czwartek, 18 września 2014

Rozdział 51 cz.1


Urodziny

Jezus, mam naprawdę tego dosyć. Mogłam właśnie mieć przyjemne chwile z osobą, która naprawdę lubię, ale w mojej głowie znów zagościła platynowa czupryna. Nie mam juz szesnastu lat. Teraz jestem dojrzalsza i powinnam umieć już wybrać, ale nie! Ja zachowuję się jak mała gówniara, która bawi się między trzema facetami jeśli liczymy Brandona.
- Halo? - JJ dzwoni w odpowiedniej chwili. Zawsze mam ochotę przerwać moje dzikie myśli, ale jakoś słabo mi to wychodzi. Ona jednak trafiła w porę.
- Jane? Płaczesz?
- Co? Nie! - muszę pociągać tym nosem?
- Nie kłam. Co się stało?
- JJ, nie teraz. Do rzeczy? Po co dzwoniłaś? - pytam się, a nastawienie JJ diametralnie się zmienia.
- O Mój Boże! Pamiętasz, ze niedługo mam urodziny. Za dwa dni tak by the way. I rodzice pozwolili urządzić mi imprezę w domu!
- To super. - jakoś mało mnie to teraz obchodzi.
- Jane? O co chodzi?
- NIC.
- MÓW. - super! Kolejne przesłuchanie Jane Kijovsky.
- Nie chcę przez telefon.
- To przyjdę do Ciebie na noc. Jutro i tak nie ma szkoły, bo święto, więc...
- Jak chcesz... - rzucam słuchawkę, a sama padam na łóżko. łzy same lecą mi z oczu. Płaczę, bo... bo co? Bo jestem gówniarą, która nie umie zdecydować się pomiędzy, zauroczeniem, dawną miłością, a pożądaniem?
Nie wiem co mam zrobić. Jest mi źle. Naprawdę mam okres, więc nie muszę czuć się winna, ze spławiłam Szarego.
Jedyne co mi przychodzi teraz do głowy to zapomnieć o całym Bożym świecie.
Picie...
Kiedyś nie lubiłam alkoholu, ale teraz nie widzę lepszego wyjścia.
Idę na dół do piwniczki by wyciągnąć z niej alkohol, który tata trzyma pod kluczem. Oczywiście wiem gdzie ejst klucz. Według mnie przerastam inteligencją każdego kogo znam.
Raz, dwa, trzy. Trzyma go w trzeciej książce od prawej na drugiej półce. Niezła kryjówka, gdyby nie to, że ja interesuję się II wojna światowa i dość często sięgam po te książki. Typowe dla ludzi, którzy kompletnie nie znają swoich dzieci.
Kiedy go znalazłam byłam ciekawa od czego on jest, a w domu nie trzymamy zbyt wiele rzeczy pod kluczem, więc szybko poznałam odpowiedź.
Nie lubię schodzić sama do piwnicy, ale trudno. Szerokim łukiem omijam winiarnie, ponieważ wiem, ze brak wina tata akurat zauważy.
Ruszam w kierunku mniejszej piwniczki i z jednego barku wyciągam whiskey.
Lecę szybko na górę, po raz kolejny padam na łóżko.
Pierwszy łyk, drugi łyk... i tak powoli schodzi cała butelka.
Jestem rozbawiona i ożywiona. Oglądam jakieś głupie filmy na komputerze i czuję jak moje ciało buzuje. Jest ciepłe. Rozgrzane.
Po chwili słyszę dzwonek do drzwi i ledwo utrzymując równowagę na schodach puszczam się w głąb holu.
- Siemasz JJ. - wpadam w ramiona koleżance, a ona ostrożnie się odsuwa.
- Jane jedzie od Ciebie alkoholem! Co ty robisz?
- A. Co? Coś? Złego?
- Chodź. - JJ bierze mnie pod ramiona i delikatnie prowadzi na górę, ale nie w stronę mojego pokoju tylko łazienki. - Klękaj!
- JJ!
- Już. - wskazuje palcem na toaletę, a ja posłusznie niczym owieczka klękam przy desce. JJ delikatnie leje mi wodę na kark, a ja wsadzam dwa palce by zwymiotować. Co jak co, ale lepiej to zwymiotować niż później mieć chorobliwego kaca. Kiedy już wiem, że nic ze mnie nie ujdzie odsuwam się od toalety i siadam przytulając się do kolan.
- Co Ci strzeliło? Nigdy nie byłaś fanką promili! - krzyczy na mnie podając mi szklankę wody.
- Wiem, ale uznałam, ze to...
- Dobre wyjście? Alkohol nigdy nie jest dobrym wyjściem, nawet jeśli przez chwilę czujesz euforię to później tylko spadasz w dół. - świetnie. Pouczenia panny Kijovsky nie są moją ulubioną rzeczą na świecie. - Będziesz jeszcze wymiotować? - przeczę głową. - To chodź do pokoju.
JJ podaje mi rękę i, gdy tylko docieramy do pokoju, rzuca mi piżamkę. Przebieram się szybko i wchodzę pod kołdrę, czekając aż szatynka wróci z herbatą.
- Opowiadaj o co chodzi? - pyta podając mi odurzającą herbatę. - Ross? - kiwam. - Boże, co on znowu Ci zrobił... wy jesteście jak małżeństwo. Wieczne kłótnie, ale i tak się .
- Nie kochamy!
- Wiesz taka mała podpowiedź. Gdybyś go nie kochała, nie upiłabyś się w trzy dupy! - prawie na mnie krzyczy, a mi i tak pęka głowa. - Może w końcu porozmawiajcie na poważnie.
- Ale jak ja mam rozmawiać na poważnie z kimś kto przeleci nauczycielkę za dobrą ocenę?
- Każdy popełnia jakieś błędy...
- Ale on jest największym błędem.
- Lubie go, ale to nie jest ktoś kogo kocham.
- A niby kto jest tym kimś? Brandon? Słuchaj ten twój Brandon ma dziecko z Jessicą, pamiętaj! A Jason? No nie wiem, ale wydaje mi się, ze on nie jest dla Ciebie.
- Po czym tak wnioskujesz?
- Po tym, ze tylko przy Ross'ie jesteś taka... nerwowa. Przy Jasonie jakoś za łatwo Ci idzie.
- JJ! Nie chcę słuchać kolejnego przemówienia na temat tego, ze kocham tą męską dziwkę! Nie chce widzieć kogoś takiego na oczy! Rozumiesz? Chcę iść spać. Kładę się i odwracam w stronę drzwi tak, żebym nie mogła patrzeć na JJ. Po chwili światło zostaje zgaszone, a JJ kładzie się obok mnie.

Promienie słoneczne budzą mnie ożywczo. Praktycznie nie czuję bólu głowy i teraz jestem wdzięczna JJ, ze kazała mi wymiotować i dała mi tą całą herbatkę na humorek. Odwracam się w jej stronę.
- Dzień Dobry! dziś ważny dzień!
- Ale twoje urodziny są jutro.
- Tak, to prawda, ale potrzebne jest parę rzeczy, żeby odbyła się impreza. Poczynając od cateringu po mój strój!
- A zaprosiłaś już ludzi?
- Tak. Zajęłam się tym wczoraj.
- I co? Ilu ma ich być?
- Ym... - widać, ze raczej nie chce mi tego zdradzić.
- MÓW.
- Około 80...
- Co?! Dziewczyno to jest mnóstwo osób, a wiesz jak to się kończy. Przyjdą z osobą towarzyszącą i zrobi się z tego Projekt X, a uwierz ja wiem wszystko o tym filmie. - Oglądałam go z 20 razy!
- Spokojnie rodzice wybywają na cały weekend.
- No dobra...  - coś czuję, ze będą kłopoty.
- No dobra, wstawaj, ubieraj się i do galerii. Ale może najpierw ukryj butelkę po whiskey. - No tak!
Szybko chowam butelkę w jednej z szuflad, w której dawno nie widziałam  porzadku. Później ją wyrzucę.
Z szafy wyjmuje sukienkę w kwiaty, po czym zaczynam się malować. Już żaden wypacykowany blondyn nie może powiedzieć, ze jestem babo-chłopem.
JJ wychodzi z łazienki kompletnie odstawiona, zupełnie jak ja. Choć dziś jest święto, to moi rodzice i tak pracują, co dzisiaj jest dla mnie ulgą, poniewaz niekorzystnie by było, gdyby weszli do mojego pokoju, a tam leżałaby butelka od whiskey. Na szczęście JJ wie, ze ja zamykam się na klucz, a wczoraj kompletnie odjechałam, więc raczej nie było mowy o pamiętaniu czegokolwiek.
Kiedy tylko idziemy ulicą, JJ staje się królową miasta... no wsi, a ja lekko stąpając trzymam się z boku.
Ledwo zdążamy na autobus, ale kiedy tylko do niego wsiadamy czuję jak spływa ze mnie pot. Nieprzyjemne uczucie.
Na szczęście kiedy tylko docieramy do sklepu jestem słucha i pachnąca tylko dzięki mgiełce JJ.
- Co chcesz najpierw?
- Zaczęłabym od stroju, bo wiesz, kiedy kupimy to całe jedzenie i w ogóle to nie będziemy chciały latać po sklepach z tymi siatami.
ruszamy w stronę ulubionego butiku JJ. Chociaż nienawidzi swojego białoruskiego pochodzenia, to ten białoruski butik uwielbia.
I nagle 58779 rzeczy ląduje w przymierzalni.
- Jane, ty też coś przymierz!
- Ale ja już mam coś na twoje urodziny!
- Tak?
- Tak. - nie. Kompletnie nie wiem co założę, ale jestem w zbyt podłym nastroju, by o tym myśleć.
- To jest świetne! - JJ wychodzi z przymierzalni w srebrnej sukience, która idealnie opada na jej ciało.
- Będzie zachwycony!
- Kto? - pytam z rozbawieniem.
- Drake. - kto? Aaa...
- Ale on nie chodzi do naszej szkoły.
- No tak, ale często się widzimy. Jesteśmy razem, więc... - JJ trochę się peszy, ale ja chyba bardziej. Tak bardzo skupiam się na tlenionym, że nawet nie wiem o sprawach mojej przyjaciółki. Teraz mi głupio.
- Kupuję!
- Nie chcesz przymierzyć innej?
- Nie. nie lubię zakupów, a widzę, ze i tobie nie chce się tu stać.
- Chodźmy po jedzenie.
Bierzemy ogromny wózek i już po paru minutach jest on wypełniony chipsami, paluszkami, żelkami, napojami i czym tam jeszcze może być wypełniony.
- Ile? - Boże... JJ nie ma tyle kasy? - Tak mało? - no masz. Nowobogacka Amerykanka...
Kiedy tylko rozpakujemy te wszystkie siaty muszę podziękować JJ, ze przyprawiła mnie o ból pleców. Ile mogą ważyć chipsy?
- A co z alkoholem? - pytam kiedy wszystkie torby zostają rzucone na super-miękką kanapę w domu szatynki.
- Od kiedy Cię on tak interesuje?
- Przestań, nie mam już 14 lat...
- Fakt. Zwłaszcza, że ty i tak nigdy nie byłaś święta... mój kuzyn mi załatwia.
- Mark? - kiwa głową. - To nie musimy się martwić. - Padam na kanapę zakładając ręce za głowę.
- Co ty robisz?
- Odpoczywam?
- Idziemy do kosmetyczki! Teraz!
- Co?
- Słuchaj... są to moje jedyne 18 urodziny i chcę wyglądać niezwykle, zjawiskowo... - JJ rozpoczyna swoją "zjawiskową" gestykulację rąk, a ja powoli mam dosyć jej imprezy urodzinowej, która się nawet nie zaczęła.
- Ale impreza jest jutro.
- Nie, jest dzisiaj...
- Mówiłaś, ze jutro!
- Dziś w nocy! Tak około 23.00...
- JJ! Czemu ty zawsze 23.00 traktujesz już jako następny dzień?
- Nie wiem! No, po prostu jestem zdenerwowana tą całą imprezą! - szatynka dostaje drgawek i siada na kanapie poruszając ją jakby podczas jakiegoś ostrego seksu.
- Spokojnie... - wzdycham. - Chodźmy do tej kosmetyczki,a później wpadniemy po mój strój do domu. - dziewczyna tylko kiwa głową i powoli kieruje się do drzwi.

Nie lubię kosmetyczek. Jakieś wysokie, szczupłe lalunie przez cały czas ględzą jaka to masz niezadbaną cerę, włosy, czy te paznokcie. To chyba twoja sprawa jak one wyglądają.
- Auć! - JJ nie może uwierzyć, ze wyrywanie brwi tak boli. Na szczęście ja nie dałam się zmanipulować tym pstrokatym lalunią i spokojnie siedzę sobie patrząc jak JJ walczy ze swoim ciałem, by nie wykonywało żadnego niechcianego ruchu.
- Chciałaś być piękna to cierp... - zwijam się ze śmiechu kiedy po raz czwarty gromi mnie wzrokiem.

- Dziękuję. - JJ płaci kasjerce ogromną sumę pieniędzy i szczęśliwa wychodzi. Wygląda rzeczywiście fantastycznie. Piękne lśniące włosy, zdrowe paznokcie i te brwi. Trochę przerysowane, ale i tak jest nieźle. Wyglądam przy niej jak szara myszka zresztą jak zwykle.
Wchodzimy do mojego pokoju i nagle zdaje sobie sprawę, ze nie wymyśliłam co mogę ubrać na jej urodziny.
- Weź tę czarną. - JJ wskazuje na krótka sukienkę w rogu szafy. cholera! zawsze wstydziłam się ją założyć. Chris kupił mi ją kiedyś, znaczy ciocia, ale Chris wybierał, a on zawsze wybierze dla mnie ciuch, w którym poczuje się jak zdzira.
- Ale...
- WEŹ. - i po tym spojrzeniu wiesz, ze panna Jane Kijovsky nie odpuści. Z bólem serca biorę sukienkę w jedna rękę i moje zabójcze szpilki w drugą.

- Mark! - szatynka wita kuzyna przyjaznym uściskiem, a ja tylko lekko kiwam głową. Nie za bardzo lubię się z jej kuzynem, ale wiem, ze jak ma coś załatwić to, to zrobi.
- Gdzie rozładować?
- Do kuchni.
Mark zabiera się za swoją robotę, a my za swoją. On rozładowuje alkohol, a my wsypujemy przekąski do misek. Zdziwił mnie fakt, ze JJ zamówiła DJ'a. ona nie lubi takiej muzyki, no ale chyba na imprezę się przełamie.
Ja na szybko robię makijaż i kręcę włosy na lokówkę, za to JJ ostrożnie wszystko przygotowuje. Zbyt ostrożnie...

Nadchodzą... W życiu nie widziałam tylu ludzi w czyimś domu. JJ będzie miała przechlapane.
- Najlepszego! - dziewczyny, których w życiu nie widziałam obdarowują ją prezentami i całusami, chłopcy zresztą tak samo. Każdy podarunek zanoszę do jej pokoju.
- JJ?
- Tak? - pyta odbierając kolejny prezent.
- Co Ross tu robi?! - pytam wściekła kiedy blondyn przechodzi przez furtkę.
Dookoła niego biegają jakieś lasencje, a za nim idzie Szary i Dollary. Wszystko wygląda jak w filmie. Grupka popularsów wchodzi w zwolnionym tempie to domu, a lider grupy olśniewa wszystkich swoim niebanalnym uśmiechem.
- Zaprosiłam go...
_________________________________________________________________________________

Siemka...
Sorki, zę tak długo, ale testy do czegoś zobowiązują :((( :///
W sumie mogłabym dać wam go w poniedziałek, ale byłby tak krótki jak ostatni, a tego nie chciałam

Miłego czytania i zostawcie coś po sobie (czyt. komentarz)
a i w ogóle cieszę sie, ze trud, który wkładam w pisanie opłaca sie tym, ze keidy dodaję rozdział macie banana na buzi
Przynajmniej mam taką nadzieje :)

13 komentarzy:

  1. Mam banana na ryjcu, gdyż wiem, że to nie będzie zwykła, nudna impreza C:

    Rozdział bardziej dopracowany, congrats :33

    Jane, pijusie kurna xD Bo będziesz wyglądać jak Rik w akustyku hmuoy XDDD

    ----
    Zapraszam na opowiadanie z Rossem:
    http://r5-stories-by-sparrow.blogspot.com/2014/09/rozdzia-4-can-come-to-me.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu! Będzie Ross! Ja chce next!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Next! Next! Next! Czuję że w następnym będzie się działo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny jak zwykle a jj swinia zaprosila rossa normalnie zdradzila jane no ale coz
    I tak wogle jesli cie to obchodzi to mam banana: )

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuuu! W końcu :3
    nie mg sie doczekać tej imprezy :3
    ~Alex ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak! Ja też mam banana na twarzy! ;D
    LOL! ;3
    Rozdział... Cudowny! Wspaniały! Genialny! Niesamowity! <333
    Jestem ciekawa jak przebiegnie ta impreza ^^
    No bo Jane taka odstawiona... + Ross + Szary = Mieszanka wybuchowa ^^
    Czekam na nexcika niecierpliwie <333
    Buziaki ;*
    Katarina

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :)) Widzę że będzie ciekawie na tej imprezie , przeczuwam XD a zwłaszcza ze jest Szary , Ross i Jane :) Czekam na next'a : D

    OdpowiedzUsuń
  8. Szybko dodaj nexta! ŚWIETNY ROZDZIAŁ! Ja tez tak czuje ze bedzie sie działo :3

    OdpowiedzUsuń
  9. OO banan na buźce jest, oj jest :D Rozdział mi sie podoba i nie mogę się doczekać nexta bo wiem,że ta impra to nie będzie zwykła potańcówka :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebiście, że dodałaś rozdział. jest coś w twoim blogu co nie pozwala przestać go czytać
    kurde dziewczyno, cieszę się jak cholera, że JJ zaprosiła Rossa. Mam nadzieję, że on i Jane przestaną się zachowywać jak dzieci. Ona się bawi z Szarym, nie kocha go! Ja to wiem! Kurde, niech oni w końcu pogadają. Powinni być razem i wszyscy o tym wiemy.
    To jest miłość....
    A co do Rossa, to jestem ciekawa, czy on naprawdę przespał się z nauczycielką czy nie. Czy to co mówił jest prawdą? Prrrroooooszę, powiedz miii. Chociaż ja uważam, że on nie kłamie, o!
    Dobra, dziewczyno, ciagnij tę historię. Powodzenia w nauce. Czekam na kolejny rozdział!
    rossomefanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, ja tak lubię Szarego. Jeszcze go obczaiłam w 'bohaterowie' to już w ogóle. Ale oni nie mogą być razem, no nie :C

      Usuń
  11. Szary Jane i Ross... Nie mogę się doczekać! A rozdział jest naprawdę fajny:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam, czekam, nie mogę się doczekać. Pisz proszę. Mam obsesję, wychodzę tu kilka razy dziennie i sprawdzam czy coś dodałaś.
    Zapraszam:
    r5-sny-nie-spelnione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń