"Party"
Święta były niesamowite. Dostałam mnóstwo prezentów, ale najbardziej ucieszyły mnie moje wymarzone buty i nowy komputer, bo stary raził mnie prądem. Od czasu "jemiołowego" spotkania nie gadałam z Ross'em, ale w końcu minęło tylko 5 dni.Teraz siedzę przy oknie popijając kakao i zatracając się w "50 twarzach Grey'a". Co jak co, ale warto przeczytać. Niby książka o seksie! Powierzchowne gadanie ludzi, którzy słyszeli opinie mediów! Brednie.
"Chcę żeby twój świat zaczynał się i kończył na mnie". Christian! Czemu u mnie w mieście nie ma takiego Christiana Grey'a. Ja musiałam trafić na tlenionego bałwana, który - co prawda - też dużo myśli o seksie, ale Grey szanuje swoją kobietę. Ale ja nie jestem kobietą Ross'a. Szlag!
Po chwili widzę jak na dworze zaczyna mocno śnieżyć, ale się tym nie przejmuję. Czuję, że mama odgrzewa karpia z świąt, więc szybko zbiegam na dół. To cudowne, ze dostała jeden dzień wolnego i w końcu mogę z nią posiedzieć.
- Mmm... karp!
- Jane! - krzyczy na mnie kiedy paluchami sięgam po rybę - Weź sobie widelec! - upomina, a ja zdenerwowana wyciągam sztuciec z szuflady. - To co? Opowiesz jak tam było w szpitalu? U dzieci? - racja. Przecież jeszcze nie opowiadałam mamie nic o tym co się stało, bo ona wiecznie pracuje!
- Dobrze. Spotkałam Ross'a z rodzeństwem. Wiesz... tego blondyna z mojej klasy.
- Tego co zrobił dziecko tej biednej Jessice?! - syczy.
- Mamo! To nie on! To... Brandon... - nagle zaczyna mi się robić gorąco.
- Brandon?! Ten twój Brandon?
- Tak. - ta rozmowa chyba się nie skończy. Zaraz zemdleje!
- To dziwne. Taki miły chłopak, myślałam, że mu na Tobie zależy.
- Stare dzieje. Niewarte wspominek.
- No trudno. - podsumowuje i chwile siedzimy w ciszy sącząc gorące napoje. - A właśnie! Przyszła poczta i jest coś do ciebie. - wskazuje na stolik do kawy gdzie leży kilka kopert. Szybko do niej podbiegam. Rachunek, rachunek, wygraj skuter, jest! Żółta koperta jest zaadresowana do mnie. Otwieram ją i szybko odczytuję.
"Impreza Ross'a Lyncha z okazji jego 21 urodzin godz. 18.00, Downstreet 23, 29.12.2014"
Co? Zaprosił mnie na urodziny, ale... chwila! 29 jest dzisiaj!
- Mamo! Od kiedy są te koperty w skrzynce?! - zdenerwowana krzyczę, a ona od razu dostaje piany w ustach.
- Nie wiem! To mój pierwszy wolny dzień od niepamiętnych czasów, a ty mi wypominasz, ze nie wyjęłam kopert!
- Wybacz. - prycham i szybko idę na górę. Co prawda do 18.00 mam jeszcze trzy godziny, ale nawet nie wiem kto tam idzie. A jeśli będę jedyną dziewczyną, a Ross i reszta tej jego ferajny będzie chciała mnie wykorzystać? Na samą myśl mam nieprzyjemne drgawki na plecach. Biorę do reki telefon i szybko dzwonię do JJ.
- Halo! JJ! Ciebie Ross też zaprosił na urodziny?
- Omg! Tak, ale nie chciałam Ci mówić.
- Czemu?
- Bo myślałam, ze ty nie zostałaś, a ja chcę tam iść, bo wiesz, Drake będzie, a dawno go nie widziałam i...
- ALE IDĘ!
- Na serio?!
- Czemu nie? Najem się za darmo, potańczę, pogadam ze znajomymi. Wcale nie muszę wszystkiego robić z Ross'em...
- Ale i tak się odstawisz! - prawie słyszę jak się uśmiecha przez telefon.
- Tak! BO MAM PRAWO! - zdenerwowana, ale jednocześnie rozśmieszona rzucam telefonem na łóżko.
Wyjmuję z szafki czerwoną bieliznę. Tak! Czerwoną, bo sukienkę również będę miała w tym kolorze. Nakładam na stopy japonki i owinięta w ręcznik udaję się do łazienki.
Woda powoli spływa mi najpierw po włosach, a później po plecach, aż dochodzi do skóry pośladków, która pod jej wpływem dostaje "gęsiej skórki". Szybko myję włosy i nakładam na nie odżywkę. Włosy zawijam w turban i zaczynam zakładać na siebie bieliznę. Łał... w tych gatkach wyglądam naprawdę seksownie. Zakładam stanik i jak na umór spada mi jedno ramiączko, które seksownie poprawiam. Po wyjściu z łazienki szybko biegnę przez korytarz, bo mama musiała, oczywiście, otworzyć okno.
Wyjmuję biały lakier i nakładam na paznokcie po dwie warstwy. Boże... czemu ten lakier tak wolno schnie!?
Gdy wreszcie się doczekałam, szybko biegnę wysuszyć włosy, bo lokówka, którą włączyłam milion lat temu zaraz spali mi łózko.
Perfekcyjnie! Kiedy loki są już gotowe, spryskuję je toną lakieru. Maluję idealne kreski, a rzęsy tuszuję maskarą. Jeszcze tylko...sukienka. Kupiłam ja kiedyś w dość drogim sklepie, ale nigdy nie miałam odwagi by ją założyć. Ma zbyt wycięty dekolt i jest za krótka, ale myślę że wyglądam w niej wspaniale. Nigdy nie byłam skromna.
Godzina, godzina...? Mam tylko pół godziny? Boże jak ten czas płynie! Na nogi nakładam czerwone szpilki. Zmarznę! Oj zmarznę!
Szybko zakładam płaszcz i zanim mama zdąży wynurzyć się z kuchni, ja rzucam krótkie "PA!" i wybiegam z domu. Ledwo utrzymuję kontrolę na nogach... bo te szpilki są zabójcze.
Na imprezę docieram równo o 18.00. Już słyszę muzykę, która zapewne ogłuszy mnie po 5 minutach od wejścia.
Po przekroczeniu drzwi widzę wielkie straty w domu, ale w końcu to nie moja posiadłość, wiec mogę się wyluzować, choć będzie ciężko, bo jest tutaj tyle ludzi, że nie da się oddychać.
- Jane! - słyszę za sobą krzyk JJ, która już stoi u boku Drake'a.
- Hej! - uśmiecham się do niej. - Drake. - skinam głową.
- Jane. - odpowiada mi równie chłodno. - Wiesz chciałem Cię wysłać do Ross'a, ale on Cię chyba zauważył. - wskazuje palcem na postać, która chyba już od dłuższego czasu ma otwartą buzię. Ross szybko się jednak otrząsa i w zaskakującym tempie podbiega do nas. Do mnie. Bo dziwnym trafem Drake i JJ się ulotnili.
- Jane? Wyglądasz... łał. - chwilę stoimy w milczeniu i, aż czuję, że moje policzki przybierają kolor sukienki. - Prawie mi to przypomina ten czas, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Cię w takich ciuchach, ale teraz... wyglądasz... - ale nie kończy, bo jakiś kumpel łapie go za ramię.
- Ross, striptizerki przyszły! - Co? A no tak. Ross osiąga pełnomożność czy jakoś tak...? Pełnoletni jest, ale teraz może na legalu robić wszystko. Nie wiem czy striptizerki też są od 21 lat, ale... to i tak dziwne.
Chłopacy sadzają Ross na jakimś specjalnym siedzeniu i jakaś blondyna z wielkimi cycami siada na nim okrakiem i zaczyna wykonywać jakiś dziki taniec. Myślałam, że mnie to zaboli, ale jednak mnie to śmieszy, bo to jest chyba drugi raz, kiedy Ross ma tak zagubioną minę. Po chwili się jednak odnajduje i w rytm muzyki wszyscy zaczynają klaskać i ja również. Jednak po tym całym tańcu w pomieszczeniu zaczyna się robić duszno, a ja muszę odsapnąć. Wymykam się na górę do jego pokoju i siadam przy biurku. Niechcący dotykam jakiejś kartki, która jest zapisana słowami. To piosenka. O MÓJ BOŻE! To jest to, co pisał razem ze mną. No, ja tam dodałam jakieś linijki. Cichutko zaczynam sobie śpiewać, aż w końcu idę na pełen wokal i w tym samym momencie do pokoju wchodzi Ross.
Cholera!
- Ej! Niezły wokal, czy mogłabyś jeszcze raz zaśpiewać. - uśmiecha się, a ja niepewnie zaczynam nucić. - To będzie świetna melodia. - rzuca telefon na łóżko, a po chwili sam się na nim kładzie.
- Nagrałeś to?
- Tak. Ale to nieważne. Czemu sobie poszłaś?
- Duszno mi się zrobiło.
- Aaa. Ale wiesz... teraz jesteśmy w moim pokoju... sami. Jak za starych, dobrych lat. - chcę już szybko biec do wyjścia, ale chłopak zagradza mi drogę. - Mam dziś urodziny..., a ty wyglądasz tak wulgarnie w tej sukience.
- Co proszę?
- Erotycznie, seksownie... wszystko. Dawno nie widziałem twoich cycków. Może pokażesz je teraz?
- Wal się.
- Kusząca propozycja, ale nie lubię samowystarczalności. Jakbyś powiedziała "wal mię" to bym się zgodził. - blondyn niebezpiecznie łapie mnie za nadgarstki, a w oczach ma swój błysk podniecenia.
- Myślałam, ze już dorosłeś.
- Dorosłem, ale ja też myślałem, ze mnie polubiłaś...
- Polubiłam, ale kiedy udajesz takiego maczo-mena to... - ale nie udaje mi się dokończyć, bo blondyn jednym ruchem się obraca, a ja przywieram do drzwi.
- Nadal taka wygadana?
- Jedzie od Ciebie alkoholem. Odsuń się!
- Teraz mogę legalnie pić. Nikt mi tego nie zabroni. Nawet ty. - uśmiecha się, a ja powoli mdleję kiedy jego oddech dociera do mojego nosa.
- Jesteś pijany. - mruczę niespokojnie, odwracając głowę na bok. - Zostaw mnie... - szepczę i próbuję się wyszarpać. - Zostaw. - Jezus! Niech on przestanie mnie tak mocno ściskać.
Nagle jego usta wpajają się w moje, a jego język zaczyna tańczyć z moim. Próbuję się wyrwać. Jest pijany. Coraz mocniej zaciska mi nadgarstki. Chcę jakoś odwrócić głowę, ale jego usta zawsze znajdą moje. Kiedy w końcu puszcza moje wargi, spogląda mi w oczy.
Po raz pierwszy w tych jego ciemnych oczach nie widzę nic. Puste. Pijane. Żałosne,
- Dzięki. - prycha. Jednym ruchem odpycha mnie od drzwi, tak, ze prawie upadam na podłogę.
Kiedy blondyn opuszcza pokój, ja siadam na ziemi, chowając głowę pomiędzy kolana.
"Chcę żeby twój świat zaczynał się i kończył na mnie".
_____________________________________________________________
Omg. Końcówkę sama polubiłam, w ogóle ten rozdział jest spoko. Lubię go :D
Pozdrawiam - chora Sylka.
A wiecie co mnie najbardziej śmieszy :D kiedy mówicie, ze Jane czasami was wkurza, albo że czasami jej nie lubicie. Bo Jane posiada praktycznie wszystkie moje cechy i kilka własnych.
Kocham was <3
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial czekam na next
OdpowiedzUsuńRoss mnie troche wkurzyl nie lubie pijakow i. Ich wymuszania czulosci
Super czekam na next :)
OdpowiedzUsuńWow!! Rozdział genialny! Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńJane kogoś wkurza?! WTF?!
OdpowiedzUsuńJane jest świetna <333
I ja tam uwielbiam ten sezon *-*
Trochę romantyzmu nie zaszkodzi ^^
Ross zaprosił Jane <333
Fajnie, że się odstawiła ;]
A potem ten ostatni fragment...
Ross taki nachalny...
No tak - naughty ^^
Ciekawe jak to będzie dalej? ;3
Czekam na nexcika <333
Pozdrawiam ;*
Katarina xoxo
Ten Naughty boy jest coraz bardziej naughty... Lubie to. Plusik do dziennika ;)
OdpowiedzUsuńIde do szkoły, na.następnym cie pomecze :*
~Sara
Łeeeeeeeeeee a co to za końcówka xD Miało być CO innego xd
OdpowiedzUsuńNo nic i tak fajny , czeka na next ;3
Zdrowiej :P