Po tym jak wyszłam
z domu Lynch’ów byłam nieco oburzona. Nie dość, że ten koleś traktuje mnie jak
śmiecia to jeszcze mnie nie słucha. Niestety słowa Rydel zapadły mi w pamięć. „Pomyśl
nad tym.” „On naprawdę potrzebuje tych korków.”. Ugrh! Musiała to powiedzieć?
Przecież wiem, ze ten debil sam nie ruszy żadnego podręcznika, a co dopiero go
przeczyta. Jakby chociaż mnie słuchał? Ale nie! On musi patrzeć się na swoje
spodnie, zamiast zwyczajnie posłuchać przez 5 minut.
Z całej tej sytuacji
zapomniałam o Brandonie, któremu zwiałam z hotelu. Miałam cichą nadzieję, że
nie znajdę go pod domem. Na szczęście nic takiego się nie stało. Weszłam do
domu i jak zwykle zastałam tylko ciszę, ponieważ rodzice byli w pracy. Trochę
męczyło mnie to, ze rodzice wiecznie byli zajęci pracą. Jestem ciekawa czy oni w
ogóle mnie znają. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziliśmy razem choć jedną
godzinę.
Weszłam na
górę do pokoju. Co prawda był piątek wieczór, ale i tak postanowiłam odrobić
zadanie domowe, ponieważ było tego dość sporo. Zaczęłam od matematyki.
Byłam już
przy odrabianiu lekcji z języka angielskiego, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do
drzwi. Przeraziłam się. To nie może być nikt inny jak tylko Brandon, ale nie
mam całkowitej pewności. Zgasiłam światło w całym domu, by nie zauważył, że się
w nim znajduję. Zeszłam ostrożnie po schodach, ponieważ nic nie widziałam.
Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez dziurkę w drzwiach. Cholera! Na dworze ciemno,
a ja nie włączyłam światła od strony dworu. No więc muszę zaryzykować. Powoli zaczęłam przekręcać kluczyk w dziurce tak, aby
nikt nie usłyszał, a była to dość trudna czynność. Złapałam za klamkę i ją
nacisnęłam. Za drzwiami zobaczyłam wysokiego blondyna, który wyciągnął do mnie rękę.
Bałam się, ze to Brandon, ale moje obawy zostały rozwiane kiedy na twarz
mężczyzny padło lekkie światło księżyca.
-Ross? Co ty
tu robisz?
-
Przyszedłem! Nie widać?
- Ale po co?
- No bo… ja…
przyszedłem, żeby powiedzieć, ze ja… no ten… no Cię przepraszam. – wydukał po
długich próbach powiedzenia słowa „przepraszam".
Zamurowało
mnie. Nie sam widok blondyna, który przyszedł do mojego domu, tylko to że
potrafi powiedzieć coś miłego.
- Ja… - zaczęłam.
- Wiesz
Rydel kazała mi przyjść i to powiedzieć, więc… pouczysz mnie, nie?
Bumm! I czar
prysł! Co ja myślałam? Ze w ciągu dwóch nędznych godzin taki palant może zmienić
się w miłego, a co najważniejsze NORMALNEGO faceta! Żmudne były me nadzieje.
- Nie wiem…
Pomyślę. – powiedziałam. Już chciałam zamknąć drzwi, ale Ross przytrzasnął je
nogą.
- Odpowiedz
mi teraz, bo na darmo ja tu nie przyszedłem.
- Nikt Cię
nie zmuszał, abyś tu przychodził…
- J..J.. No
ty!
- Jane!!! Tak
trudno zapamiętać?
- Dobra, jak
mnie pouczysz to spróbuję zapamiętać!
- Pff,
myślisz, ze jak powiesz, że zapamiętasz moje imię to ja wpuszczę Cię do środka? Mój Boże Rossy Lynch zapamięta moje imię! Umieram! Wolne żarty!
- No proszę…
- ciągnął dalej blondyn. Nie miałam siły się dłużej kłócić, zwłaszcza po
dzisiejszym dniu.
- No już
dobra! Wchodź.
Blondyn
wszedł do domu i od razu udał się do salonu. Zwalił się na kanapę i położył
nogi na stole. Wziął pilota i zaczął oglądać jakiś mecz.
- Hej! Co ty
robisz?
- Nie widać?
Oglądam sobie mecz.
- Widzę, ale
chyba przyszedłeś tu po to żeby się uczyć.
- Wiesz
kilka słodkich słówek i już ulegasz. Typowe!
- Ty… - nie
skończyłam, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi.
Z tej całej złości nie
spojrzałam kto dzwonił. Szybko otworzyłam drzwi. To był Brandon. Od razu
wparował do mojego domu i złapał mnie z ramiona.
- Jak śmiesz
mi uciekać! Ty szmato! To ja Ci zapewniałem wszystko, kiedy twoich starych nie
obchodziło w ogóle co robiłaś, a teraz ty uciekasz… - krzyczał na cały dom, a
ja miałam łzy w oczach.
- Hej zostaw
ją! – krzyknął Ross, o którym kompletnie zapomniałam.
- J (dżej), kto
to jest? Już nowego sobie znalazłaś?! – powiedział i zaczął mnie szarpać
mocniej.
- Nie
słyszałeś? Zostaw ją! – powiedział. Podbiegł do Brandona i wyszarpał
mnie z jego rąk, po czym schował mnie za swoje plecy. Brandon chciał się na
niego rzucić, ale Ross okazał się silniejszy. Wypchnął chłopaka za drzwi i
szybko zamknął je na klucz. Brandon uderzył pięściami w drzwi tak, że szyba na
nich ledwo się trzymała.
- Jeszcze tego
pożałujesz suko!!! – krzyknął po czym usłyszałam jak odchodzi.
Byłam tak przestraszona,
że nie wiedziałam co robię i momentalnie przytuliłam się do Ross’a nadal
szlochając. Blondyn o dziwo mnie przytulił, ale zachował ten swój „macho”
dystans i nie był to uścisk współczucia tylko lekkie objęcie moich ramion.
Stałam tak wtulona w niego przez jakieś 5 minut, a blondyn w ogóle się nie
ruszał, ale też nic nie mówił. Po chwili zaczął lekko masować mnie po
przedramionach, ale chyba uznał, ze zrobił się zbyt czuły i szybko się ode mnie
odsunął.
- No… dobra…
to ja już chyba pójdę. Lepiej mnie dziś nie ucz.
- Nie, dobra.
Jakoś dam radę.
- No dobra…
- powiedział niepewnie Ross, po czym wrócił do salonu, ale już nie włączył
telewizora.
Poszłam na
górę po książki i szybko wróciłam na dół. Zaczęliśmy na tym na czym
skończyliśmy czyli nawisem mówiąc na chemii. Uczyliśmy się tak około 20 minut i
Ross o dziwo zaczął mnie słuchać. Myślę, że to przez tą sytuację. No właśnie ta
sytuacja… znów poleciały mi łzy z oczu, ale zrobiłam to tak by Ross nie
zauważył.
Po chwili
Ross przerwał naszą mozolną naukę:
- Słuchaj możemy
chwilę odpocząć?
- Jasne…
- Słuchaj, o
co chodziło z tym kolesiem? Znaczy co miał na myśli kiedy mówił, że zapewnił Ci
wszystko… - zaczął Ross, ale skończył, bo widział, że zakrywam się włosami. –
Wiesz to może ja już pójdę… nie powinienem pytać… - rzekł i zmieszany wstał z kanapy.
- Nie
czekaj. – zatrzymałam go. Ross stanął jak wryty, a ja ciągnęłam dalej – Wiesz długo
się z tym ukrywałam. Nikt nie wie kto to jest… ale chyba już czas żebym
wszystko wyjaśniła, ale nie wiem czy mogę Ci ufać. W końcu wiesz jaki jesteś.
- Wiem jaki
jestem. Przystojny, utalentowany, boski, umięśniony… - zaczął Ross, ale szybko
skończył widząc, że nikogo to nie bawi. – No dobra wiem jaki jestem, ale za to wszyscy
to widzą, a ty? Okazuje się, że nie jesteś dziewczyną, która wraca do domu by
tylko odrobić lekcje i się pouczyć tak jak każdy myśli. Więc kim jesteś?
- No dobra.
Powiem. Więc zaczęło się kiedy…
_________________________________________________________________________________
I jak? Powiedzcie kiedy chcecie next, bo teraz to sie zmusiłam by to napisać, bo mówię, że dawno nic nie pisałam.
Komentujcie!
Jesteś niesamowita! *_* nie mogę się doczekać nexta <3
OdpowiedzUsuńRozdział boski. Daj next jeszcze dzisiaj. Plis <33
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <3 Daj dzis nextaa!!
OdpowiedzUsuńBoski, naj jaki czytałam ;D a kiedy next? DZISIAJ :D
OdpowiedzUsuńSuper next.. dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńDajesz dzisiaj + boski rozdzial <3
OdpowiedzUsuńZajebisty :) Czekam na nexta .Ten jej chłopak to dupek xD Zapraszam do mnie http://1d-moja-historia2.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń