niedziela, 12 października 2014

Rozdział 55

Na hali sprzątamy siatkę do siatkówki, a ja wyciągam jedną z rur.
- Dasz radę unieść ją sama? - pyta trener, który spogląda na moją mierną posturę.
- No pewnie. - ochoczo odpowiadam i idę w stronę schowka na sprzęty. W schowku zauważam chłopaka, który kiedyś tak wiele dla mnie znaczył. Nagle rura wyślizguje się z moich chudych ramion i zaczyna na mnie spadać. - Jezus, pomóż! - krzyczę i chłopak w ostatniej chwili łapie rurę i szybko zahacza ją o stabilizatory.
- Uratowałem ci życie.

Budzę się. Jestem tak obolała. Moja głowa boli mnie potwornie. Jakby ktoś spuścił na nią wielki fortepian. Słyszę ciche pikanie jakiejś maszyny i krzyki na zewnątrz pomieszczenia, w którym się znajduje. Delikatnie poruszam powiekami, ale jakoś nie mam siły ich otworzyć. Chciałabym tak leżeć i się nie obudzić, ale jeszcze czeka mnie trochę życia.
Lekko uchlam najpierw prawą, a później lewą powiekę.
- Brandon! - zrywam się z łóżka, a moje głowa eksploduje. Zaczyna robić mi się ciemno przed oczami. Łapię się za głowę cicho pojękując.
- Nie powinnaś tak gwałtownie wstawać.
- Co ty tu robisz? Walnęłam w podłogę, tak? - kiwa głową. - Ale co tu robisz?
- Przechodziłem obok twojej szkoły i zauważyłem karetkę, a ciebie na noszach,więc szybko tu przyjechałem. Twoi rodzice poprosili żebym został. Wiesz... praca. - Tak. Wiem. Nie pozwala im zostać nawet przy córce, która leży nieprzytomna,
- Co mi się właściwie stało?
- Lekki wstrząs mózgu. Nic wielkiego, ale nie wyglądało to za ciekawie, kiedy Cię badali. - odpowiada, a moja cała uwaga skupia się na drzwiach.
- Co tam się dzieje? - pytam wskazując na nie.
- Cóż... parę osób przyszło Cię odwiedzić, ale wpuszczają pojedynczo, więc...
- Kto? - pytam, ale Brandon tylko wzrusza ramionami i wychodzi. Jednak chwila wolności nie trwa długo, bo to sali wpada JJ.
- Jezus, Jane! Nie wiedziałam co gorsze! Ty ze wstrząsem mózgu czy to, ze musiałam kłócić z tym debilem.
- Z kim? - pytam, a ona wbija wzrok w podłogę. - Z Ross'em? - JJ!
- Nie zapraszałam go tu! Sam przyjechał...
- Co? - nie mam bladego pojęcia co powiedzieć.
- Violet mi opowiadała. Widziała jak Ross wściekły chciał przywalić Brandonowi, ale go powstrzymała... - Co? No nieźle...
- To on tu przyszedł, bo chciał. Sam z siebie?
- Tak. Ale wykłóciłam się, że ja wejdę pierwsza. Wszystko okej z twoją głową?
- Tak. Trochę się jeszcze kręci. Ale czemu chciał walnąć Brandona? On tylko zaserwował piłkę, a ja się potknęłam o własne nogi.
- Wściekł się. Wiesz, ze on zawsze musi kogoś obwiniać. - Tak. Musi. Pan władczy. Zazwyczaj obwiniał mnie. Dziś też mógł. Ale tego nie zrobił.
- Dobra Jane. Odpoczywaj. Ja muszę lecieć.
Jane wychodzi z pokoju, a ja wpatruję się we szklane drzwi. Widzę przez nie jak Ross drapie się po głowie. Parę razy chce złapać za klamkę, ale zawsze się rozmyśla. Trochę mnie to śmieszy.
- Wszystko ok?! - wparowuje jak szalony do sali i ledwo wyhamowuje przy moim łóżku.
- Tak. - łapię się za głowę. - Nie musisz tak krzyczeć.
- Sorka. - siada na krześle. - Trochę się bałem o ciebie. - niezręcznie. 
Gdzie na­ga praw­da nag­le się ob­ja­wia, tam wstyd z niezręcznością lu­bi się zabawiać.
- Dzięki. - parskam pocierając knyciami o dłoń. - Wiesz, może kiedy stąd wyjdę?
- Lekarz mówił, ze trzy dni powinny wystarczyć.
- To super. - ja już kompletnie nie wiem co mówić. - Wracaj do domu. Chcę się przespać.
- To muszę zostać.
- Co?
- Chcesz się przespać. Do tego potrzebne są 2 osoby. - śmieje się, a ja patrzę się na niego z wyrzutem. - Już idę! - podnosi ręce w geście obrony. - A w tej szpitalnej koszuli wyglądasz trochę jak w tej bluzce, co dałem ci wtedy na plaży. Kiedy graliśmy w butelkę. - patrzę się na niego ze zdziwieniem, a jego mina staje się coraz zmieszana. - Pa. - prycha i wychodzi. Tak... to słynne jego "pa". Takie chamskie, takie nieuszanowane, takie niegrzeczne. Jednak to co powiedział o koszulce wprawiło mnie w dobry nastrój.
Pamiętał o tym wieczorze... Pewnie, ze pamiętał, idiotko! To wtedy zabrał ci rzeczy, przytuliłaś się do niego naga, a na sam koniec oblał cie wódką. No, tak... ale później dał Ci tą koszulę nocną... znaczy koszulkę.
- Ah! - łapię się za głowę czując okropne łomotanie w czaszce. 

"Ross"
Ja walę! Co to było? Ross, błagam. Tak, to prawda. Trochę się zmartwiłem, ale... przecież ona żyje, nie?
- Au! Uważaj! - wpadam na JJ, która zamyślona patrzy w telefon. - Co masz taką minę?
- Jane właśnie straciła przytomność. Znowu...
- Skąd wiesz?
- Brandon tam przy niej siedzi cały czas i wysłał mi sms...
- Cholera! - wściekły zarzucam ręką. Gotuje się we mnie wściekłość i bezradność. JJ odchodzi grzebiąc coś w swoim telefonie, a ja siadam na krawężniku. Nie chce mi się wracać do szkoły na dwie lekcje. Jutro też nie chce mi się iść. Chyba zrobię sobie tydzień wolnego. Czuję się bezradnie. Chyba po raz pierwszy.
- Julie? - dzwonie do pierwszej lepszej dziewczyny jaką wybiorę. Przepraszam... to pierwszej dziwki jaką wybiorę. - Będę za dziesięć minut.

- Cześć, piękna? - opieram się o ścianę, przyciskając ją do niej. - Wysoko już jesteś? - pytam całując jej usta.
- Taaa - jęczy podniecając mnie.
Szybko przechodzimy do sypialni, w której jej bezbronne ciałko staje się moim władczym przedmiotem. Mam nad nią pełną kontrolę. Jedno, drugie, trzecie pchnięcie i tak dalej, a ona powoli dochodzi i zalewa sypialnie odgłosem rozkoszy.
- To ja lecę. - mówiąc zapinając rozporek zostawiając ją nieruchomą, ale uśmiechniętą na łóżku. Pewnie nadal próbuje sobie uświadomić co się stało.
Czemu to zrobiłem? Przeleciałem ją? Bo lubię. Bo miałem, cholera, ochotę. Niegrzeczny chłopiec wrócił do gry. 

Wpadam do pokoju, nie zważając na to co Rocky mówi o moich porozwalanych skarpetkach. W pokoju zastaję młodego Rylanda, który gra na konsoli. Zwykle próbuję wywalić go z pokoju, ale dzisiaj jakoś mi nie przeszkadza. 
Biorę do ręki długopis, jakiś kawałek papieru i zaczynam pisać. Piosenkę... To dziwne, bo zwykle Rocky pisze nasze hity... i chyba tak zostanie, bo to co tutaj napisałem nie wygląda zbyt dobrze... jak na zespół uwielbiany przez małolaty, oczywiście.

*Nie zrozum mnie źle, uwielbiam te dziwki. 
Żadna tajemnica, wszyscy wiedzą.
Noo, pieprzyliśmy się dziwko, i co z tego ?
Poszłaś tak daleko jak twoja kumpela ..
Zostaniemy przyjaciółmi, zadzwonię znowu.
Będę ganiać za tobą po wszystkich barach do których chodzisz.
Nigdy nie wiesz w jakiej bryce podjadę.
Zobaczymy wtedy jak bardzo lubisz imprezować.
Nie chcesz tego, ja też nie.
Nie chce wybuchać za każdym razem kiedy zobaczę Cie z innymi mężczyznami.
Zbyt wiele dumy zostawiłem między nami ..
Nie zazdrosny facet, ale kłamiąca kobieta.
Ale chyba dziwki właśnie tak robią.
Jak kiedykolwiek mogliśmy być my dwoje ..
Nigdy nie pokocham Cie na tyle mocno, by Ci zaufać.
Po prostu się spotkaliśmy i po prostu Cie wyruchałem. ..


Łał... tekst niezły, ale chyba zachowam go dla siebie.
- Ross? - Rydel wchodzi do mojego pokoju, a ja szybko chowam tekst.
- Co chcesz? - pytam beznamiętnie.
- Ta twoja kumpela JJ podrzuciła książki dla jakiejś Jane. Mówi, ze ty tylko wiesz, w której sali ona leży, a ona nie ma czasu jej ich zanieść.
- Ja pieprzę... - szepczę do siebie. Co ona próbuje ze mnie zrobić swojego kozła ofiarnego. Ale w sumie nie mam nic lepszego do roboty. 
Tekst piosenki chowam do tylnej kieszeni spodni, a książki biorę pod pachę.

Po cichu wchodzę do sali, w której leży Jane. Śpi. Szybko gryzmole na kartce skąd wzięły się książki i wychodzę zanim ktokolwiek mnie tu zobaczy.

"Jane"
Wydawało mi się, że słyszę trzask drzwi. Głowa nadal mi pęka, ale przynajmniej jestem przytomna. Do sali wchodzi Brandon, ale nie zwracam na niego uwagi, bo zauważam książki, które leżą na szafce w okropnym nieładzie. 

"JJ kazała je przynieść"
                                     Ross

Kochana JJ. Odkładam liścik. Ross zrobił coś i nie dostał nic w zamian. Czy to na pewno on? 
Nagle na ziemi zauważam zwinięty kawałek papieru, którego na pewno wcześniej tam nie było.
- Brandon? To twój papierek?
- Nie.
- A podaj mi go. - rozkazuję, a Brandon podnosi się z krzesła i podaje mi papierek.
Rozwijam go i od razu rozpoznaję pismo Ross'a. 
- Co? - to jedyne co udaje mi się powiedzieć, po tej... piosence...

_________________________________________________________________________________

*Piosenka, a właściwie zwrotka, wzięta z najlepszej piosenki na świecie "Eminem - Superman"
Wiec, ja myślę, że rozdział jest ok. Ma w sobie erot scenę, która jest spowodowana bezradnością. i ma w sobie tyle niezręczności, ze aż...
No nic. Nie wiem kiedy następny... prawdopodobnie wtedy kiedy będę miała czas, ale wam powiem, ze tak nie lubię tej 3 serii... chcę już czwartą, bo mam na nią fajny pomysł :D

Komentujcie!



                       

8 komentarzy:

  1. Ta piosenka mnie rozwalila nigdy jej na polski nie tlumaczylam wiec nie wiedzialam o czym jest a jak to czytalam nwm why się smialam

    Rozdzial jak zwykle genialny.
    Czekam na szybki next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny! Boski! Wspaniały! <3
    Piosenka... WOW! ;o
    Szok! ^^
    Jane ją przeczytała...
    No to ciekawe co się będzie działo...
    Czekam na nexcika <333
    Buziaki ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze słowa piosenki i taki majndfak "ja to skądś znam"... AND OFC I KNOW THAT.
    I zaczynam nucić "it's no secret everybody knows....♪"
    BOŻE IDĘ TEGO SŁUCHAĆ.

    Wiesz co? Ja się boję kolejnego sezonu xd

    Mam małą prośbę... Rossa, Rossowi, Rossem - bez apostrofa się to pisze :3

    No. Czekam na reakcję Jane cccc:

    JUTRO ROSS WRACA DO A&A. Matko, jak zleciał ten czas...

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział , a więc Jane przeczytałała tekst piosenki. Ciekawa jestem co dalej . Czekam na next'a "_

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja dopiero teraz usiadłam z dupą i przeczytałam rozdział :P

    ,,Czemu to zrobiłem? Przeleciałem ją? Bo lubię. Bo miałem, cholera, ochotę. Niegrzeczny chłopiec wrócił do gry. "

    Tylko ja się uśmiechnęłam jak przeczytałam to zdanie? Hehe boski rozdział i czekam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze intrygująco. Ciekawi mnie, co Jane pomyśli sobie po przeczytaniu tego tekstu. Mam nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy, że to o niej.
    CHolera, dziewczyno, oni się kochają, weź ty ich w końcu połąąąąąąąąącz!
    Leć szybciej z tymi rozdziałami, bo chcę już zobaczyć serię 4!:D
    rossomefanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń