środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 65

-  O mój Boże! Hhahahaha! - stoję na pomoście zanosząc się śmiechem. Co za uczucie! Po raz pierwszy widziałam jak ktoś odrzucił tego tlenionego pajaca.
- Oj przepraszam! - zostają popchnięta przez jakiegoś chłopaka sądząc po głosie. Przez niego prawie wpadłabym do wody, ale szybko złapał mnie za nadgarstek. Uff! Całe szczęście, ze mnie złapał, bo inaczej wylądowałabym w wodzie jak Gwen, a tego nie chciałam.
- Spoko. - uśmiecham się, strzepując włosy z oczu. Spojrzałam na niego i zamarłam. Był... idealny. Miał takie piękne, lśniące czarne włosy, mleczną cerę i błękitne oczy. Wyglądał na tak oziębłego, co jeszcze bardziej dodawało mu tego mrocznego uroku. - Spoko. - o cholera! Powtarzasz się... - Tak, w ogóle to... - chciałam coś powiedzieć, ale zauważyłam, ze nie ma już go koło mnie. Zobaczyłam jak parę metrów dalej wskakuje do wody i podpływa do swoich mniej urodziwych kumpli. Nie wiem czemu, ale coś zmusiło mnie by spojrzeć w stronę Ross'a. I to był błąd. Słowa, które padały z jego ust były tak wyraźne jakby ktoś wykrzyknął mi je wprost do ucha. Otrząsnęłam się, posyłając mu złowieszczy grymas i zawróciłam w stronę domków.

- O widzę, ze ty też sobie nieźle popływałaś! - krzyknęła JJ unosząc wzrok znad "Ambicji". - Dlaczego jesteś sucha?
- No bo wkurzyłam się na Ross'a!
- OMG! NA SERIO? - JJ powiedziała to z takim sarkazmem, ze przez moje ciało przepłynęły niewyobrażalne dreszcze.
- O co chodzi? - spytała zdezorientowana Gwen, spoglądając to na mnie to na JJ. No tak. W końcu ona była jedyną osobą z tego domku, która jeszcze nic nie wiedziała o mnie i o Ross'ie i o naszym trudnym życiu.
- No właśnie JJ! O co ci chodzi? - zapytałam wkurzona rzucając ręcznik na łóżko.
- Chodzi mi o to, ze czy byś nie mogła choć w te jedne wakacje zapomnieć o Ross'ie i dobrze się bawić? Wiecznie słysze tylko jak bardzo jest on okropny, a potem i tak do niego lecisz! No ja nie mogę! - chciałam już coś odkrzyknąć, ale... ona miała rację. Chcę zeby przynajmniej te wakacje były super i on nie moze mi tego zepsuć.
- Dobra JJ. Masz rację.
- Co? - zdziwiona znów unosi swój wzrok znad książki. Tak, tak, tak... nigdy w życiu nie przyznałam jej racji. Musi być ten pierwszy raz.
- Ummm... Jane?
- Tak? - spytałam Gwen, która uporczywie przyglądała się mojemu planowi zajęć.
- Jakieś 5 minut temu zaczęła Ci się matematyka z drugą grupą.
- O cholera! A ile ja mam grup?
- Tutaj masz napisane, ze cztery.
- Dobra, dzięki Gwen! Ja lecę. - krzyknęłam przez drzwi domku.

Szybko skoczyłam do recepcji po kluczyk do jednej z sal. Dano mi również białą koszulkę z krawatem. Na serio? Będę musiała to nosić na każdą lekcję?
Prędko pobiegłam do dużego budynku, w którym mieściły się wszystkie sale. Zobaczyłam grupkę strasznie wymalowanych dziewczyn i chłopców, którzy pożerali je wzrokiem. Byli oni ode mnie przynajmniej dwa lata młodsi, a zachowywali się co najmniej jakby byli po dość ostrej trzydziestce. Weszłam do toalety i założyłam na siebie bluzkę, Postanowiłam nie zakładać krawatu, bo było tak gorąco, ze bym utonęła we własnym pocie.
Bardzo ostrożnie podeszłam do klasy i otworzyłam salę. Wszyscy wpadli do niej jakby naprawdę chcieli pouczyć się tej matematyki. Boże, co się dzieje?
Spojrzałam na klasę. W pierwszych ławkach siedziały osoby, które wyglądały na swój wiek, ale im dalej patrzyłam tym bardziej wyłaniały się dziewczyny z taką tapetą, którą mogłyby odmalować co najmniej tą salę.
- Część! - machnęłam do klasy, która kompletnie mnie zignorowała. Dobra Jane. Radziłaś sobie z Ross'em, to poradzisz sobie z nimi. - Jestem Jane. Ja nie znam was, wy nie znacie mnie, ale przysięgam wam, że jeśli wszystko będzie szło sprawnie to będę wypuszczać was szybciej niż przewiduje na to dyrektor, okej? - te słowa podziałały jak czary. Wszyscy usiedli prosto na swoich miejscach i wyciągnęli zeszyty.
- Zaczniemy może od geometrii. Komu nie szło z geometrii? - ponad połowa osób podniosła rękę. - No dobra. No to może... mam tutaj napisane, ze dziś macie mieć bryły obrotowe. Jakie znacie bryły obrotowe?
- Walec, stożek i kula - mruknęła dziewczyna, o którą w życiu nie podejrzewałabym, że to wie. Jednak racją jest to, ze nie należy oceniać bo wyglądzie.
- Dokła... - ale nie zdążam dokończyć, ponieważ nagle poczułam, ze wszyscy w klasie się zdekoncentrowali. Patrzę w stronę drzwi i widzę jak do sali wchodzi Ross. Po co on mi tutaj? Po co? Cholera jasna!
- Hej Ross! - słyszę jak jakaś małolata macha do niego i wypina cycki tak, jakby to były jej życiowe trofea. Ross tylko się uśmiecha i lekko odmachuje, a dziewczyna od razu mdleje w ławce. Mam ochotę wydrapać oczy blondynowi za to całe przedstawienie.
- Hej Jane! - mówi do mnie z udawaną niewinnością. I tak wiem, ze gdyby mógł rozebrałby mnie na środku tej klasy i przeleciał na jednej z ławek. - Tamta babka na dole mówiła, ze masz mój klucz.
- Nie. - odpowiadam wkurzona. Przez każde takie przerwanie lekcji oni się dekoncentrują, a ja muszę tu spędzić kolejną minutę dłużej. - A nie... czekaj! - krzyczę, bo nagle przypominam sobie, ze przy breloczku były dwa klucze. - Proszę. - mówię zaciskając zęby i podajac mu kluczyk do dłoni. Moje palce lekko muskaja jego nadgarstek i od razu czuję te przyjemne dreszcze na plecach.
- Dzięki! - krzyczy zakręcając breloczkiem na palcu i trzaskając drzwiami. Nie mogłeś ich po prostu zamknąć!?!? W mojej głowie toczy się wojna i nawet nie zauważam, gdy jedna z dziewczyn podnosi rękę i trzyma ją od dłuższego czasu. Już chcę jej udzielić głosu, ale nagle odzywa się jakaś blondynka z ostatniej ławki.
- Chodziłaś z Ross'em. - to było stwierdzenie. W żadnym stopniu nie pytanie! Skąd ona to wie?
- Skąd te podejrzenia? - pytam spuszczając wzrok i przygryzając nerwowo wargę.
- Widać jak się na ciebie spojrzał kiedy tu wszedł. A potem te iskry kiedy dotknęliście się dłońmi! - krzyczy podekscytowana, a jej radosć udziela się prawie całej grupce dziewczyn. I co ja mam im powiedzieć? Tak byłam z nim, kilka razy mnie przeleciał, a potem się pokłóciliśmy?
- No tak. Byłam z nim chwilę, ale uznaliśmy, że to nie dla nas, więc... no. Zajmijmy się matmą.
- Dlaczego zerwaliście? - No nie!
- Słuchajcie! Chcecie stąd wyjść czy siedzieć tu cały dzień?

Chęć uwolnienia się ze szkolnej ławki w jeden z cieplejszych dni zagórowała nad chęcią poznania mojego życia uczuciowego. Do końca lekcji żadna z tych typiar nie męczyła mnie, ani mojej głowy.

Wróciłam do domku i od razu poszłam pod prysznic. Nieźle się spociłam udzielając korków tym idiotom, ale większość osób nawet nieźle sobie radziła. W środku nikogo nie było, ale spojrzałam na tablicę i zauważyłam, ze JJ za dwadzieścia minut kończy chemię, a Gwen dopiero ruszyła na biologię. Nie obchodziło mnie kompletnie gdzie jest Pamela, bo już po paru minutach jej dzisiejszego gadania miałam jej dosyć.
Użyłam waniliowego żelu, a do włosów rumiankowego szamponu, który zawsze dodawał mi jakieś wewnętrznej energii.
Wychodząc z łązienki dostrzegłam, ze Pamela kłóci się z JJ, która właśnie wróciła do domku.
- Słuchaj mnie wypacykowana lalo! Weź swoje szanowne rzeczy z mojej szafy. To nie moja wina, ze nie mieścisz się ze swoimi super ciuchami od najlepszych projektantów! Schowaj je do domku swojego tatusia, skoro tak bardzo ci na nich zależy! - krzyknęła wypychając Pamelę za drzwi.
- Haha! - zaśmiałam się wyciągając sukienkę z walizki. Uwielbiam JJ. Niby taka drobna, słodziutka, a posiada tak burzliwy charakter, ze gdyby tylko chciała mogłaby mieć co tylko chce. Ale jest na to zbyt skromna.
Założyłam na siebie sukienkę, a mokre włosy związałam w lekki warkocz. - Jak tam chemia?
- Weź nie pytaj! Mam dosyć tej zgrai debilów. Jeszcze muszę nosić ten durny mundurek! A matma? - zapytała. Nie chciałam jej mówić o tym, że jakieś małolaty pytały mnie o Ross'a, bo po tym co mi dziś powiedziała, stwierdziłam, ze lepiej nie drażnić jej tematem blondyna.
- Całkiem okej. - uśmiechnęłam się i zaczęłam wyciągać ciuchy z walizki. Przerwałam w momencie kiedy zobaczyłam za oknem domku ciemnowłosego Apollo. Musze się dowiedzieć jak ma na imię. On jest perfekcyjny. Ale nagle przypomniałam sobie słowa, które powiedział Ross nad stawem. " Jeden do jednego, skarbie!"

_________________________________________________________________________________

Osobiscie lubie ten rozdział. JEST CAŁKIEM CAŁKIEM.
A na Święta kochnii życzę wam dużo uśmiechu, sarkazmu, dużo seksu i naughty boya w życiu :D
"I tak wiem, ze gdyby mógł rozebrałby mnie na środku tej klasy i przeleciał na jednej z ławek." <--- <3 <3 <3


8 komentarzy:

  1. OMG!
    "I tak wiem, ze gdyby mógł rozebrałby mnie na środku tej klasy i przeleciał na jednej z ławek."
    Cudowne! XD czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem całkiem? Jest genialny :D!
    Ciemnowłosy Apollo - podoba mi się ten tekst. Ogólnie to go sobie wyobraziłam :3
    "Wywiad" na temat związku Rossa i Jane hahahhahahaha... To było świetne.
    No i JJ :D Bardzo ją lubię.
    Tobie życzę dużo weny, sił do pisania, dobrych wyników w nauce, sukcesów, zdrowia, szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń :*
    Czekam na next
    xoxo
    ~G~

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAH KOCHAM <3 To dopiero 2 rozdział 4 sezonu a już jest namiastka "erotycznych scenek" ! Tobie życze dużo zdrowia , szczęścia i dużo , dużo weny i cierpliwości do nas <3 WESOŁYCH ŚWIĄT ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :D
    Czekam na next ;)
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super czekam na next ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny <3
    Nie mogę się doczekać next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. http://rosslynch-smile.blogspot.com/ <--- ZAPRASZAM

    BOSKI ROZDZIAŁ ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Już nie mogę się doczekać nexta!!!

    OdpowiedzUsuń