Jak on mógł
to zrobić? Nie rozumiem. Wiem, ze on zawsze miał jak to ująć… popęd seksualny w
dużym stopniu, ale żeby posunąć się do gwałtu? No prawie gwałtu, bo nawet mnie
nie pocałował. Na szczęście. To zaskakujące, ze zawsze udaje mi się go
odepchnąć, nie ważne co się dzieje. Wiem na pewno jedno. Jutro idę do
nauczyciela i wypisuję się z tych korepetycji. Nie zamierzam ryzykować. Poza
tym będę miała więcej czasu by spędzić czas z Brandonem odkąd się pogodziliśmy.
Chce to wykorzystać, bo boje się, że czasami może wrócić do swoich starych
nawyków.
Siedziałam
wtulona w Brandona i cicho łkałam. Blondyn masował mnie po ramieniu. On na
szczęście już się też uspokoił. Jednak cały czas powtarzał, że chce go zabić.
Nie obchodziło mnie to czy mówi to tak sobie, czy mówił to naprawdę. Ross
wiedział, że nie jestem dziewicą i że właściwie mój chłopak wykorzystywał mnie
jak on wszystkie swoje dziewczyny. To go czyniło jeszcze bardziej nabuzowanym,
bo myślał, że w ten sposób łatwiej mu się oddam? Chyba rozwieję jego
oczekiwania. Kazałam Brandonowi iść. Na początku blondyn trochę się ociągał,
ale w końcu udało mi się go przekonać. Chciałam pobyć sama. Przemyśleć to
wszystko. Jednak nie jestem dobra w bezczynnym leżeniu i patrzeniu się w sufit, więc postanowiłam się
umyć. Rozebrałam się do naga i owinęłam się ręcznikiem w wróżki. Weszłam pod
gorący prysznic. To mi dobrze zrobiło. Wraz z woda spłynęły jakby moje
problemy. Umyłam włosy moim ulubionym agrestowym szamponem i wyszłam spod
prysznica. Postanowiłam, że dziś nie wysuszę włosów. Nie chciałam ich niszczyć,
a i tak dla nikogo się nie stroję. Wytarłam je tylko w ręcznik, który potem
odłożyłam na kaloryfer do wyschnięcia. Na koniec odrobiłam lekcje i szybko
wskoczyłam pod kołdrę. Zasnęłam od razu z powodu dzisiejszych wrażeń. Teraz muszę
tylko czekać co będzie jutro.
Następnego
dnia obudziłam się rutynowo o 8.00. Kiedy podeszłam do lustra stwierdziłam, ze
błędem było nie wysuszenie włosów, ponieważ teraz stały mi we wszystkie strony.
Nie mogłam nic zrobić, jak tylko wyjąć prostownicę i wyprostować proste włosy.
Ironia losu, co nie? Szybko ubrałam swój stały zestaw, czyli koszulka, spodnie
i trampki. Zeszłam na dół by zjeść śniadanie i jak to zwykle ja zjadłam
czekoladowe płatki. Nagle zdałam sobie sprawę, ze mój poranek to codzienna
rutyna. Zawsze ta sama godzina, ten sam schemat dnia, te same ciuchy, to samo
śniadanie. Muszę coś zmienić. Oczywiście postanowiłam zrobić coś ze swoim
śniadaniem. Zamiast jeść płatki postanowiłam wziąć twarożek oraz rzodkiewki.
Podobała mi się ta zmiana. Ross’owi podobałoby się gdybym zmieniła ciuchy. Ale
chwila. Dlaczego ja o nim myślę? Czyżbym zapomniała co robił ostatniej nocy?
Nie, nie zapomniałam
!
W szkole
pojawiłam się jak zwykle za piętnaście dziewiąta, więc udałam, się do szafki by
wyjąć książki.
- Hej! –
powiedział ktoś kto za mną stał.
- Odsuń się
albo dzwonię na policję! – krzyknęłam, ponieważ ów osobą okazał się Ross.
- Spokojnie
w szkole nic Ci nie zrobię.
- Ale co
będzie po szkole. Przepraszam, ale rezygnuję z tych korków.
- Co? Nie
możesz! – krzyknął oburzony.
-
Oczywiście, że mogę. Sory, ale nie kręcą mnie osoby które chcą mnie tylko
przelecieć!
- Na pewno?
A ten twój amant? Powiedz mi, ile razy dawałaś mu dupy? – zapytał Ross z głupim
uśmieszkiem na ustach. W tym momencie moje nerwy puściły. Zdjęłam plecak z
ramion i od razu rzuciłam go w Ross’a. Chłopak krzyknął i upadł.
-
Casterwill! Co to ma znaczyć? – krzyknął pan od geografii. Cholera!
- Prze pana!
On…
- Nie
obchodzi mnie co on zrobił, bo dużo by wymieniać. Ja widziałem Ciebie jak
rzucasz plecakiem, więc dzisiaj widzę Cię w kozie!
- Co? Ale…
- Żadnych „ale”
– powiedział i odszedł. No to super! Chciałam się od niego odseparować raz na
zawsze, a teraz znów spędzę dodatkową godzinę z tym palantem! Nie ma to jak
dobrze zacząć dzień!
- Nie
odpowiedziałaś mi!
- Spadaj… -
powiedziałam, ale samo „spadaj” wydało mi się mało zaczepne wiec dodałam. - …Rossy!
– dokończyłam, a blondyn poczerwieniał ze złości.
- Nie mów
tak do mnie!
- Będę Cię
szanować tak jak ty szanujesz innych. Czyli wcale! – powiedziałam i udałam się
do klasy. Dzień w szkole minął jak zwykle szybko, ale oczywiście na koniec
została ta okropna matma, którą muszę spędzić z tym pedofilem w ławce. Na
lekcji Ross był coraz bardziej natarczywy. Zaczął smyrać mnie po kolanie.
Wiedział, ze nie mogę nic zrobić, bo inaczej skutkowało to koleją godziną kozy,
a tego nigdy bym nie chciała. Pod koniec lekcji podeszłam do nauczyciela:
- Proszę
Pana! Chcę powiedzieć, że nie chce uczyć już Ross’a.
- Dlaczego? Co
on Ci zrobił?
- Nic
takiego! Po prostu nie umie się skupić. – skłamałam.
- No dobrze.
Nie będę Cię zmuszał.
- Dziękuję
panu!
- Ale wiesz,
dzięki tobie w końcu coś załapał. Mozę jeszcze nad tym pomyślisz? – zapytał. Uhh,
nie cierpię kiedy wychodzą z tą gadką. Jak im wtedy odmówić?
- Dobrze
pomyślę. – powiedziałam i odeszłam ze sztucznym uśmieszkiem. Oczywiście, że nie
będę nad tym myśleć, bo odpowiedź brzmi "nie"!
Po matmie
skierowałam się do sali kar. O dziwo Ross już tam był! Usiadłam w ławce jak
najdalej od niego, jednak okazało się to nieskuteczne, ponieważ blondyn od razu
przysiadł się do mnie. Odwróciłam głowę od tego jego głupawego uśmieszku.
- Czego ty
znów chcesz? – zapytałam ze wściekłością.
- Przeprosić…
- powiedział. Przeprosić… chwila…. CO?!?!? Od kiedy on przeprasza? Za tym musi
kryć się coś innego! Spojrzałam na niego z niedowierzeniem.
- Że… co…
takiego… ?- zapytałam mówiąc z naciskiem na każde słowo.
- Przeprosić
za wczoraj. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Walę dziewczyny jeśli tego chcą, ale
nigdy nie posunąłbym się do czegoś takiego. Ja naprawdę nie wiem co się ze mną
stało. Zwykle nie mam takiego popędu. – mówił dość sztucznym tonem, ale
wiedziałam, że jest to dla niego trudne tak przepraszać osobę jeszcze do tego
jak on to mówi „niższej rangi”. Przynajmniej się starał. – Przecież wiesz, że jestem
romantyczny!
- Ta, jasne…
- No to
powiedz, co jest dla ciebie romantyczne!
- Wiesz…
taka niespodziewana róża, buziak w policzek, nie wstydzenie się dziewczyny i
szanowanie jej. O i do tego taki bardzo romantyczny i powolny pocałunek. –
powiedziałam z rozmarzonymi oczami.
- Wiesz mogę
trochę być romantyczny skoro laski to lubią. Spełnię twoje ostatnie życzenie. –
powiedział. Złapał mnie za głowę, włożył palce między moje włosy i delikatnie
zaczął przysuwać swoją twarz do mojej. To było dziwne, ale nie mogłam się oprzeć.
Byliśmy coraz bliżej, coraz bliżej. Już tylko milimetry nas dzieliły…
Nagle do klasy
wparował jakiś chłopak. Momentalnie wstaliśmy z krzeseł. Znowu do niczego nie
doszło z czego oczywiście się cieszyłam, bo w końcu całowałabym się z innym,
kiedy mam chłopaka.
- O widzę,
że wam przeszkodziłem. – powiedział obcy mi chłopak.
- Przestań
Joel… a właśnie to jest Joel mój kuzyn, a to ten no…
- Jane –
powiedziałam z irytacją i podałam Joelowi rękę – Cześć!
- Ale co ty
tu chcesz? – zapytał blondyn. – I skąd wiesz, że tu jesteśmy?
- Przecież
wczoraj mi mówiłeś, że odbywasz karę w tej sali, więc jakoś bo dłuższych
poszukiwaniach odnalazłem tą salę.
- No dobra,
ale po co? – spytał zniecierpliwiony blondyn.
- Zluzuj
slipy młody, bo nie będziesz miał czym pchać. – powiedział Joel. No tak to już
wiemy po kim Ross jest takim pozerem. Jednak ten jego kuzyn wydał mi się bardziej
przyjazny. – Mam te twoje wyniki testów. Dobrze, że wczoraj poszliśmy do tej
kliniki, bo… - zaczął mówić, ale nie skończył, ponieważ Ross wyrwał mu kopertę
z ręki. Usiadł na ławce i drżącymi rękami ją rozerwał. Szybko spojrzał na list.
- Wynik jest…