niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 48



Blondyn znika za rogiem, a ja szybko umykam do mojego domu. Jedyne o czym teraz marzę to gorący prysznic. Na korytarzu ściągam z siebie te okropne buty i kieruję się do łazienki.
Gorący strumień spływa mi po plecach, a ja czuję coraz bardziej narastający ból. Bolą mnie plecy od upadku, głowa i lewe płuco. Prawdopodobnie tam dostałam najmocniej. To dziwne, ale nadal czuję mrowienie po pocałunku Ross’a. przyjemne mrowienie.
Ross! Właśnie!
Dałam mu numer mojej mamy. Boże, a jeśli wysyła mi już jakieś perwersyjne SMS-y i co gorsza moja mam to przeczytała? Wolę nawet nie myśleć.
 I jak na zawołanie słyszę na dole stukanie obcasów mamy i głośne pochrząkiwanie taty, które zawsze budzi mnie ze snu. Jak rakieta wypadam z kabiny prysznicowej, owijam się szlafrokiem i zbiegam na dół.
- Matko Boska! Jane? Ty jeszcze nie śpisz?
- Nie. Długo się myłam. Mogę pożyczyć telefon?
- Z jakiej to okazji?
- Nie mam kasy na telefonie.
- Wczoraj miałaś doładowane konto.
- No… tak, ale jest rozładowany i nie mogę znaleźć ładowarki hehe… - drapię się nerwowo po głowie i uśmiecham się znacząco. Mama chyba zaczyna coś podejrzewać, ale chyba jest tak zmęczona po pracy, ze nie ma ochoty na detektywistyczne przygody. Całe szczęście!
Biorę od niej telefon i biegnę na górę. Tak gwałtownie wpadam na łózko, ze prawie cała pościel z niego spada.
Jest!
„ Spotkajmy się jutro o 15.00 jak możesz. Mam korki więc…”

Chwila… nie umawiałam się z nim na żadne korepetycje. Sprawdzam swój telefon i widzę tam dwie wiadomości. Jedną od Jasona:
„ W co ty pogrywasz z Lynchem?”

W to w co on zawsze pogrywał ze mną. Dugh!


„ Korepetycje jutro 12.00. Możesz się nie spóźnić?”

Nie, nie mogę! Cholera! On jest jakimś moim panem czy coś? Mógłby się zapytać, czy nie robię czegoś ważnego. Jak mogą pisać o nim w prasie, ze jest nieuleczalnym romantykiem i słodziakiem. Wolne żarty! Te gazety to same bluźnierstwa.
Ubieram się w piżamę, kładę się spać, ale jakoś nie mogę zasnąć. Myślę o Ross’ie. Ten chłopak jest… ugrh! Tak wkurwiającym hipnotyzerem, zupełnie jak Brandon kiedyś. Oh… Brandon był on moją pierwszą miłością. Wiem, że on nigdy nie przestanie mnie kochać. Pamiętam jak ganialiśmy się po plaży na obozie. Wtedy mnie pierwszy raz pocałował, i wywalili nas z obozu. Biegi przypominają mi Jasona. Dziś było tak przyjemnie kiedy mogłam się do niego wtulić… Super mam na głowie słodkiego Jasona, kochanego Brandona i wkurzającego Ross'a. No nieźle... Po chwili morzy mnie sen i nie jestem już w stanie rozmyślać o żadnym z chłopaków.


- Żartujesz, prawda?
- Nie…
- Wiem kim jesteś, ale chciałem Ci wyjaśnić, ze wcale tak nie było…
- No i? Jak mam Ci zaufać?

- Jane? Obudź się! Nie śpij do południa! – otwieram oczy i widzę jak moja mama potrząsa moimi ramionami, a mnie powoli robi się niedobrze. Na szczęście nie mam żadnych siniaków, więc mama nie zadaje zbędnych pytań.
- Aha. - przewracam się na jeden bok ziewając jak opętana. - Która godzina?
- Za dwadzieścia 12.00. - O cholercia!
Wypadam z łóżka na podłogę i dokładnie wtedy czuje jak bardzo musiałam zostać zmasakrowana przez Larę. Moje plecy po prostu wyją z bólu.
Wyciągam z szafy byle jakie spodnie i bluzkę i zanim się obejrzę, klęczę na dole zawiązując sznurówki od moich ulubionych czarnych trampek.
Nigdy mi nie zależało na tych korepetycjach, ale kiedy się nie spóźniam, to blondyn nie jest na mnie wkurzony, a ja nie mam siły na kłócenie się z Panem Naganiaczem.
Ląduje pod jego drzwiami spóźniona 5 minut i już wiem, ze będzie źle.
- No w końcu! - otwiera mi drzwi. - Ty chyba nie rozumiesz co się do Ciebie mówi! - No nie.

Koniec.

Podchodzę do blondyna z uśmieszkiem, który powinien oznaczać, ze jestem... w k u r w i o n a.
- Myślisz sobie, że przychodzę tu pełna radości? - trącam go palcem w tors. - Z wielką chęcią uczę twojego niedorozwiniętego rozumu? - popycham go palcem na kanapę, a on potyka się o nią i upada. - A kiedy stąd wychodzę to nie mogę doczekać się kolejnych korków? - blondyn patrzy na mnie przerażony, a w moich oczach szaleje wściekłość. - Uwierz, ze nie. Więc... albo przestaniesz w końcu narzekać, albo ja się stąd wyniosę. - blondyn przerażony kiwa głową, a ja czuję się zadowolona. - Świetnie!
I od tej pory siadamy przy biurku, a Ross w ogóle się nie odzywa. Niemożliwe, ze dokonałam niemożliwego. Zamknęłam choć na chwilę papę tego tlenionego debila.
Ukradkiem spoglądam na zegar i widzę, ze za piętnaście minut dochodzi trzecia. Cholera! Ja - to znaczy Ana - ma się tu zjawić za piętnaście minut.
- Sorry muszę spadać! - i zanim blondyn zdąży się odezwać ja biegnę już ulicą w stronę domu.
Jeden szybki skręt i ląduje na schodach.
W pokoju szybko wkładam na siebie jakąś spódniczkę, bluzkę i szybko nakładam tonę tapety. O tak! Musi wyglądać dobrze.
Kiedy schodzę na dół to zbiera mi się na płacz. A dlatego, ze zorientowałam się, ze muszę przyodziać buty, które wczoraj prawie mnie zabiły.
Uff! Dałam radę. Biegnę - tak szybko jak da się w tych butach. - do domu Ross'a.
Kiedy tylko otwiera mi drzwi jest szeroko uśmiechnięty. No tak, w końcu nie widzi mnie - tej nudnej - tylko mnie tą fajną. Drań.
Czas na mały pokaz.
- Hej, rodzice w domu? - oczywiście nie ma nikogo w domu, ale w końcu Ana tego nie wie.
- Nie... - blondyn uśmiecha się i delikatnie łapie mnie w tali.
- Świetnie. - uśmiecham się mściwie, ale na szczęście on tego nie zauważa.
Popycham go leciutko i po chwili ląduje on na kanapie. Przypatruje mi się uważnie.
- Słyszałam, ze lubisz jak jest ostro... - zaczynamy. - Że lubisz pewne siebie... - szepczę mu do ucha i już czuję jak jego erekcja naciska mi na biodra, na których przed chwilą usiadłam. Boże, co za palant.
- Ale wiesz, co? Jesteś po prostu frajerem, który lubi sobie przelecieć dziewczynę, bo to tylko umiesz najlepiej... z innych rzeczy jesteś zielony. Nie jesteś jakimś wielkim aktorem, tylko gwiazdeczką Disney'a... marnie... a obnosisz się ze sobą jak nie wiadomo kto... a jesteś zwykłym szczeniakiem... Frajer. - chyba za mało się postarałam, ale blondyn wygląda na zaskoczonego, ale jedyne co mnie niepokoi to ten jego uśmiech na twarzy.
- Masz rację... jestem miernym aktorzyną. - Unosi ręce w geście obrony. - Za to ty całkiem niezłą Jane... myślisz, ze nie wiedziałem?
O cholera!
_________________________________________________________________________________
Ten rozdział usuwał mi się 2 razy, więc jak ktoś wspomni coś o błędach, albo, ze do kitu to osobiście znajdę i ukatrupię...
Ale ogólnie podoba mi się, ze Jane nie jest już taka ciapowata...
Jest ok.
Dobra tak szczerze nigdy nie pisałam dla komentarzy, ale...
20 kom = nowy rozdział :8
Sprawdzę jak zadziała.

27 komentarzy:

  1. A myślałam, że Ross się nie zorientuje xD Rozdział jest świetny, nie wiem czemu mówisz, że nie. Czekam na ciąg dalszy tej jakże oryginalnej rozmowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAOBSERWUJE JAK TYLKO ZROBIE KONTO.

    ROSS, TY DEBILU.
    JANE, DZIELNA DZIEWUCHA.

    JUŻ WYŁĄCZAM CAPSA.

    Ygh. Ross, ty cweeeeluuuuuuu..... Cydttcubonia/duhoicinstubixyxtzyvinkctsyvivufij.
    .
    .
    Ok. Jestem teraz w kij ciekawa co dalej :DDDDDDDDDD

    http://the-story-of-auslly.blog.pl/epilog-so-be-it/

    OdpowiedzUsuń
  3. Walić błędy. Kogo to obchodzi? Z resztą żadnych nie widać ;)
    Rozdział boski <5 Hahaha... Ross mnie zaskoczył. Myślałam, że się nie kapnie, że to Jane. No i Jane też mnie zaskoczyła. Lubię ją taką pewną siebie.
    Czekam na next
    xoxo
    ~Bekuś~

    OdpowiedzUsuń
  4. woow ;) Byłam pewna że Ross nie ogarnie że to tak naprawde Jane ! Tu mnie zaskoczyłaś . Oczywista sprawa że rozdział miód malina xd ale ja się podlizuje haha czekam na wiecej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Sylciaaaa <33 Rozdział genialny! Pisz szybko nexta, bo nie wytrzymam! ;**
    I tak jak mówi Rebeka- walić błędy, jest zajebiście! ;*
    Co do usuwania się rozdziału----> znam ten ból -,-
    pieprzony blogger... A i następnym razem rób kopie i zapisuj rozdział na wordzie :D
    jak sie usunie- nie będziesz musiała pisać od nowa ;)
    I zaskoczyłaś mnie końcówką ;3 mądry Ross, lubię go nie grzecznego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorry ale ja napiszę.... mało ciekawy :O

    Odeszłaś totalie od tego co było a to mi się nie podoba.Czekałam na te korki a tu nic. Zero ich opisu...

    No nic, mam nadzieję,że next będzie ciekawszy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. urhirhgurefg rit3 u4 Super rozdział . Heh Ross jednak zaczaił że to ona . Kocham tego bloga , nie mogę się doczekać next'a proszę nie czekaj na 20 kom tylko dodaj nowy PROSZE

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na next'a! Świetny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział czekam na next'a :3

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział :D też myślałam, że Ross się nie zorientuje, a tu proszę ;) jestem ciekawa co teraz zrobi Jane, zatem czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja osobiście piszę i oczekuję komentarzy. Chcę wiedzieć, czy powinnam coś zmienić czy nie. Gdy pokazuje mi się ''0 komentarzy'' jest mi naprawdę przykro. Co poradzisz? Ale dość o mnie.
    Popieram! Mnie również podoba się to, że Jane nie jest już taka ciapowata. Znaczy, ona zawsze miała stosunkowo jaja, ale teraz jest naprawdę petarda! Feministka! I dobrze. Mężczyźni powinni wiedzieć, gdzie ich miejsce.
    Ale Ross jaki cwaniaczek. Rozpoznał ją i tak grał? Chyba jednak nie taki mierny aktorzyna. Ale... Zaraz, zaraz. Skoro ją rozpoznał to czy mówił prawdę o tym roku czystości? Hm.... Chcę to wiedzieć! Proszę, wyjaśnij to. Czy Ross naprawdę z nikim nie spał?
    Mnie podoba się Twój teraźniejszy styl pisania. Skoro usunął Ci się ten rozdział dwa razy, to nie wspomnę o błędzie który wyłapałam, hahaha.
    Czekam na next.
    Zapraszam też do siebie. Ponownie.
    http://rossomefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam bardzo jakie błędy?! Ja tu żadnych nie widzę, a jak ktoś będzie miał jakieś problemy to pomogę CI go ukatrupić! ;* Rozdział?! Cudny, świetny, wspaniały, jak zawsze napisany genialnie *o* Jezu! Mi się yak mega przyjemnie Ciebie czyta <3 A co do treści... Nareszcie! Ile ja czekałam na taką Jane *o* Lubię jak jest naughty ^^ Skoro Ross może to ona też <3 Ale zachowanie Rossa momentami - brak słów -,- I ON SIĘ ZORIENTOWAŁ?! A MOŻE WIEDZIAŁ OD POCZĄTKU, TYLKO CHCIAŁ ZOBACZYĆ TAKĄ JANE?! ALBO... PODCZAS TEGO POCAŁUNKU?! Grrr.... Teraz będę czekać na następny jak na szpilkach <3 Mam nadzieję, że będzie szybko *o* Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Kij z błędami ! :D Szczerze ? - Nigdy nie zwracam na nie większej uwagi ;d W końcu człowiek nie maszyna, prawda ? ^^ Ale że kiedy on się zorientował, że to Jane ??! Trzeba przyznać - nie jest tak tępy na jakiego wygląda hahaha xd Oj Tleniony, grabisz sobie, oj grabisz xD To teraz czekam na mistrzowską (tak myślę :D) reakcję Jane ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. O Boże!!!!!!!!!!!! Dziewczyno, gdzie ty widzisz błędy? Ja tam żadnego nie zauważyłam. Za bardzo byłam zapatrzona w to twoje cudo, żeby zwracać uwagę na jakieś błędy. Rozdział świetny, doskonały, cudowny, genialny i nie wiem jaki jeszcze... Xd Zaskoczyłaś mnie, nie powiem bardzo zaskoczyłaś. Jednak Ross poznał Jane. No proszę... A Jane jaka niegrzeczna - podoba mi się nowa Jane :D Jestem tak bardzo ciekawa ich dalszej rozmowy, że chyba zaraz nie wytrzymam!!!!! Dawaj mi tu szybciutko nexta chyba, że chcesz, żebym na miejscu jakiegoś ADHD dostała xd Życzę weny i cieplutko pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawaj nexta :3 :3 :3 Kocham twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Super. Ciekawe co zrobi Jane ??? Roździał chybq bez błędów

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem tylko jedno słowo genialny
    W życiu bym nie pomyślała że ross ją poznał
    Kiedy next

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeden z najlepszych rozdziałów! :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Prosze o umieszczenie linku/buttonu spisu :)

    spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Jest ponad 20 komentarzy! Więc mam nadzieję że rozdział będzie szybko;) I miej w dupie tych wszystkich co narzekają na jakieś dobne błędy! Ja cię kocham!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń