środa, 16 lipca 2014

Rozdział 38 cz.3


- Doktorze!
- Przyj! Kochanie! Już Prawie!
Słychać płacz dziecka. Salę zalewa światło jarzeniówek. Nic nie słychać poza płaczem oraz cichym, ledwo słyszalnym oddechem ulgi pani Casterwill.
- Dziewczynka pani Casterwill. To dziewczynka.
_________________________________________________________________________________
- Jane! Chodź! Idziemy na plac!
- Mama! Mama! – piszczę. Plac! Plac Zbaw! Kocham Place! Dzieci są tam takie miłe! Wszyscy się bawimy! Śmiejemy! Ale kolana bolą! Wszędzie mam strupy, które po prostu kocham zdrapywać!
- Jane! Chodź! – mamusia wyciąga do mnie rękę. Idziemy na plac!
_______________________________________________________________________________________
- Jane! To twój pierwszy dzień w szkole.
- Mamusi! Ja nie chcę! Tutaj dzieci są inne! Nie są szczęśliwe! Nie są takie jak na dworze, na placu.
- Spokojnie. Są tylko trochę przestraszone. O! Spójrz na tą dziewczynkę co do Ciebie biegnie!
- Ceść! Jestem Jane. – mówi do mnie dziewczynka. Ojej! Ona ma tak samo na imię jak ja!
- Ja tes jestem Jane! Wiesz… będę Ci mówić JJ. Żeby się nie myliło!
_________________________________________________________________________________
- Jane! Chodź już! – krzyczy mój tata, ale ja nie mam zamiaru się ruszać. - Wiem, ze nie chcesz się wyprowadzać, ale musimy. Dostałem stałą pracę, więc chodź!
Biorę torbę, resztę pudeł, pakuję je do ciężarówki i wyprowadzam się z domu, który był miejscem mojego dorastania. Z Chicago prosto do jakieś dzielnicy w Los Angeles – Littleton.
Powoli zwlekłam się z łóżka i na czworakach podeszłam do szafy. Złapałam się za klamkę, podciągnęłam i już stałam wyprostowana przed drzwiami. Wybrałam stały zestaw. Mianowicie koszulka, jeansy i trampki. Ja uważam to za normalny sportowy strój, ale ludzi z mojej poprzedniej szkoły uznają mnie za babo-chłopa. Cóż, ale nie dlatego z niej odeszłam. Moi rodzice uznali, ze taka perfidna szkoła nie nadaje się dla kogoś tak inteligentnego jak ja. I w sumie mieli rację. Nie jestem jakaś wybitnie uzdolniona, ale denerwują mnie osoby, które myślą, ze nieuctwo to jakaś moda i ich zaleta. Przenieśli mnie do jakieś prywatnej szkoły. Mam nadzieje, ze ludzie tam są bardziej ogarnięci niż właściwie wszędzie indziej. 
Woda oblewa mi plecy. Krople spadają coraz niżej i spływają po pośladkach. W powietrzu unosi się zapach koziego mleka i jaśminu. Powoli otwieram oczy i nie wiem co się dzieje. Właśnie! Co się do cholery dzieje! Siedzę w brodziku i opieram się o zaparowaną szybę prysznica. Jak to możliwe, ze zasnęłam pod prysznicem? Jak? Chwila… to znaczy, że Ross’a tu nie było. Nie zapukał do moich drzwi, nie przeprosił mnie za Celine, nie powiedział, ze mu na mnie zależy.
Oh!...
Wychodzę spod prysznica. Wycieram włosy i starannie je rozczesuję. Nakładam na siebie piżamę, ponieważ Chris nadal nie oddał mi moich rzeczy. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Ross! Zbiegam na dół. To dziwne, ale czuję motyle w brzuchu!
- Ro…! Chris? Co ty tu robisz? – w drzwiach stoi mój kuzyn.
- Na razie mieszkam. Wszystko okej?
- Tak. – odpowiadam zawiedziona.
- Wiesz… kiedy wyszłaś Ross ostro się wkurzył. Na Celine oczywiście.
- Tak? – jestem zaintrygowana i zadowolona, ze ta idiotka dostała za swoje.
- Próbowała go jakoś udobruchać, ale on był nieugięty. Zerwał z nią tak głośno, ze cała restauracja klaskała mu za jego przemowę.
- Tak? Co powiedział?
- No wiesz coś typu… „Jak mogłaś to zrobić? Co ci strzeliło?”, a zakończył to słowami „ „Szanuje się innych”, po czym z zakłopotaną miną wyszedł i tyle go widziałem… - ale ja już nie słucham. Zastanawiam się nad słowami Ross’a, które powiedział Chris. „Szanuje się innych”! Tak… Jak można odzywać się w sprawach, o których nie ma się bladego pojęcia!? Taki ktoś gada mi o szacunku? Ktoś, kto przeleci wszystko co się rusza? Ktoś kto obrazi każdego kto tylko przejdzie koło jego zadartego nosa? Doprawdy…
Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Może to JJ? Sama próbuję siebie oszukać. Wiadomo, ze to Ross. Nie mylę się.
 Kiedy otwieram drzwi widzę w nich zakłopotanego blondyna, który przystępuje z nogi na nogę. Trochę jak w moim śnie…
- Cześć.
- Cześć. – odpowiadam oschle. Traktuję go tak jakby to on wylał na mnie pół tubki ketchupu.
- Możemy pogadać?
- Wiesz jest u mnie mój kuzyn, a to niegrzecznie zostawiać gości. Nie pokazałam mu jeszcze Littleton. – ciągnę swoją dezaprobatę coraz bardziej pesząc blondyna.
- Wiesz, że mnie to nie obchodzi. – ciągnie mnie za rękę.
- Ross! Zostaw mnie! Jestem w piżamie! – krzyczę wkurzona. – Dobra! Skoro tak chcesz iść to daj mi się ubrać! – skutkuje. Puszcza moja rękę.
- Masz 5 minut. – mówi z rękami w kieszeniach.
- Mam tyle czasu ile tylko będę chciała! – wkurzona wracam do domu. – Chris! Dawaj ciuchy! – Ale Chris mnie wyprzedził. Na kanapie leży kolejna rzecz, która jest, a raczej była głęboko skryta w czeluściach mojej szafy. Mała czarna… - Nie znoszę Cię!
- Też nie kocham, kuzynko. – uśmiecha się, na co ja wystawiam mu język. Wkładam sukienkę, a do niej trampki. Oczywiście dlatego, ze Chris jak chował moje rzeczy zapomniał sobie zapisać gdzie schował moje balerinki. Boże faceci to debile!
Wychodzę z domu. Ross stoi w tym samym miejscu i wygląda jakby czekał na rozkazy. Na mój widok w jego oczach pojawiają się wesołe iskierki. Strasznie mnie to frustruje.
- Czego chcesz? – pytam wiadomo jak okrutnym tonem.
- Zerwałem z Celine. – mówi od razu. „Sen!” - myśli moja podświadomość.
- No i? Nie dziwię ci się. Jestem ciekawa czym w Ciebie cisnęła, kiedy byłeś u niej, żeby ją… no wiesz… - krępuję się. Po co ja o mówiłam?
- Zerżnąć? – jak to możliwe, że chłopcy są tacy prości w mowie. – Tak po prawdzie nie zrobiłem tego z nią. – mówi dziwnie uśmiechnięty. Dlaczego on się śmieje? Myślałam, że dla niego dzień bez sex’u to dzień stracony…
- Dlaczego? – te słowa same ze mnie wylatują. Ugrh… muszę nauczyć gryźć się w język. – Byliście razem ponad miesiąc. Miałeś czas… - Jane. Język! Ugryź się w niego!
- Wiesz… pomyślałam, że zaliczanie dziewczyn jest… głupie.
- Allelujah!
- Tak sobie myślałem, ze po prostu… mój pierwszy raz był do kitu… wiesz… toaleta i te sprawy, więc może próbuję sobie wymarzyć mój prawdziwy pierwszy raz z każdą dziewczyną jaką przelecę i mam nadzieję, ze to z tą będzie najidealniej.
- Żartujesz? – nie wierzę w żadne słowo.
- Pół na pół.
- Znaczy?
- Próbuję czekać na tą jedyną, ale jesteś kimś w rodzaju seksoholika…
- To chciałeś mi powiedzieć? – pytam, ponieważ nasza rozmowa zmierza do nikąd.
- Chciałem Ci powiedzieć, że nigdy mi nie zależało na Celine.
- No i? Naprawdę Ross nie obchodzi mnie na kim Ci zależy, a na kim nie. – Sen się spełnia!
- Cóż… wiem, ale… po prostu… sory.
- Sory? – na serio tylko na tyle go stać. Widzę jak bierze głęboki oddech, zatrzymuję się i wygląda inaczej. Niewinnie. Nie jak Ross.
- Przepraszam.
- Za?
- Celine. Za wszystko. – wszystko! Wszystko! Wszystko! Wreszcie ten tleniony pajac wziął się za siebie i… i co? Stał się mentalnym i dobrodusznym gamoniem. Czemu jestem taka oschła. I co ja mam powiedzieć? Dobra Jane zdaj się na instynkt i powiedz…
- Wybaczam. Za wszystko. – uśmiecham się lekko się pesząc. – To wszystko? – mój zgryźliwy ton wraca.
- Tak właściwie… nie. – Ross nerwowo przystępuje z nogi na nogę. Moja podświadomość zaczyna wirować w geście wyczekiwania. Patrzę się w jego oczy wyczekująco. – Będziesz nadal udzielała mi korepetycji?
Oh! L
Korepetycje…
Korepetycje…
Cholera…
Co…
Się…
Ze…
Mną…
Dzieje…
Nagły przypływ emocji budzi we mnie bestię. Co się dzieje? Ja pytam się co to ma być? Co to ma znaczyć? Nawet nie wiem kiedy moje usta oderwały się od jego ust. Moja pierś drży. Czuję zażenowanie. Co ja ,kurde, odwalam? Moje oczy nie mają siły by napotkać jego , tak myślę, dość zszokowany wzrok. Czuję aprobatę. Nareszcie.
- Sory… - oh! Teraz zauważam jaką siłę ma to słowo kiedy to ty je mówisz. Jest takie proste i kiedy je mówimy czujemy się jakby miało załatwić wszystkie sprawy… a tak nie jest. – Tak. Mogę je poprowadzić. Korepetycje. – odchrząkuję.
- Zrozumiałem. – uff… dzięki Bogu on gada! Wygląda na rozbawionego. Moja podświadomość czuje się jakby weszła do zimnej wody w czasie letniego upału. Ross odchodzi bez słowa, ale na szczęście jest uśmiechnięty. – Um… Jane? – szybko się odwracam.
- Tak?
- O której godzinie?
- Tak jak zawsze. 18.
- Dzięki. – odchodzę.
- Jane?
- Tak?
- U mnie czy u Ciebie?
- U ciebie. – znów odchodzę, jednak mam lepszy humor. Taki pewniejszy. Nagle czuję szarpnięcie ręki. To Ross? Co on robi?
- Pieprzyć ten cały szacunek. Ja. Chcę. Ciebie. TERAZ. – to ostatnie słowo. Teraz. Teraz to mam mętlik. Co on chce teraz? W końcu mnie kocha czy nie? Chce gdzieś ze mną iść? Chce mnie pocałować?
- Jaki szacunek? Ross co ty gadasz? Co chcesz teraz?
- Pieprzyć wszystko!
- Znaczy?


- Zróbmy to. Teraz.


________________________________________________________________________________

Dałam wam dzisiaj. Trochę dłuższe...ale sama nie wiem , kiedy napiszę kolejne. Spróbuję w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuje... po prostu lubię trzymać was w niepewności.

A co do ostatniego zdania w rozdziale... cóż... myślę, że jedna osoba sie wyjątkowo ucieszy i ona dobrze wie, kto to jest :)

Aha, a to kiedy napiszę zależy od waszych komów... nie lubię ich wypraszać, ale... są fajne :)

14 komentarzy:

  1. Boski <3 Ale żeby przerywać w takim momencie ? :D Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojaaa no w takim momencie!:D mam nadzieje,ze oni w koncu beda razem, wiem,ze koncepcja miala byc taka,ze Ross bedzie bad boyem caly czas ale w sumie mogliby byc razem :D nie moge sie doczekac kolejnego Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam na początku, że to Jane rodzi xd
    W ciągu rozdziału miałam najpierw 'wtf', potem zdziffko, potem zasko, potem łach z korepetycji, a na końcu mnie wkurzyłaś - przerwać w takim momencie!!! Ale to jest magia bloga - autor wie, co się wydarzy, a czytelnik go opieprza za kończenie rozdzialu w ważnym momencie, próbujac zgadnąć, co dalej xd
    Czekam na next!
    the-story-of-auslly.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu tak bosko *-* ale moment naprawdę wyczułaś xD czekam next

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no...Sen? Serio? I jak mogłaś tak zmienić en sen...było tak pięknie. Z jednej strony cieszę się, że Naughy Boy wrócił na sam koniec, ale z drugiej...Kurwa!!!!
    Czekam na szybkiego i długiego next :D Chcę go już przeczytać...TERAZ ! xd

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim momencie serioo hahah czekam na nexta z niecierpliwoscia i mam nadzieje ze szybko się pojawi

    OdpowiedzUsuń
  7. W tym momencie ;( no ale trudno wiem że warto bedzie czekać na next ;* szacunek hahahha to było dobre ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ciekawa co dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Początek jakiś taki niefajny xd Czytam i myślę WTF o.O.... Ale to był sen, eh myślałam,że serio jej to powiedział ;/ z deka się rozczarowałam ale tą końcówką nadrobiłaś ;P Czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejkuuu świetny *-* Jass ;3 Jestem mega ciekawa, co się będzie dalej działo no i co zrobi Jane ^^ Czekam niecierpliwie na next!

    OdpowiedzUsuń
  11. mam nadzieje ze Jane wkoncu się zgodzi i ze będzie tak magicznie!! Daj szybko next widzisz jest dużo komentarzy a ja zaraz nie wytrzymam musze zaspokoić przez ciebie emocje! dawaj szybko!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaaaaaaaaaaa <333
    Jaka cudna końcówka <333
    Na początku takie...
    Co???!!!! To był sen???!!! Grrrr...
    A potem przy końcówce...
    Aaaaaaaaaaaa *O*
    Nie no nie mogę! <333
    Czekam na nexta <333
    Mam nadzieję szybko <333

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu jaki boski!!! Ale czemu przerwałaś w takim momencie?! Czekam na nexta!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. cuuuuuuuuuuuuuuddddddddddddddddnnnnnnnnnnnnnnnyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
    dawaj nexta proszę cię

    OdpowiedzUsuń