Szłam z nim
do jego domu. Było trochę chłodno, ale raczej żmudne były moje nadzieje, ze ten
kasanowa da mi choćby rękaw od kurtki. I miałam racje. Przez całą drogę
dogryzał mi słowami "zanim wybiegłaś z domu mogłaś wziąć swój ręcznik z kaloryfera, który tak kochasz". Jednak
potem zobaczył, że już mnie to ani nie bawi, ani nie denerwuje, więc dał
sobie spokój. W końcu podeszliśmy pod jego dom.
- Proszę damy
przodem! – powiedział po czym się skłonił. Już chciałam przejść kiedy nagle
Ross, przebiegł koło mnie. – Żartowałem!
- Haha! Nie
śmieszne… - powiedziałam z irytacją.
Ross walił w
drzwi krzycząc, że mają otwierać.
- Nie możesz
po prostu zadzwonić?
- Chyba
dawno się przekonałaś, ze ja odbiegam od zasad… - powiedział Ross, kiedy drzwi się
otworzyły.
Tym razem
otworzył jeszcze inny członek rodziny.
- Ross
wreszcie… ooo! Kto to? – zapytał długowłosy brunet.
- To ten no…
nie czekaj! Ja pamiętam! Jasmine!
- Jane!
Cześć! – skierowałam rękę do jak przypuszczałam brata blondyna.
- Cześć…
Rocky jestem. Ross po co ją przyprowadziłeś?
- Rodzice w
domu?
- Nie…
- No widzisz
na imprezę ja przyprowadziłem! Rodzice ją z domu wywalili!
- Nie
prawda! Po prostu trochę się wkurzyłam, a wszystko przez… - chciałam już
powiedzieć, ale Ross zasłonił mi usta ręką.
- Nie
poskładała prania! – powiedział po czym wepchnął mnie do domu i szepnął na
ucho. – Słuchaj moje rodzeństwo myśli, ze zawsze kiedy gdzieś idę to do
biblioteki na korki, więc niech dalej sobie myślą, że jestem aniołkiem…
- A co będę
z tego miała?
- Wiesz co
mogę Ci zaoferować, ja i mój dolny kolega, chętnie się tobą zaopiekujemy.
- Wiesz,
chyba jednak zadowolę się nazywaniem Cię Rossy.
Ross już
chciał coś powiedzieć, ale weszłam do salonu. Rocky przedstawił mi Rydel i
Riker’a, których już kiedyś poznałam oraz jakiegoś szatyna z grzywką o imieniu Ellington,
który okazało się, że nie należy do rodziny. Nie ukrywam, ze nawet mi się on
spodobał.
- No to co
robimy? Może jakiś horror? – zapytał Riker.
- Nie,
przecież Ross nie lubi…
Spojrzałam się
na Ross’a z niedowierzeniem. Ten szpanujący swoim ciałem, nieustraszony i
wiecznie pyszny bufon boi się zwykłych horrorów? No nie wierzę!
Ross
spojrzał się na mnie ze strachem. Poznałam jedną, no w sumie drugą z tajemnic,
jeślibym miała liczyć sex-notes.
- Nie, nie
chcę filmów, znudzi nam się szybko… - powiedział Ellington. – Może, pogramy w
butelkę? – zapytał.
- Mamy, tu
tylko jedną dziewczynę, bo sorry, ale ja z wami całować się nie będę. –
powiedziała Rydel do braci.
- Wiesz możemy
dawać różne wyzwania. Rodziców nie ma więc możemy się zabawić. Pytanie tylko
czy Jane tez chce? – zapytał Rocky, kierując twarz w moją stronę.
Całe
rodzeństwo spojrzało na mnie. Co miałam powiedzieć? Nie chcę, przyszłam do
waszego domu, bo tak kazał mi wasz brat? Poza tym nie chcę się całować z Ross’em,
bo przed chwilą chciał mnie zgwałcić? Nie, nie szantaż zostawię sobie na kiedy
indziej.
- Jasne.
- Dobra, to
kręcisz pierwsza.
- Nie, proszę
ja mam zawsze kiepskie pomysły na wyzwania.
- A myślisz,
że my jakie? Ross zwykle zostaje w samych bokserkach smażąc naleśniki i
recytując „Redutę Ordona”, wiec wiesz…
- No dobra…
- usiadłam i zaczęłam kręcić butelką.
- Chwila… -
powiedział Riker i pobiegł do kuchni. Po chwili wrócił z czystą wódką.
- Skąd to
masz? – zapytałam.
- Z kuchni…
- Ale w Stanach alko jest dozwolone od 21 lat…
- No i co z
tego? Jest piątek można zaszaleć! – krzyknął Riker i wziął łyka. – To tak na
lepsze myślenie… - dodał po czym podał butelkę siostrze.
- Święte
rodzeństwo co? – zapytałam z irytacją Ross’a.
- Myślałaś,
że mówię prawdę? Uhh, chyba nadal mi zbyt ufasz… - stwierdził Ross po czym pociągnął
ostro z butelki i podał ja do mojej ręki. – No pij dalej!
Wzięłam
butelkę do ust i wypiłam kilka łyków. Po chwili zaczęła się zabawa. Kręciłam
butelka pierwsza i wypadło na Rockiego, więc wymyśliłam, że musi wsypać sobie kostki
lodu do bokserek i zatańczyć tango. Oczywiście alkohol, którego wypiliśmy trochę
więcej niż parę łyków z jednej butelki - zaczął działać.
Po pół
godzinie butelką kręciła Rydel. Wypadło na Ross’a.
- Rossy mój
kochany bracie. Bierz swoją koleżankę na plażę i spędźcie tam noc. Oczywiście macie
tylko tam spać, żeby wiecie… nic wam nie przyszło do głowy.
Z powodu
promili, które krążyły po naszych żyłach Ross, bez żadnych „ale” wstał, wziął mnie
na ramiona i wyszliśmy z domu. Ross wziął tylko parę koców i karimatę. Niósł
mnie tak przez całe miasteczko Littletown, aż w końcu doszliśmy na plażę.
- Postaw
mnie już! Hahha! Postaw!
- O nie! Kazała nam spędzić noc razem!
- Mamy tylko
tu spać!
- Ty
rozumiesz po swojemu ja po swojemu. Mnie nie można ufać! – powiedział Ross po
czym ściągnął mi bluzkę. Na szczęście jakoś jeszcze dałam radę i uciekłam do
wody. Ross szybko mnie dopadł i teraz ja leżałam na piasku, a on będąc nade mną podpierał się rękami.
Delikatnie zaczął zbliżać się do mojej twarzy. Już był tylko parę centymetrów, milimetrów,
mikromilimetrów…, ale ja się nie dałam, szybko odepchnęłam chłopaka i uciekłam
dalej. Nagle zauważyłam, że Ross mnie nie goni. Zobaczyłam, że rozmawia z kimś
przez telefon. Po chwili upadł na piasek. Podbiegłam do niego ze śmiechem.
- Co Rossy?
Słaba główka?
Ale Ross się
nie śmiał tylko zakrywał twarz. Podeszłam do niego. Nawet usiadłam na nim
okrakiem. Powoli zdjęłam mu koszulkę. Nie wiedziałam co robię. Ale nagle Ross
zrzucił mnie ze swojego ciała. Wylądowałam na mokrym piasku.
- Hej co się
stało? Nie tego chciałeś?
- Jessica dzwoniła…
- No i co z
tego! Teraz ja tu jestem. – powiedziałam kompletnie pijanym głosem.
- Powiedziała,
że guma którą wyrzuciłem do kosza była pęknięta. Podejrzewa, że jest w ciąży.
Zamurowało mnie, ale z powodu nietrzeźwości paplałam trzy po trzy.
- No w końcu
się doigrałeś! Dziewczyna to nie erotyczna zabawka.
- Słuchaj
musisz mi pomóc!
- Ja?! Niby
jak?
- No musisz
powiedzieć, że wtedy byłem z tobą na korkach…Takie wiesz, alibi.
- Kretynie
jest takie coś jak test na ojcostwo.
- Zrobię co
chcesz! Proszę…
Ross prosił
jeszcze długo, ale co ja mogłam zrobić po pijanemu? Nagle zwymiotowałam na
piasek, po czym udałam się w stronę koców, rozłożyłam je na piasku i poszłam
spać.
- Jane…
- Zostaw
mnie w spokoju! Nie wiesz czy jest w tej ciąży czy nie. Daj mi wytrzeźwieć. Pogadamy
jutro! Teraz śpij! – powiedziałam. Ross położył się koło mnie i mocno mnie do
siebie przycisnął. – Nie koło mnie!!! Odwal się zboczeńcu!
- Proszę! Chociaż
to dla mnie zrób…
- Czyli co?
- I tak
mieliśmy spać koło siebie, a nawet ze sobą…
- Rób co
chcesz! Tylko… spij już! – powiedziałam i odwróciłam się w stronę morza. Czułam
jak Ross masuje mnie po tyłku i udach, jednak nie miałam ochoty protestować. I tak
wiem, że nic mi nie zrobi. Zbyt się wkopał chłopaczyna. Przez tą noc nie będzie myślał już o niczym innym niż Jessica.
_________________________________________________________________________________
Taka mała komplikacja moi drodzy ;)
OMG! Teraz to mnie całkiem zaszokowałaś :o Kompletnie się tego nie spodziewałam! A rozdział jak zawsze niesamowity! Naprawdę fajnie piszesz ;) Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńnie wierze no ! OMG ! *o* ale zakręciłaś hehe ;3 super! Czekam na next szybko! ;D
OdpowiedzUsuńRoździał bomba dawaj szybko nexta!!!!!!!
OdpowiedzUsuń