piątek, 10 października 2014

Rozdział 54

- TAK. Robimy to, bo chcemy zobaczyć jak to jest. Ale czasami nie robimy tego z odpowiednią osobą. - odpowiadam i szybko zakrywam się włosami, ale czuję spojrzenie czekoladowych oczów Ross'a na sobie.
- No, właśnie o to mi chodzi. Po czym poznacie kiedy to ta właściwa osoba? - nauczycielka dalej kontynuuję swoją naukowa wypowiedź. Ale takie sprawy to nie są fakty. Traktuje nas jak rzeczy w tym momencie.
Ku mojemu zbawieniu rozlega się dzwonek, bo już nie mogę słuchać biadolenia tej poczwary.
Idę w stronę szafki, by wyjąć książki do angielskiego. Jak w każdej amerykańskiej szkole angielski jest bardzo podzielony, a teraz mamy właśnie lekcję aktorską. Wiadomo. By uczyć się poprawnej gestykulacji i wymowy. Bezsensu. Szybko wcinam kanapkę, ponieważ jestem strasznie głodna, a to nie zdarza mi się często.
W klasie siadam na swoim stałym miejscu.
- Dzisiaj przeczytamy dość trudny wiersz i proszę was jako ludzi już pełnoletnich o zachowanie powagi, dobrze? Świetnie. - nauczycielka odchrząkuje i zaczyna czytać:
Objął ją czule
Przycisnął do piersi
Wnet oddech stawał się coraz głębszy
Serce zaczęło bić nie spokojnie,
Dreszcz objął ciało pływając swobodnie
W oczach znienacka żar się pojawił,
Uczucie rozkoszy natychmiast rozpalił
I tak oboje pływali w objęciach
On był zdumiony
Ona wniebowzięta....
Wnet zaczął jej usta namiętnie całować
Pieścić rozkosznie, po szyi wędrować
Ziemia zadrżała... tuż, tuż pod nimi
Podobno w górach spadły lawiny
A on ją mocno wciąż obejmował i ciało...
Aż... jak delikatnie calutkie całował
Szeptał do ucha:
Chcę dotrzeć miła
Tam dokąd żaden zmysł nie sięga,
Gdzie wrażliwość Twoja skrzętnie ukryta
Niczym na wieki zamknięta księga...
Serio? Czy dzisiaj cały dzień będzie opierał się na seksie? Jeszcze matematyka, biologia i chemia... świetnie! Przedmioty, w których zawsze się coś kojarzy. No i WF. Spokojnie Jane... wytrzymasz!
- O czym jest wiersz, ale mówiąc tu w nadinterpretacji?
- O miłości, no i wiadomo... - policzki Violet lekko się czerwienią. - Nie da się tego nadinterpretować. Wiersz jest oczywisty.
- Nom. - powtarza cała klasa podpierając się o rękę ze znudzenia.
- Czyli nie ma dla was tutaj głębszego znaczenia?
- Nie... - odpowiada chórkiem znudzona klasa.
Głębsze znaczenie? "Wnet zaczął jej usta namiętnie całować. Pieścić rozkosznie, po szyi wędrować"
Mmmm... nieźle... nie. Tu rarczej nie ma innego znaczenia. Prawda może w ostatnich czterech wersach jest dość jasna metafora, ale nic poza tym.
Reszta lekcji mija spokojnie. Nie ma nic dziwnego. Na biologii mamy jakieś skorupiaki, a na matmie nie ma żadnych wyników o wartości 69. Uff...
Ostatni mamy WF...
Dziś znów gramy w siatkówkę z chłopakami, tylko tym razem z jedną różnicą. Jestem w drużynie z tlenionym, więc raczej żadna piłka nie powinna walnąć mnie w głowę.
Violet serwuje i gra się rozpoczyna. Idzie nam dobrze. Nasz drużyna wygrywa trzema punktami z drużyną przeciwną. 
Przejście...
Spoglądam Szaremu w oczy, który właśnie chce podrzucić piłkę. Jego oczy są zimne... bezuczuciowe.
Chyba ma mi za złe to, ze wyszłam z imprezy z Ross'em zostawiając go samego. Chyba nie ma ochoty mnie znać. Czuję nagle jak robi mi się nieprzyjemnie gorąco. Wyrzuty sumienia?
Piłka leci w górę, a ja podążam za nią. Jednak trochę za daleko.

"Ross"
Widzę jak Jane upada głową o podłogę przewracając się o własne nogi. Na początku bawi mnie lekko jej niezdarność, ale po chwili zauważam, ze nie rusza się.
Brandon podbiega do niej, ale słyszę jak nauczyciel prosi, żeby jej nie ruszać.
Lekko nią potrząsa, ale ona nadal nie otwiera oczu. Jedyne co robi o dzwoni na pogotowie, a nam karze zaczekać. Podkłada pod głowę Jane zimny ręcznik.
- Ludzie odsuńcie się do cholery! Ona nie ma powietrza! 
- Jeśli w ogóle będzie potrzebować... - cicho szepcze Caroline, a mi powoli robi się gorąco.
Wiedz jak Jason osuwa się w stronę korytarza i znika za jego rogiem. O nie! ten pedał mi nie ucieknie!
Szybko uciekam w stronę korytarza i biegnę za nim. Koleś jest szybki, ale chyba zapomniał, że na biegi zawsze byłem lepszy. Spocony podciągam go za koszulkę. Oddech nerwowo na mnie ciąży, a krew pulsuje w żyłach.
- Co jest, kurwa zrobiłeś pedale jebany?! - przegiął.
- Nic frajerze odwal się ode mnie!
- Kurwa, spójrz mi się w twarz kutasiarzu!
- No przez przypadek, ja pieprzę... - chce już go uderzyć pięścią w twarz, ale:
- Chłopaki przestańcie!!! - Violet ostro protestuje.  - Zabrali ją.
- Gdzie? - pytam jednak dość opanowany. W sumie my tylko się... znamy. Ale trochę się martwię. nie zaprzeczam.
- No jak to gdzie? Do szpitala.
- Którego?
- Nie wiem. 
- Nieważne. Jadę.

_________________________________________________________________________________

Dobra. Chyba wymyśliłam najbardziej banalne zakończenie świata, ale musiało sie coś stać. Połowę rozdziału miałam napisaną już w poniedziałek, ale nie miałam blado pojecia jak skończyć.
Sory, zę tak długo, ale ten tydzień miałam tak zawalony, że na treningach oczy mi sie zamykały i nie miałam siły trzymać floretu... masakra.
Kupujcie rzeczy na moim blogu Poland Outfits <3 :)

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle genialny i z niecierpliwoscią czekam na wspanialy next

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedzialam, że czymś dopieprzysz.
    Czułam to w kkncówkach włosów.
    CO
    Z
    JANE
    .
    wybacz, ale mózg mam zryty dziś strasznie.
    Nie chcąc z siebje robić debila, kończę.
    I czekam.
    Czeekkaaammmm

    OdpowiedzUsuń
  3. wydaje mi się, że Jane nic nie będzie. no bo co? dostała z piłki do cholery, a nie została postrzelona XD
    Jedyne czego mi za dużo było to tych bluźnierstw na końcu ''co ty kurwa zrobiłeś pedale jebany''. Uważam, że bardziej naturalne by było coś w stylu ''co ty kurwa odjebałeś?'' jak już tak Ci zalezy na pokazaniu ''skrajnych uczuć'' poprzez bluźnierstwa:D Choć popieram, często one wzmacniają wypowiedz.
    ok, czekam na next.
    rozdział jak zawsze zajebsity.
    jedziesz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo super rozdział! Wkońcu jest! :D czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń