Godzina
Prawdy… czas postawić wszystko na jedną szalę..
Ulica. Około 20 stopni. Lato się niedługo zaczyna. I tak jest zbyt gorąco
jak na marzec. Niedługo są także testy. Ale kogo teraz obchodzą testy? Kogo
obchodzi to, że w szpitalu rodzi się nowe życie? Kogo obchodzi to, ze właśnie
ktoś umiera lub ginie? Kogo obchodzi to, że właśnie teraz ktoś wygrywa konkurs
lub przegrywa życie? Ja znam odpowiedź. NIKOGO. Przynajmniej nikogo z naszej
dwójki. Nie obchodzi to żadnego Ross’a i żadnej Jane, którzy tutaj stoją.
- Dobra… może postawmy sprawę jasno. Musimy się do czegoś przyznać. Znamy
się rok. Jeden bardzo długi rok. Poznałam Cię jako… niegrzecznego i
rozkapryszonego pajaca, który myśli tylko o sobie, a…
- A ja Cie poznałem jako przestraszoną i wypaczoną oraz wygórowaną kujonkę.
- Daj mi skończyć. Ten rok zmienił dużo… Ja jestem inna, a ty nie jesteś
sobą. Cóż tak pół na pół. – rumienię się na wspomnienie jego ostatnich słów. –
Zmieniło się moje podejście do ludzi, ale nie poczucie własnej wartości Ross! –
jestem zdenerwowana tą sytuacją, ale w sensie denerwuję się, panikuję!
- Ale moje tak. – mówi, a ja spoglądam na niego podejrzliwie. – Wiesz…
pamiętasz Jessicę? Ona… - nie słucham. Rozklejam się. Jesssica jest z
Brandonem. Moim Brandonem! On jest mój. Zawsze był. On był moją miłością… ale
kocha się tylko raz. Czyli… skoro go straciłam to znaczy, ze nigdy go nie
kochałam. Przynajmniej nie na 100 procent. A więc miłość, tak? Nie należała do
Brandona. W sumie czemu się dziwić? Miałam wtedy 14 lat kiedy się nim
zauroczyłam, więc moje serce nie było na tyle dojrzałe. Ale czy jest teraz? –
No i tak było. – ocknęłam się dopiero pod koniec wypowiedzi Ross’a.
- Tak, tak było. – błądzę między myślami.
- Halo! Jane! Słuchasz mnie?
- Tak. – nie słucham.
- Nie słuchasz. – Jezu! On przeszywa mnie na wylot! Brąz jego oczu tańczy
po mojej duszy tłamsząc ją na 1000 sposobów. Zaczynając od walca Wiedeńskiego
kończąc na Breakdance.
- Przepraszam, ja po prostu… zastanawiam się.
- Przestań myśleć! Zdaj się an intuicje! – jest podekscytowany jak małe
dziecko.
- Hej. Ten tekst jest z tego twojego serialiku! – bystrze zauważam i
uśmiecham się pogodnie.
- Może. – przyznaje uwalania swoje białe zęby. Bierze mnie za rękę. Mrużę
oczy. Co on robi? – Dokończ to co mówiłaś.
- No, więc… - próbuję przypomnieć sobie moją przemowę. – Poczucie własnej
wartości się nie zmieniło. Nie wiem jak zmieniło się twoje, ale jestem pewna,
ze nie chce tego poznawać. – tak w sumie to nie jestem pewna.
- Chodzi o to… - wkłada ręce w kieszenie. – Że nie szanowałem siebie i tych
moich lasek. Ale teraz chce to zrobić z tobą.
- A czym by to się różniło?
- Tym, że Ciebie szanuję.
- Ta… czułam ten szacunek przez cały rok. – każde słowo ocieka irytacją.
- Dobra przyznaję. – jest rozdrażniony. – Jestem Naughty. Jestem
gówniarzem, który myśli, że wie wszystko, który myśli, ze może mieć każdą, ale
przychodzi taka frajerka, która przez cały rok odpycha jego nieudane zaloty, a
on się wścieka i jeszcze bardziej ją odpycha swoim seksistowskim zachowaniem.
- Czekaj… co?
- Chodzi mi o to, ze teraz pomyślisz sobie, ze jestem jakimś… tak prawda
jestem niegrzecznym chłopcem. Wszystko mnie podnieca. Ale nie żartowałem kiedy
mówiłem, że ty mnie podniecasz. Byłem cholernie szczery. Podniecasz mnie
najbardziej z całej szkoły i od początku chciałem Cie przelecieć.
- MM… romantyk. – z moich ust wylewa się sarkazm.
- Więc zrób to ze mną bo… cholera no…
- Masz problem z wyrażaniem uczuć? – śmieję się.
- Coś w tym stylu. Dobra… - bierze wdech. – Zależy mi na TOBIE! – prawie
krzyczy.
- Nie wiem czy Ci wierzyć. – jestem idiotką.
- Dlaczego?
- Bo kiedy mnie przelecisz pochwalisz się kolegą, a mnie będą mieli za
puszczalską.
- To co muszę zrobić?
- Nie wiem… - nie wiem. Czemu mu nie wierzę? Tak po prawdzie wierzę, ale
nie jestem pewna czy on wierzy sobie. Po prostu chodzi o to, ze teraz jest kochany
taki nie Ross’owy, ale za chwilę znów stanie się sobą. Tym opryskliwym,
chamskim pajacem.
Ross nagle klęka. C…O…? Co on robi? Wiem, ze nie chce mi się oświadczyć,
ale…
- Jane Casterewill czy przyjmiesz ofertę tego seksistowskiego,
opryskliwego, chamskiego, debilnego, niewyuczonego pajaca? – jest… uroczy. Ale
co mam zrobić? Chodzi o tą ofertę, ze chce ze mną być czy o tą, ze mam mu dać
się przelecieć? To frustrujące, ale i śmieszne.
- Którą ofertę?
- Jesteś moja? Teraz… - Co? Mam pytającą minę. Ross chyba wie, że wyraził
się niejasno. – Zależy mi na Tobie. Bardzo. Więc może zapytam jeszcze raz czy
ten seksistowski, niewyuczony, opryskliwy, chamski, debilny pajac może Cię
przelecieć? – mówi, a koło nas przechodzi jakaś staruszka. Zaczynam się śmiać.
I to tak perfidnie. Nie wytrzymuję ze śmiechu. Ross sfrustrowany wstaje z
ziemi. Minę ma zażenowaną co mnie wprawia w dobry nastrój.
Więc Jane… zapytaj sama siebie. Czy jesteś jego? Przyjmujesz tą ofertę.
Uśmiecham się pobłażliwie.
Dowiódł, że mówi prawdę.
Przynajmniej tak się zdaje.
W końcu nie będzie to mój pierwszy raz, więc nie ma się czego obawiać, nie?
Kiwam potwierdzająco głową.
_________________________________________________________________________________
Cóż, zgubiliśmy tu Naughty Boy'a, ale myślę, że teki bieg wydarzeń jest ok,
bo w końcu to mój blog i mogę tu wyczyniać co chcę. Nawet wkleić inwazję
kosmitów. Cóż, a czy TA SCENA naprawdę będzie o tym zadecyduje JA! W końcu
jeśli będzie to spokojnie jestem po 3 częściach Grey'a, więc dam radę zrobić
prawdziwe widowisko... przynajmniej postaram się. :)
OMG! Zajebisty rozdział ;3 I taki jakby zwrot akcji bo Naughty a teraz taki jak nie Ross xD Ale podoba mi się ten pomysł xD Ogólnie zajebisty rozdział <3 Nie mogę się doczekać kiedy dodasz next :*
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie ;)
http://perfekcja-R5.blogspot.com
Jedno słowo - ZAJEBISTY! Oczywiście wolę Naughty Ross'a, ale taki też jest świetny ;3 Tak długo czekałam na ten moment i jak się okaże, że to jej kolejny sen, to cię znajdę, przyjdę i przywalę patelnią xd Za szybko się rozdział czyta niestety ;// No ale... Niecierpliwie czekam na next i po prostu... Kocham tego bloga <33 Dodawaj szybko następny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńKocham Cię. Amen.
OdpowiedzUsuńTaki se... To Naughty blog, tu powinno być ostro a nie słodko ;P Jane tak szybko się dała...? ehh ... może to kolejny sen, tym razem blondasa? Oby... czekam na next.
OdpowiedzUsuńGdyby było cały czas ostro, to aż czytać by się nie chciało, bo to byłoby takie... no nie wiem, jak to powiedzieć, no ale gdyby się rżnęli co drugi rozdział, to też nie byłoby dobrze xd Oczywiście Naughty Ross, to Naughty Ross, ale czasami można odejść trochę od tej koncepcji, żeby coś się działo ^^
UsuńJakie takie se? Ile można wytrzymać naughty boy'a. Dziewczyno! Co jak co, ale 100 rozdziałów naughty to moje serce nie wytrzyma.
OdpowiedzUsuń''- Masz problem z wyrażaniem uczuć? – śmieję się.
- Coś w tym stylu. Dobra… - bierze wdech. – Zależy mi na TOBIE! – prawie krzyczy.''
W tym momencie zrzuciłam laptopa z moich kolan, wstałam z łózka nogą wyrywając przy tym słuchawki i zrobiłam ze swoim ciałem coś, czego sama nie potraię nazwać. Tak, przez to pieprzone ''zależy mi na tobie''! Szkoda trochę, że chodzi o przelecenie, a nie bycie parą. Ale nie można tak z dnia na dzień przestać być naughty, masz rację.
Kurde, ale ta słodycz jest potrzebna. Uwierz, co za dużo to nie zdrowo.
KOCHAM, LECĘ, CZYTAM