czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 46

O nie, nie, nie, nie, nie...
Co to. To nie.
Nie ma opcji, żebym wpakowała się w to bagno. Po raz kolejny zresztą.
Nie mam już 16 lat i nie jestem głupia.
Jestem pełnoletnia, a to do czegoś zobowiązuje. Tak. Zobowiązuje mnie do niepopełniania błędów z przeszłości. A jeśli się na to zgodzę, to będzie to diametralny, kolosalny błąd.
- Panno Casterwill? Panno Casterwill! - nauczycielka wyrywa mnie z głębokiej zadumy, chociaż moje myśli nadal biegną do tych wszystkich korepetycji sprzed dwóch lat.
- Tak? - pytam sennie patrząc się w swoje knycie, które zaczęłam teraz mocno pocierać o blat ławki.
- Mam rozumieć, że się zgadzasz. - przecieram sobie przymulone oczy i zarzucam do tyłu włosy, które zdążyły urosnąć od czasu zakończenia roku.
- Tak tak. - chwila co? Nie, nie, nie. Nie zgadzam się. Nigdy. Nawet za milion lat! - Tak, zgadzam. - czy moje ciało, a szczególnie usta nie rozumieją tego co się dzieje w mózgu, który mówi nie? "A w sercu mówi tak" - moja droga podświadomość może się łaskawie zamknąć? Patrzę na Ross'a, który posyła mi wścibski uśmiech, ale on sam jest mocno zdziwiony co najmniej tak jak ja. No tak, przecież przed chwilą powiedziałam mu, ze ma spadać i wszystko zepsuł, a teraz? Tak oczywiście niech przychodzi na korki, z chęcią go pouczę, może jeszcze dam się zerżnąć? Jestem słaba.
Ross wraca do ławki i na szczęście już nie posyła mi dwuznacznych spojrzeń.

Na przerwie próbuję jak najszybciej zniknąć gdzieś na stołówce, albo w toalecie, ale marnie mi się to udaje. W połowie korytarza natrafiam na Jasona, który łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Składa na moich ustach delikatny pocałunek, a ja mam cichą nadzieje, ze Ross właśnie nam się przygląda.
I nie mylę się. Kiedy Jason trochę się ode mnie odsuwa widzę blonda, który oparty jedną nogą o ścianę przypatruje się nam spod jego tlenionej grzywki i ku mojemu zaskoczeniu - uśmiecha się. Mocno mnie to niepokoi.
- Przepraszam wczoraj za siostrę.
- To zrozumiałe. - nawet go nie słucham. Potwierdzam wszystko co mówi.
- Słuchaj, może chciałabyś wyskoczyć po szkole na biegi. Ze mną?
- Jasne.
- To świetnie. - chwila co? Nie cierpię sportu! Szczególnie biegania!
Jason jest już w połowie drogi, więc nie będę w stanie go zatrzymać i odmówić mu chorego pomysłu randki bieganej. W ramach rekompensaty mógłby mnie zaprosić do kina, na lody, albo chociaż spacer. Nie biegi! Jaki facet tak robi?
Stoję na korytarzu jak słup i nawet nie zauważam jak blondyn nadchodzi mnie od tyłu, kładzie mi ręce na ramionach i delikatnie szepcze do ucha.
- U! Biegi. Nie za romantycznie? Tylko się nie spoć. Nie chce Ciebie takiej spoconej na naszych lekcjach. - palant.
- Palant! Odwal się - niestety ma on rację. To za romantycznie nie jest. To w ogóle nie jest romantyczne!

Po lekcjach jestem wykończona. Po prostu fakt, ze zgodziłam się na korki dla tlenionego i do tego na biegi Szarego, wykańcza mnie psychicznie.
Jason czeka przed szkołą. jest już przebrany na trening, a ja muszę iść przebrać się do domu. Bierze mnie pod ramię i zaczyna opowiadać o treningu koszykówki. Dobra przyznam. Lubię siatkówkę i koszykówkę.
Dochodzimy już do domu kiedy nagle Jason pyta mnie o coś, co wywołuje u mnie niekontrolowany śmiech:
- Rodzice w domu? - a co to ma znaczyć? Wiem, ze Ross jest jego kumplem, przynajmniej  byłym, ale, ze mają tą samą gadkę. O Mój Boże. - Z czego się śmiejesz?
- Nic takiego. - haha - Wchodź.

- Co się tak wiercisz? - pytam, ponieważ Szary nie może usiedzieć z tyłkiem na kanapie.
- Fajnie, że zgodziłaś się na biegi. Niewiele dziewczyn to lubi. Niewiele dziewczyn jest też takie jak ty.
- To znaczy jakie? - o co mu chodzi?
- Takie nieśmiałe. Wiesz... zwykle dziewczyny chcą się na mnie rzucić. Nie ukrywam, ze to lubię...
- Przeszkadza Ci moja nieśmiałość? - no nie. Sam sobie mnie wybrał, a teraz narzeka?
- Nie... - tak. Wiem, ze tak. Sam tego chciałeś!
 Moja komórka dzwoni, a ja zdenerwowana idę do swojego pokoju na górze, ponieważ tam zostawiłam telefon.
- Tak? - pytam do słuchawki.
- O której ty przychodzisz? - to Ross.
- Ale, że dzisiaj?
- Yyy. TAK.
- Możesz nie używać takiego wypaczonego tonu?
- Możesz łaskawie mi odpowiedzieć. - nie. Nie mogę. Co za apodyktyczny drań.
- Ehh... - która właściwie jest teraz godzina. - Słuchaj możemy przełożyć to na jutro?
- Ale...
- Pa.

~ Ross ~
Pa? Pa?
Co się z nią dzieje?
Pamiętam jak kiedyś to ja byłem domeną, a ona coś w rodzaju uległej. Ale ona dorosła. Nie jest już małolatą na moje nieszczęście, oczywiście.
Najgorsze jest to, ze teraz pragnę jej jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Taka dorosła jest jeszcze bardziej hipnotyzująca.
Tylko, kurde, Jason! Mój najlepszy kumpel po prostu sobie ją wziął. Znudziły mu się ostre laski, więc zabrał się za Jane, która jeszcze rok temu była moja.
Usiadłem na kanapie i oparłem łokcie o kolana. Zacząłem wpatrywać się w swoje jasne conversy.

Kopię w drzwi. Perfidnie z ogromną siłą rzucam ją na łóżko, tak, że wygląda jakby wyrzuciło jej płuca w powietrze i nie może złapać oddechu. Jestem skrępowany.

Byłem skrępowany? Chyba pierwszy raz... haha. 
Na myśl nas w łóżku uśmiecham się.
- Ross!
- Czego? - czego moja siostra znowu chce?

- Wiesz… kiedy ukradłam Ci twój… Czarny Notes z Kamasutrą pomyślałam sobie, że do delikatnych to ty nie należysz, ale… zrób coś czego zawsze się bałeś, ale tez chciałeś zrobić… - przygryza wargę, a moje oczy wręcz płoną.

O tak. Mój notes. Nawet nie wiem gdzie on teraz jest.
- Co chciałaś Rydel?

Odwracam się w jej stronę. Podciągam jej sukienkę w górę. Widzi jaką sprawia mi to radość, ponieważ pierwszy raz mi się nie opiera. Czarny kawałek materiału ląduje na ziemi. a ona czuje się taka bezbronna, obnażona...

- Ktoś do Ciebie... - spoglądam przez ramię blondynce i nie mogę uwierzyć w to co widzę. Stoi przede mną Lara. Lara! Pamiętam, że odeszła ze szkoły z powodu... no tak moich docinek, ale co ona tutaj robi?
Zaskoczony podaje jej rękę, która jest bardzo gładka trochę jak...

 Masz taką piękną skórę. Zawsze chciałem jej dotknąć, ale mi uciekałaś.

- Mogę wejść? - pyta, a ja tylko kiwam głową.


Powoli w nią wchodzę.
Widzę, jak uwielbia to jak wypełniam ją od środka. Obejmuje mnie za szyję, wplata palce w moje gładkie i miękkie włosy upajając się moją obecnością w jej ciele. 

Idziemy w stronę mojego pokoju. Dziewczyna idzie pierwsza i dzięki Bogu, bo teraz to ja mogę popatrzeć się na jej nieziemski tyłek. Kiedy tylko wchodzi do pokoju dziewczyna zamyka drzwi i z wyrzutem patrzy się na mnie.
- Czego chcesz? - warczę.
- Gadałam z JJ...
- No i?
- I przyjechałam tu tylko po to by być może pierwszą osobą, która przemówi Ci do rozsądku.
- Chyba za wysoko siebie oceniasz.
- Na pewno wyżej od Ciebie. - dziwka.
- Przejdziesz do rzeczy? - zaczynam się niecierpliwić.
- Słyszałam, ze zerwałeś z Jane.
- Nie byliśmy razem - chyba...
- Ta, jasne... wiem, ze byłeś też ze mną w pewnym sensie, chociaż w ogóle Ci na mnie nie zależało...ale chodzi mi o to, ze wiem, ze zależy Ci na Jane.
- Nie zależy...
- Ross ja wiem, wie to każdy do cholery jasnej! Przyznaj się.
- No, ale ja nic do niej nie czuję...
- Jakoś to udowodnisz? - Lara rozkłada ręce i wyczekująco tupie nogą. Doprowadza mnie do takiego szału, że...


J: Chciałam krzyczeć, ale Ross rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie podpierając się rękami. I co ja mam zrobić? Marzę o tym żeby teraz weszli tu moi rodzice. Nie wiedziałam, ze on potrafi być do czegoś takiego zdolny. Wiedziałam, że lubi być niegrzeczny, ale żeby kogoś do tego zmusić? Nie wiem co mam teraz zrobić. Będę się wydzierać, szarpać i czekać aż to wszystko się skończy.

Rzucam Larę na łóżko. jestem cały nabuzowany. Powód jest taki, ze albo jestem wściekły, albo mój penis jest wściekły. Coś z tego...

Rzucam dziewczynę na łóżko, całując ją po całym ciele.
Szybki numerek nic takiego...
Zdejmuję z niej spodnie, a później jej dość skąpą bieliznę. Napieram członkiem na jej idealnie zaokrąglone biodra i zadaje sobie pytanie jak mogłem pozwolić jej odejść.
Szybko w nią wchodzę, dziewczyna jęczy, a ja jestem zadowolony.
Tak mówiłem, ze jest szybko

Całuję delikatnie usta dziewczyny, która teraz cała spocona po bieganiu siedzi na trawie i poprawia sobie język w butach. Chociaż płynie po niej po nadal wygląda pięknie i w dodatku uśmiecha się ciepło, choć wiem jak bardzo nienawidzi biegania.
Nie rozumiem jak Ross mógł dać jej odejść?

_________________________________________________________________________________

Przyznam się. Chyba widać, ze nie miałam żadnego pomysłu, ale także się przyznam, ze strasznie mi się ten rozdział podoba. jest o tym co mają oni w głowach, a nie tylko o wydarzeniach. Jest git :)


11 komentarzy:

  1. EEEYYYYYY WAIT UP
    Na końcu się zgubiłam, nie wiedziałam już, czyja to perspektywa... Jason, raight? Ostatni akapit?

    Podobał mi się fragment Rossa, gdzie wspominał tamtą noc :D

    No to co... To do nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Yyy... Trochę się pogubiłam na końcu... To jak mógł pozwolić Ross odejść Jane czy Larze???
    Rozdział ogółem super :) Nie mogę się doczekać nexta, szybko dodawaj!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z moich ulubionych Twoich rozdziałów. Jest świetny. Chciałabym tak dobrze opisywać myśli i odczucia bohaterów.
    Życzę weny i czekam na next ;)
    xoxo
    ~Bekuś~

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny :D naprawdę świetnie połączyłaś te wspomnienia Rossa z rzeczywistością ;D tylko co teraz zrobi w związku z Jane? czekam już na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny ,zresztą pisze to po każdym twoim rozdziale. Czekam na następny choć napisanie następnego rozdziału nie będzie łatwe. Ale wieże ,że sobie poradzisz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski!! Naserio juz nie moge sie doczekac ich pierwszych korepetycji! ! Zycze weny I prosze zeby rozdzial byl szybciej niz ten.. nie lubie dlugo czekac ale wiedz ze zostane z toba do konca tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny! Cudny! Cudny! <3
    I do tego napisany w inny i interesujący sposób *-*
    Emma taka rozmarzona i nie myśli co mówi, bo to 2 ciacha ^^
    Ale fajnie, że jest z Jasonem ;)
    Tylko Ross... Musiał już pieprzyć Larę?!
    Ona mówiła mąde rzeczy, ale też uległa... GRRR...
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;*
    Katarina

    OdpowiedzUsuń
  8. Za dużo namieszane. Nie podoba mi się Twój ,,nowy" styl pisania... Ten stary był lepszy... A może to tylko przyzwyczajenie (?) ;/

    Za dużo tego, tu jest wszystko i nic. Ja też pogubiłam się w pewnej chwili co do kwestii kogo to myśli. No nic czekam na next i mam nadzieję,że już nastęony rozdział bardziej ogarne... ( uf uf a może to zmęczenie...?)

    OdpowiedzUsuń