takiego seksownego. Czarna marynarka, wysoko ułożone włosy i kły... no i dopełniające mroźne spojrzenie w oczach, która akurat ma na co dzień...
Nagle gaśnie światło. Super! Wspaniały żart jak na Halloween...

Ale coś jest nie tak... Ludzie zaczynają wrzeszczeć, jakby sie naprawdę bali. Zaczynają się popychać
i uciekać. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale nagle czuję szarpnięcie w dole sukienki, miliony rąk na swoim ciele. Zaczynam krzyczeć i zasłaniać uszy. Ktoś szarpie mnie za rękę. Nic nie widzę, ale nagle krzyki stają się jakby stłumione, aż w końcu zupełnie cichną. Siedzę w jakimś ciemnym pokoju. Nie mam siły zdjąć rąk z uszu i otworzyć oczu, ale wiem, ze nie jestem tu sama. Zaczynam płakać.
- Nie rycz! - choć uszy mam nadal zasłonięte poznaje głos Ross'a. Powoli otwieram oczy. Ledwo go widzę, bo w pokoju nadal jest ciemno i jedyne, co go lekko oświetla to blask księżyca.
- Co się stało? - pytam uspokajając oddech.
- Nie wiem. Chyba korki wysiadły. Ludzie się przestraszyli i biegali w popłochu. Widziałem jak tam też wrzeszczysz, wiec szybko Cię tutaj wciągnąłem.
- Boże... czyli to były korki. Czułam na sobie jakieś tysiąc dłoni. Tak mnie obmacywały...
- Wolisz jak tylko moje to robią... - uśmiecha się, a ja wściekła prycham.
- Chyba tak, wiesz? - odpowiadam sarkazmem. - Wynośmy się stąd! Nic nie widzę! Gdzie są drzwi?
- Spokojnie nie gorączkuj się tak! - krzyczy, a ja szarpię za klamkę.
- Jak mam się nie gorączkować skoro drzwi są zamknięte!
- Co? - Ross podbiega do drzwi i je wyszarpuje! - Cholera jasna! Halo!!! - zaczyna w nie walić, ale po drugiej stronie nic nie słychać. Co się dzieje?
- Musimy jakoś wyjść! Ci ludzie nie mogli tak zniknąć!
- Wiem. Jest stąd wyjście...
- Gdzie?
- Tam są jakieś drzwi - Ross wskazuje na jakieś bardzo małe drzwiczki, trochę jak na wzrost Hobbita. Nie zauważyłam ich wcześniej.
- Może nie powinniśmy iść? Wiesz... nagle gaśnie światło, ludzie wrzeszczą, a po chwili nikogo nie ma! W horrorach źle się takie rzeczy kończą.
- Aha. To super, ale ja chcę stąd wyjść, a poza tym... To Halloween sweety! Tu się trzeba bać. To jak? Idziesz ze mną? - wyciąga do mnie rękę. Chwytam ją. Podnosi mnie z podłogi.
Idziemy w stronę małych drzwiczek.
- Pani przodem. - uśmiecha się.
- Bohater. - prycham z sarkazmem i prześlizguję się przez nie.
Po chwili znajduję się w jakimś strasznie dużym korytarzu oświetlonym pochodniami. Jej! Ten dom strachów jest cudowny! Po chwili Ross stoi koło mnie. Korytarz mnie przeraza pod jednym względem. Jest wąski i na końcu ma jedne drzwi. No ja...
Idziemy nim bardzo powoli. Jest mega długi. W końcu to dom strachu.
- Czemu nie chciałaś ze mną gadać jak wyszłaś ze szpitala? - o cholera. Tego się nie spodziewałam.
- I tak z naszych rozmów wynikały same kłótnie, więc...
- Chodzi o ta piosenkę? Po co wysłałaś JJ do mnie?
- Nie wysyłałam. Sama poszła jak ją przypadkowo zobaczyła.
- Ta piosenka nie była o tobie.
- To wiem. Była o dziewczynie, którą przeleciałeś jak wyszedłeś ode mnie ze szpitala...
- No tak... - widać, ze jest zażenowany. - Ale ja mogę posuwać kogo chcę.
- Nie, nie, no oczywiście, ze możesz. Nikt Ci nie zabronił i nie zabroni. - Tleniony pajac.
Dochodzimy do drzwi. Ross naciska na klamkę i powoli je otwiera. Cholera! Zejście do piwnicy.
- Nie zejdę tam!
- Chodź. - łapie mnie za rękę. Jest ciepła. I przyjemna w dotyku.
W piwnicy jest okropnie. wszędzie leży pełno sztucznych trupów, szczurów i kurz. Ale zdecydowanie najbardziej straszy mnie sztuczna Samara. Boże! Ja prawie ataku palpitacji dostałam, cokolwiek to jest.
Na końcu jednego z korytarzy piwniczki są kolejne drzwi. Ross je otwiera i cudem wychodzimy na zewnątrz. Spoglądam na dom cała zapłakana. Naprawdę, jestem przerażona. W domu jest ciemno i nikogo nie słychać. Jezu...
Idziemy z Ross'em na przód domu, ale coś przykuwa moja uwagę. Na krzakach leży kawałek czarnego siatkowanego materiału. JJ miała z podobnego zrobioną sukienkę. Nagle zaczynam krzyczeć, a Ross podbiega do mnie.

W krzakach widzę JJ z rozbitą głową. Klękam przy niej. Oddycha, ale jest nieprzytomna. Słyszę tylko jak Ross dzwoni na pogotowie. Z moich oczy ciekną łzy.
Po 5 minutach zabierają JJ na noszach, a od nas biorą dokumenty i pytają co się stało. Nie wiem co się stało, do jasnej cholery! Ratujcie JJ!
Po chwili widzę jak karetka odjeżdża,a ja siadam na trawie trzęsąc się z szoku i z zimna.
- Odprowadzę Cię do domu.
- Nie. - nikogo u mnie w domu nie ma, a po dzisiejszym dniu nie mam ochoty spać sama. - Mogę... mogę iść do ciebie?
- Jasne. - odpowiada beznamiętnie i bierze mnie za rękę podnosząc z trawy. - Obiecuję, ze nie będę nic robił... chyba - śmieje się, ale nie poprawia mi to humoru.

W domu jest jego całe rodzeństwo, które też już powracało z imprezy. Ross wszytko tłumaczy swoje siostrze, a blondynka bierze mnie pod ramię. Chyba miała na imię Rydel...
W swoim "przeróżowionym" pokoju daje mi piżamę i ręcznik. Szybko biorę prysznic i wchodzę do pokoju Ross'a. Blondyn brzdąka coś na gitarze, ale kiedy zauważa mnie w drzwiach szybko ją odkłada.
- Fajna. Co to za piosenka?
- Always. Nasz stary kawałek, ale czasami lubię sobie tak... pograć. Rydel przygotowała dla ciebie łóżko na dole.
- Dzięki. - mam ochotę wyjść z pokoju, ale coś... mnie zatrzymuje. - Mogę spać z tobą? - Ross krztusi się sokiem, który akurat pił. Trochę mnie to śmieszy.
- Okej? - wygląda jakbym nagle zaproponowała mu jakąś nieprzyzwoitą propozycje.
Kładę się pod kołdrą i próbuję zasnąć, Po niecałych 15 minutach Ross przychodzi świeżo umyty, pachnący jakimś bardzo męskim żelem. Gasi światło i sadowi się obok mnie, ale w bezpieczniej odległości. I bardzo dobrze. Chociaż w tym momencie mam ochotę się do niego przytulić. Bo jest mi zimno...

________________________________________________________________________________

Omg tak dawno nie pisałam, zę ten rozdział wydaje mi się tak drętwo napisany. Dobra, wiem muszę przestrać z słodkością i wrócić do Naughty, ale musiscie dać mi skończyc serie 3, a zacząć serię czwartą bo tam mam zaplanowane dużo ostrego i dużo zazdrości :D. Wiem! Ja też chce już pisać czwóreczke, ale niestety muszę dokończyć operę mydlaną zwaną serią 3

12 komentarzy:

  1. Nareszcie ...... :) Super czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ndkwbfosbocbdoxyagf.
    CZYTAM
    PISZA DO MNIE 3 OSOBY.
    I DUPA.

    ALE.TO.NIC.
    przebrnęłam *-*

    Nie wiem, co pisać.
    Akcja z JJ i karetką za krótka c':

    Reszta pięknie *--*

    ROSS.
    BUDŹ SIĘ , PAJACU.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział *-*
    Wcale nie jest "drętwo" napisan
    Jest świetny
    No i wracaj do Naughty
    Ni ma opierdzielania xD
    ~~Pozdrawiam~~

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialnie jak zwykle wydaje mi sie ze bedzie jakis zwrot akcji ( a ja wlasnie na to czekam hihihi)
    Z niecierpliwoscia czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam lubię jak jest tak słodko. Czasem potrzebny jest taki rozdział, kiedy jest słodko xD
    Ja zawału mało co nie dostałam! To było straszne! Ale wiedziałam, że Rossy ją uratuje, zanim ludzie ją stratują :3 Jest taki kochany <5
    Mój ulubiony moment to kiedy Ross krztusi się sokiem xD
    Skoro chcesz już pisać 4 to dodawaj częściej rozdziały :D Nie mogę się doczekać.
    I w ogóle to przepraszam, że nie komentuję za każdym razem, ale wiedz, że zawsze czytam, bo to jeden z najlepszych blogów :*
    Życzę dużo weny
    xoxo
    ~Bekuś~

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jak się wystraszyłam jak pisałaś że zakłada welon i tą sukienke xdd myślałam że piszesz pare lat później ;p
    Ale rozdział świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przestać ze słodkością? Posrało. Ja lubię tak jak jest.
    Jasne Jane, wmawiaj sobie, że chcesz się do niego przytulić bo Ci zimno, heheheheheheh.
    Cholera Ross taki seksowny. Zresztą jak zawsze. Ale on musi wspaniale pachnieć, matulko.
    Nie ukrywam, że byłoby lepiej gdybyś opisywała dokładniej, więcej, dłużej. Akcja z domem strachów bardzo krótka.
    Nie zmienia to faktu, że czekam na next niecierpliwie
    Mam nadzieję, że bedzie szybko, ok?

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejjj. jak słodko <3 I NIE PRZESTAWAJ, chociaż na razie. ;3 naughty, naughty... zostaw go na razie takiego jaki jest :3:3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny <3 Wspaniały <3 Genialny <3
    Mnie tam się bardzo podoba ;3
    Słodkość też jest urocza ^^
    I kiedyś musi być <3
    Czekam na nexcika *O*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Superrrrr rozdział :)) Wiedzę że Jane do Rossa bardziej sie przybliżyłą niż Ros w tym momencie xd Myśle że może być ciekawie . Ale zapewne Jane i tak nie będzie chciala być teraz z Rossem . Ciekawa jestem co dalej

    czekam na next'a :))

    OdpowiedzUsuń