sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 7

Tak, więc nowy trochę odchodzi od typowego Naughty Boy, ale gdyby było inaczej byłoby chyba za sztucznie. Zapraszam!

Po tym jak wyszłam z domu Lynch’ów byłam nieco oburzona. Nie dość, że ten koleś traktuje mnie jak śmiecia to jeszcze mnie nie słucha. Niestety słowa Rydel zapadły mi w pamięć. „Pomyśl nad tym.” „On naprawdę potrzebuje tych korków.”. Ugrh! Musiała to powiedzieć? Przecież wiem, ze ten debil sam nie ruszy żadnego podręcznika, a co dopiero go przeczyta. Jakby chociaż mnie słuchał? Ale nie! On musi patrzeć się na swoje spodnie, zamiast zwyczajnie posłuchać przez 5 minut.

 Z całej tej sytuacji zapomniałam o Brandonie, któremu zwiałam z hotelu. Miałam cichą nadzieję, że nie znajdę go pod domem. Na szczęście nic takiego się nie stało. Weszłam do domu i jak zwykle zastałam tylko ciszę, ponieważ rodzice byli w pracy. Trochę męczyło mnie to, ze rodzice wiecznie byli zajęci pracą. Jestem ciekawa czy oni w ogóle mnie znają. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziliśmy razem choć jedną godzinę.
Weszłam na górę do pokoju. Co prawda był piątek wieczór, ale i tak postanowiłam odrobić zadanie domowe, ponieważ było tego dość sporo. Zaczęłam od matematyki.

Byłam już przy odrabianiu lekcji z języka angielskiego, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeraziłam się. To nie może być nikt inny jak tylko Brandon, ale nie mam całkowitej pewności. Zgasiłam światło w całym domu, by nie zauważył, że się w nim znajduję. Zeszłam ostrożnie po schodach, ponieważ nic nie widziałam. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez dziurkę w drzwiach. Cholera! Na dworze ciemno, a ja nie włączyłam światła od strony dworu. No więc muszę zaryzykować. Powoli  zaczęłam przekręcać kluczyk w dziurce tak, aby nikt nie usłyszał, a była to dość trudna czynność. Złapałam za klamkę i ją nacisnęłam. Za drzwiami zobaczyłam wysokiego blondyna, który wyciągnął do mnie rękę. Bałam się, ze to Brandon, ale moje obawy zostały rozwiane kiedy na twarz mężczyzny padło lekkie światło księżyca.

-Ross? Co ty tu robisz?
- Przyszedłem! Nie widać?
- Ale po co?
- No bo… ja… przyszedłem, żeby powiedzieć, ze ja… no ten… no Cię przepraszam. – wydukał po długich próbach powiedzenia słowa „przepraszam".

Zamurowało mnie. Nie sam widok blondyna, który przyszedł do mojego domu, tylko to że potrafi powiedzieć coś miłego.
- Ja… - zaczęłam.
- Wiesz Rydel kazała mi przyjść i to powiedzieć, więc… pouczysz mnie, nie?

Bumm! I czar prysł! Co ja myślałam? Ze w ciągu dwóch nędznych godzin taki palant może zmienić się w miłego, a co najważniejsze NORMALNEGO faceta! Żmudne były me nadzieje.

- Nie wiem… Pomyślę. – powiedziałam. Już chciałam zamknąć drzwi, ale Ross przytrzasnął je nogą.
- Odpowiedz mi teraz, bo na darmo ja tu nie przyszedłem.
- Nikt Cię nie zmuszał, abyś tu przychodził…
- J..J.. No ty!
- Jane!!! Tak trudno zapamiętać?
- Dobra, jak mnie pouczysz to spróbuję zapamiętać!
- Pff, myślisz, ze jak powiesz, że zapamiętasz moje imię to ja wpuszczę Cię do środka? Mój Boże Rossy Lynch zapamięta moje imię! Umieram! Wolne żarty!
- No proszę… - ciągnął dalej blondyn. Nie miałam siły się dłużej kłócić, zwłaszcza po dzisiejszym dniu.
- No już dobra! Wchodź.

Blondyn wszedł do domu i od razu udał się do salonu. Zwalił się na kanapę i położył nogi na stole. Wziął pilota i zaczął oglądać jakiś mecz.
- Hej! Co ty robisz?
- Nie widać? Oglądam sobie mecz.
- Widzę, ale chyba przyszedłeś tu po to żeby się uczyć.
- Wiesz kilka słodkich słówek i już ulegasz. Typowe!
- Ty… - nie skończyłam, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi.
 Z tej całej złości nie spojrzałam kto dzwonił. Szybko otworzyłam drzwi. To był Brandon. Od razu wparował do mojego domu i złapał mnie z ramiona.

- Jak śmiesz mi uciekać! Ty szmato! To ja Ci zapewniałem wszystko, kiedy twoich starych nie obchodziło w ogóle co robiłaś, a teraz ty uciekasz… - krzyczał na cały dom, a ja miałam łzy w oczach.
- Hej zostaw ją! – krzyknął Ross, o którym kompletnie zapomniałam.
- J (dżej), kto to jest? Już nowego sobie znalazłaś?! – powiedział i zaczął mnie szarpać mocniej.
- Nie słyszałeś? Zostaw ją! – powiedział. Podbiegł do Brandona i wyszarpał mnie z jego rąk, po czym schował mnie za swoje plecy. Brandon chciał się na niego rzucić, ale Ross okazał się silniejszy. Wypchnął chłopaka za drzwi i szybko zamknął je na klucz. Brandon uderzył pięściami w drzwi tak, że szyba na nich ledwo się trzymała.
- Jeszcze tego pożałujesz suko!!! – krzyknął po czym usłyszałam jak odchodzi.

Byłam tak przestraszona, że nie wiedziałam co robię i momentalnie przytuliłam się do Ross’a nadal szlochając. Blondyn o dziwo mnie przytulił, ale zachował ten swój „macho” dystans i nie był to uścisk współczucia tylko lekkie objęcie moich ramion. Stałam tak wtulona w niego przez jakieś 5 minut, a blondyn w ogóle się nie ruszał, ale też nic nie mówił. Po chwili zaczął lekko masować mnie po przedramionach, ale chyba uznał, ze zrobił się zbyt czuły i szybko się ode mnie odsunął.
- No… dobra… to ja już chyba pójdę. Lepiej mnie dziś nie ucz.
- Nie, dobra. Jakoś dam radę.
- No dobra… - powiedział niepewnie Ross, po czym wrócił do salonu, ale już nie włączył telewizora.

Poszłam na górę po książki i szybko wróciłam na dół. Zaczęliśmy na tym na czym skończyliśmy czyli nawisem mówiąc na chemii. Uczyliśmy się tak około 20 minut i Ross o dziwo zaczął mnie słuchać. Myślę, że to przez tą sytuację. No właśnie ta sytuacja… znów poleciały mi łzy z oczu, ale zrobiłam to tak by Ross nie zauważył.
Po chwili Ross przerwał naszą mozolną naukę:
- Słuchaj możemy chwilę odpocząć?
- Jasne…
- Słuchaj, o co chodziło z tym kolesiem? Znaczy co miał na myśli kiedy mówił, że zapewnił Ci wszystko… - zaczął Ross, ale skończył, bo widział, że zakrywam się włosami. – Wiesz to może ja już pójdę… nie powinienem pytać… - rzekł i zmieszany wstał z kanapy.
- Nie czekaj. – zatrzymałam go. Ross stanął jak wryty, a ja ciągnęłam dalej – Wiesz długo się z tym ukrywałam. Nikt nie wie kto to jest… ale chyba już czas żebym wszystko wyjaśniła, ale nie wiem czy mogę Ci ufać. W końcu wiesz jaki jesteś.
- Wiem jaki jestem. Przystojny, utalentowany, boski, umięśniony… - zaczął Ross, ale szybko skończył widząc, że nikogo to nie bawi. – No dobra wiem jaki jestem, ale za to wszyscy to widzą, a ty? Okazuje się, że nie jesteś dziewczyną, która wraca do domu by tylko odrobić lekcje i się pouczyć tak jak każdy myśli. Więc kim jesteś?

- No dobra. Powiem. Więc zaczęło się kiedy…
_________________________________________________________________________________

I jak? Powiedzcie kiedy chcecie next, bo teraz to sie zmusiłam by to napisać, bo mówię, że dawno nic nie pisałam.

Komentujcie!


7 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita! *_* nie mogę się doczekać nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski. Daj next jeszcze dzisiaj. Plis <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział <3 Daj dzis nextaa!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski, naj jaki czytałam ;D a kiedy next? DZISIAJ :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super next.. dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dajesz dzisiaj + boski rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty :) Czekam na nexta .Ten jej chłopak to dupek xD Zapraszam do mnie http://1d-moja-historia2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń