Lekcje
minęły spokojnie. Zbyt spokojnie. Ross nikomu nie pyskował. Co więcej –
kujonów, których zwykle męczył podczas długiej przerwy – teraz zostawił ich w
spokoju i nawet na nich nie patrzył. Może rzeczywiście się zmienił? Widocznie
znalazł prawdziwą miłość skoro udało jej się odciągnąć go od starych nawyków. W
sumie co ja mam do tej dziewczyny, ze od tak jej nienawidzę? W sumie nie jest
taka zła. Poza tym wzięła na mnie obowiązek korepetycji i już nie muszę douczać
tego półgłówka, czyli właściwie mam wolne do końca roku. Mam czas dla siebie!
Tak… tylko co ja mam robić? Wrócić do tego co robiłam czyli… do niczego.
Wracam, do domu, odrabiam lekcje, idę się myć i spać. Ale zawsze mogę sobie
znaleźć jakieś hobby.
Wyciągnęłam
wszystkie potrzebne rzeczy z szafki i udałam się w stronę wyjścia. Szłam ulicą
prosto do domu zastanawiając się co zrobić ze swoim życiem. Tak w sumie dzięki
Ross’owi ono było takie jakby ciekawsze, a teraz w sumie nie ma co.
Nagle na
drodze zauważyłam kogoś, kto był chyba ostatnią osobą jaką chciałabym zobaczyć.
Brandon! Szedł w moją stronę. Był rozluźniony i wyglądał jakby mnie szukał od
dłuższego czasu.
- Jane! –
krzyknął i pomachał do mnie. Co zrobić? Uciec. Zostać. Cholera jak w jakimś
filmie. Postanowiłam jednak zostać z racji tego, ze byłam obojętna temu
wszystkiemu.
- Czego
chcesz?
- Pogadać z
tobą. – powiedział pełen nadziei.
- No tak.
Ale o czym? – zapytałam z irytacją.
- Daj mi tę
ostatnią szansę.
- Wiesz co.
Dlaczego niby ja miałabym… - ale urwałam, bo zobaczyłam jak Ross i ta Norweżka idą
ulicą przytuleni do siebie cały czas się śmiejąc. Nagle Ross spojrzał na mnie
chyba po raz pierwszy odkąd wróciłam. Chciałam żeby poczuł to co ja w szkole.
Mimowolnie pod wpływem chwili stanęłam na palcach, złapałam Brandona za koszulę
i wpoiłam się w jego usta. Lekko na tyle ile mogłam spojrzałam na Ross’a. Stanął
jak wryty. Był zszokowany.
- Ross stało
się coś? – zapytała Norweżka. Ross jeszcze chwilę na nas patrzył po czym się
ocknął.
- Nie, nie
Celine. Odprowadzę Cię do domu. – powiedział, po czym zabrał Norweżkę- ową Celine
do domu, nadal nie odrywając ode mnie wzroku. Kiedy już straciłam go z oczu
oderwałam się od Brandona.
- Czyli my?
- Tak. – szybko odpowiedziałam. – Ale to jest
ostatnia szansa. A teraz musisz iść do domu, bo… bo nam dużo zadali. –
skłamałam. Tak naprawdę to nic nam nie zadali, ale nie chciałam teraz odbywać
jakiś poważniejszych rozmów, kiedy byłam w stanie euforii. Ross mnie widział.
Wróciłam do
domu, usiadłam na kanapie z paczką kwaśnych żelek i zaczęłam oglądać jakiś
serial. Nie był zbyt ciekawy, ale dla mnie w sam raz. Nagle usłyszałam walenie
w drzwi. Zaciekawiona poszłam otworzyć.
- Ross?!...
- Co Ci do
cholery odwala? Co ty ze sobą robisz?
- Cześć
Ciebie też miło widzieć po miesiącu… - powiedziałam z sarkazmem.
- Co ty
odwalasz? Czemu znowu jesteś z nim? – blondyn krzyczał w niebo głosy.
- Wiesz… to
moje życie i nie wchodź mi do niego z butami! Dałam mu ostatnią szansę!
- Po raz
kolejny!
- Nieprawda!
Zresztą co ty tu robisz? Nie musisz przypadkowo się zająć swoją nowa dziewczyną
Celine? – krzyknęłam z niepohamowaną złością.
- Ona mi udziela
korepetycji!... Zresztą… Co ty do niej masz?! Chwila…
- Co? –
zapytałam, bo nie miałam pojęcia o czym blondyn myśli.
- Czy ty
jesteś zazdrosna? – zapytał blondyn z uśmiechem.
- Nie…!
- Doprawdy? A
tak wyglądasz. A wiesz co? Celine jest nie dość, ze seksowna to jeszcze mądra.
Tego szukałem. Jesteśmy razem to prawda od jakiś 2 tygodni. Nie ma potrzeby
żebyś dawała mi te korki. – powiedział z irytującą satysfakcją w głosie. Nienawidziłam
tego tonu. Taki ton zawsze podpuszczał do zrobienia czegoś głupiego. I tak się
stało. Cała rozwścieczona podeszłam do Ross’a. Blondyn wyglądał na zszokowanego
kiedy złapałam go za koszulkę i rzuciłam na kanapę. Patrzył się na mnie jak na
opętaną.
- Taka
cudowna, tak? A „TAK” potrafi? – powiedziałam i delikatnie zbliżyłam się do
blondyna, po czym go pocałowałam. Co ja robię? Właśnie mu udowadniam, że jestem
zazdrosna. Ugrh! To wszystko przez ten ton. Kiedy skończyłam go całować blondyn
miał na sobie ten sam uśmieszek co przed chwilą. – Czego się tak szczerzysz?
- Bo właśnie
pokazałaś jak bardzo jesteś zazdrosna.
- To
nieprawda. – broniłam się.
- Ah tak?
Właśnie podeszłaś do mnie i rzuciłaś mnie na kanapę po czym zrobiłaś „tak”-
powiedział i tym razem on mnie pocałował. Nie chciał przestać za to tym razem
ja bardzo chciałam przerwać już tą scenkę. W końcu się ode mnie oderwał. Zaśmiałam
się.
- Co my
robimy? – zapytałam.
- Nie wiem.
Całujemy się ze sobą, kiedy ja ma dziewczynę, a ty chłopaka. – stwierdził. – To
wiesz co ja już pójdę. – powiedział skrępowany po czym wstał i wyszedł.
Co to było?
Co my właśnie zrobiliśmy? Całowaliśmy się po raz pierwszy nie z nienawiści. Tym
razem z zazdrości. Ale całowanie się z zazdrości jest skutkiem tylko jednego
powodu. My się… nie… nie… nie…
_________________________________________________________________________________
Jezu... taki słaby, ale serio nie lubię tego rozdziału.
Pamiętajmy o dniu matki Jutro!!!!!!!!!!!!!
dobry jest, zanim przewinęłam w dół to już myślałam,że bedzie sex scene ahhaaa:D
OdpowiedzUsuńO boże! Kocham Cię! <3 Szybko dawaj next!
OdpowiedzUsuńOMG super :D Ja też byłam pewna sex sceny... a tu znowu cisza jak makiem zasiał... czekam na next ;3
OdpowiedzUsuńZ A J E B I S T Y :3
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najlepszy z ostatnich :)
Super rozdział . Każdy jest fajny i idealny . Więc dawaj szybko nexta !!! :))
OdpowiedzUsuńHahha słaby ?? Wątpie żebyś dała rade taki napisać ;) a co do rozdziału to Miód , malina ;* ! Czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńGENIALNE! Pisz szybko następne rozdziały, bo nie wytrzymam z ciekawości xD
OdpowiedzUsuń