wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 25


Szybko założyłem na siebie spodnie i bluzkę. Niestety kiedy zabierałem się za ścielenie łóżka Lara weszła do pokoju.
- Emm… Ross? Co ty robisz? – zapytała ze zdziwieniem.
- Ja? Eeee… nieważne. Czekałem na Ciebie. – powiedziałem i objąłem blondynkę w pasie. Zacząłem ją całować i odwzajemniła to z chęcią, jednak nagle się odsunęła co mnie zdziwiło.
- Wiesz Ross… nie chcę tego dzisiaj robić. Wiesz kuzynka przyjechała i muszę ją oprowadzić…
- Poczeka 20 minut. – powiedziałem i zbliżyłem się do dziewczyny jednak ta ponownie mnie odepchnęła.
- Wiesz… nie chcę dlatego, że… no wiesz… babskie sprawy. – powiedziała skrępowana. Nie byłem przyzwyczajony do tego typu wyznań, ponieważ zazwyczaj przychodziłem i robiłem swoje. Teraz jednak zaniemówiłem i szeroko otworzyłem oczy. Co prawda miałem siostrę, ale nigdy nie chwaliła się tym przy wszystkich.
- No…ten… to ja wpadnę następnym razem. Powrotu do zdrowia! – krzyknąłem i wyszedłem z domu. Powrotu do zdrowia?! Debilu! To jest okres, a nie jakaś choroba. Ty to jednak masz zdrowo poukładane w tej głowie. 
No dobra to co teraz? W sumie i tak się spełniłem z jej kuzynką, więc jestem spokojny. To co teraz? Wiadomo, ze na pewno nie pójdę do Jane, no bo w końcu wygadałem się z tego czego nie powinienem.

„Oczami Jane”
- Wiesz co Jane? Ja… mogę zostać u Ciebie na noc. I tak wracam ze szkoły, więc książki na jutro mam. Po prostu… teraz jesteś mi potrzebna.
- Jasne, nie ma sprawy…
- To ja pójdę się umyć. Mogę jakiś ręcznik?
- Jest w szafce w łazience. – poinformowałam JJ, która teraz była w drodze do łazienki, a ja usiadłam na kanapie, by przemyśleć całą sprawę. Jak on mógł się wygadać z takiego czegoś? Wiedziałam, że jest chamem, ale że aż takim palantem? No bo, dobra sypiałam z Brandonem, ale JJ o tym wprawdzie wiedziała. Ale co z jej sprawą. Po pierwsze: Obciągnęła mu w szkolnej toalecie? Na serio? Nie dość, że w szkole to jeszcze mu? A on jej wylizał… na tą myśl się wzdrygnęłam, ponieważ pomyślałam sobie co by było, gdyby wepchnął mi język do ust podczas pocałunku. Brrr…. Jednak jakby tak sensownie pomyśleć, to, to wyznanie zbliżyło nas z JJ. Teraz wiedziałyśmy co na nas ciążyło i poczułyśmy się wolne. Nie wiem czy mogę tak powiedzieć, ale to dzięki… Ross’owi? Dzieki Ross'owi trochę bardziej się do siebie zbliżyłyśmy?
JJ zeszłą na dół nadal mając na sobie ponurą minę.
- JJ proponuję komedię!
- W sumie… czemu nie?. – powiedziała i usiadła koło mnie. Włączyłam jakąś komedię i zaczęłyśmy oglądać. Zupełnie zapomniałyśmy o tym co stało się przed godziną. Zapomniałam o Ross’ie, o Brandonie. Teraz liczyła się tylko JJ i ta komedia. Po 2 godzinach zasnęłyśmy.


Obudziłyśmy się około 7.30. Wstałam z kanapy i poszłam się umyć, a potem ubrać do mojego pokoju. Już miałam wyjmować rzeczy z szafy, kiedy usłyszałam za sobą JJ:
- No nie! Ty znów ubierasz się w te męskie rzeczy? Jane proszę Cię! Masz taką piękną figurę, a się zakrywasz. – powiedziała. W duchu się zaśmiałam, bo ona była jak Ross. Tylko, ze ona jeszcze była miła, no i nie tak zboczona. No w sumie nad tym "zboczeniem" trzeba by się zastanowić…
- JJ błagam nie próbuj mnie zmieniać!
- Proszę Jane! Tylko raz… wiesz jak teraz mi ciężko? – powiedziała i zrobiła słodkie oczka. Nienawidzę, kiedy używa tej taktyki.
- Oh zgoda! – powiedziałam, a dziewczyna ruszyła do mojej tajnej szuflady pod łóżkiem. Dała mi całkiem znośny zestaw. Koszulkę na ramiączkach, miniówkę i szpilki, których w życiu nie widziałam. Pewnie, kiedyś je dostałam i o nich zapomniałam. Ubrałam się w to szybko.
- Świetnie! Teraz Cię umaluję!
- JJ!!!
- Proszę… - powiedziała i wzięła się za eye-liner. Kiedy dokończyła swoje dzieło była wykończona i ja również. Podeszłam do lustra i nie mogłam uwierzyć, że to ja. Ona to ma jednak talent. Kiedy i ona się ubrała, było już wpół do dziewiątej, więc wybrałyśmy się do szkoły.

Z JJ droga do szkoły była jeszcze szybsza, niż zazwyczaj. Zanim się obejrzałam już byłyśmy przy drzwiach. Nagle JJ stanęła naprzeciwko nich i pchnęła je całe. Poczułam się jak w tych filmach kiedy wchodzi ta grupka popularnych dziewczyn i wszyscy się na nie patrzą. Nawet zwolniłam kroku przy przejść przez korytarz tak jak te dziewczyny, ale w połowie zabrakło mi odwagi i szybko pomknęłam do szafki. Wyjęłam książki od biologii. Bałam się, że wiele osób będzie się na mnie patrzeć, ale uświadomiłam sobie, że praktycznie każda z dziewczyn tak tu wygląda, więc jestem jedną z niewielu. Wiem na pewno, ze już nigdy się tak nie ubiorę…
Wzięłam książki od biologii, ale podeszła do mnie JJ i powiedziała, ze zaczynamy dziś matmą. No świetnie, jeszcze tego brakowało, żebym zaczęła dzień od siedzenia w ławce z tym palantem. Niestety nigdzie nie zobaczyłam platynowego blondasa. Niestety? Co ja wygaduje? Na szczęście!
Usiadłam w ławce i położyłam książki na ławce. Nauczyciel zaczął lekcje, ale musiał po 10 minutach przerwać, bo nasz książę wpadł do klasy.
- Lynch siadaj na miejsce!
- Dob… - zaczął blondyn, ale nie skończył, bo właśnie spojrzał się w moją stronę.

„Ross”
Wpadłem na matmę, jak zwykle spóźniony i zdyszany. Zwykle nigdzie mi się nie spieszyło, ale obiecałem Rydel, że poprawie się w szkole, a ona była jedyna dziewczyną, której nigdy bym nie zawiódł, no nie licząc mojej mamy. No, więc wparowałem do tej klasy i jak zwykle nauczyciel na mnie nawrzeszczał, ale ja jakoś sobie nic z tego nie zrobiłem. Odwróciłem się w stronę mojej ławki, w stronę Jane, ale jej tam nie zastałem. Zastałem tam bardzo atrakcyjną… chwila od kiedy ja używam takiej gestykulacji? Po prosty zastałem tam niezłą dupę… chwila… Czy to… Nie, to nie… Jane? Nie mogłem uwierzyć, że była to Jane. Czemu ona się tak ubrała, jeszcze dzień po tym jak się wygadałem jej przyjaciółce o tym co robi? Może ona chce wzbudzić zazdrość? Nie, to do niej niepodobne…
- Panie Lynch czy mógłby pan łaskawie usadzić swe 4 litery na krześle? – zapytał ze złością nauczyciel.
- Taa. – odpowiedziałem obojętnie i usiadłem koło szatynki.
Dziewczyna od razu odwróciła ode mnie głowę i zaczęła przepisywać zadanie z tablicy. Po 10 minutach nie wytrzymałem i zapytałem:
- Dlaczego się tak ubrałaś? – zapytałem, ale dziewczyna się do mnie nie odezwała i tak było do końca lekcji. Kiedy zabrzmiał dzwonek i wszyscy wychodzili z sali ja złapałem Jane za rękę.
- Czego ty chcesz? – zapytała i wyrwała się z mojego ucisku.
- Dlaczego się tak ubrałaś?
- JJ tak chciała, więc zrobiłam to dla niej. Dla przyjaciół jestem w stanie jeden dzień paradować jak idiotka!
- Jakoś Ci nie wierze, ale mniejsza z tym… to dzisiaj o 18.00?
- Co o 18.00?
- Korepetycje… - powiedziałem oczywistym tonem.

- Czy ty masz zdrowo poukładane w tej twojej zblondziałej główce. Ja. Nie. Chcę. Cię. Znać! – krzyknęła i poszła w stronę hali od WF. No pięknie Ross, teraz już tylko, ale kiblujesz drugi rok, albo szukasz kogoś tak cierpliwego jak ona… Chyba czas poszukać przyjaciół w młodszych klasach, bo nie dam rady znaleźć  nikogo takiego… Cholera!

4 komentarze:

  1. Nie spodziewałabym się tego! Jane i to ubranie? Ale niech to robi częściej :D Jestem ciekawa, kiedy zgodzi się na te korepetycje. Ale "kobiece sprawy" mnie rozwaliły. XD Rozdział świetny, czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bleble jak zwykle rewelka hehe ! Wiesz o tym moja królowo xD Oj blondaska pewnie nieźle zamurowało hehe :D Nie spodziewałam się,że ubierze takie ciuszki do szkoły... no,no ;3 Kobiece sprawy oczami faceta xD haha czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski <3 Świetny <3 Genialny <3 Cudowny <3 Perfekcyjny <3 Kocham Twoje opowiadanie <3 Jest idealne *-* Każdy rozdział jest wspaniały <3 A ja uwielbiam po prostu jak Jane się ubiera właśnie tak *o* Jest wtedy sexy *-* To dobrze ;D I Rossa zatkało xD Ciekawe co biedaczek zrobi? ;D Czekam na nexta niecierpliwie <3 Całuję ;* /Katarina

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję,że dziś dasz nexta bo juz nie mogę hehe :D

    OdpowiedzUsuń