Cały dzień w
szkole nie był zbyt ciekawy. Nie ma co dużo mówić. Próbowałam unikać JJ jak
najbardziej się dało, ale niestety nauczyciele jak na złość musieli zrobić
pracę w parach i to prawie na każdej lekcji, więc nie pozostało mi nic jak
tylko odzywać się w nagłych przypadkach. Nagłymi przypadkami nazywam oczywiście
jej pytania dotyczące naszej pracy. Zauważyłam jednak, ze JJ chyba zaczęła
denerwować moją małomównością. Coraz częściej pytała się o co mi chodzi, aż w
końcu dała sobie spokój i pracowała dalej. Drugą ciekawą rzeczą była tylko mała spina na stołówce między Ross’em a Jessicą.
Zaczęła się od tego, ze blondyn nie pochwalił jej „seksownej” sukienki.
Według mnie jest różnica między seksowną a wulgarną. Ona jej chyba nie widziała.
Jej sukienka ledwo zakrywała ten jej wiecznie wypięty tyłek. A nasza kochana
akcja polegała na tym, ze kiedy blondynka podeszła do chłopaka, pocałowała go i
zaczęła się przed nim prężyć – on sobie nic z tego nie robił. Najzwyczajniej w
świecie ją olał. Ona się zdenerwowała i spytała czemu nie komplementuje jej
sukienki. On powiedział, ze nie mam ochoty. Potem dziewczyna na niego
nawrzeszczała, że jest nie czuły. Chłopak tylko podszedł do niej, szepnął jej
coś do ucha i momentalnie się uspokoiła. Chyba wiadomo co jej powiedział. No i
taki to był dzień pełen wrażeń.
Poszłam do
szafki odłożyć książki, których nie potrzebowałam na weekend. Kiedy ją
zamknęłam okropnie się przestraszyłam, ponieważ za drzwiczkami stał Ross.
- Nie rób
takich wielkich oczu bo Ci wypadną. – powiedział chamskim tonem.
- O widzę,
ze już nie wstydzisz się ze mną gadać na korytarzu.
- Nie będę
Cię potem gonił po ulicy! Nie możesz teraz przyjść do mnie.
- Ale
dlaczego?
- Mam pewne
sprawy, ale jak chcesz możesz dołączyć.
- Nie
dzięki! Naprawdę nie możesz?
- Nie! Nie
rozumiesz po angielsku? Może ma Ci to napisać?
- Ale…
- Słuchaj
czas ucieka przyjdź tak za półtorej godziny, nie teraz! – krzyknął po czym
poszedł.
I co ja mam
teraz zrobić? Muszę coś wymyślić! Może pójdę do JJ. Jakoś przeżyję patrzenie się
w jej oczy. Najważniejsze to nie spotkać się z Brandonem
Niestety mój
plan okazał się niekompletny, bo nie wiedziałam gdzie jest JJ, a do tego
zobaczyłam, ze Brandon stoi pod szkołą. Próbowałam się szybko schować, ale był
za późno. Zobaczył mnie i pomachał do mnie ręką. Co miałam zrobić? Schować się a
krzakiem?
- Hej! –
powiedziałam z sztucznym uśmiechem.
- Hej. –
powiedział po czym podszedł do mnie i mocno mnie pocałował.
- Nie przed
szkołą!
- A co masz
tu kogoś innego i nie chcesz żeby nas zobaczył? – zapytał po czym poprowadził
mnie do samochodu. Chciałam usiąść z przodu, ale on otworzył mi drzwi od tyłu.
- Chcę usiąść
z przodu. – powiedziałam drżącym głosem.
- Oh,
spokojnie nie stresuj się tak. – powiedział po czym wepchnął mnie do samochodu.
Sam poszedł na miejsce kierowcy. Włączył głośną muzykę. Wyruszyliśmy.
- Gdzie mnie
tym razem zabierasz? – zapytałam pełna obaw, ponieważ naprawdę nie chciałam
nigdzie z nim jechać. Miałam go dosyć. Niestety, nie mogłam z nim zerwać. A
dlaczego? Nie chcę teraz o tym mówić.
- Zobaczysz.
Jechaliśmy
jakieś 15 minut. Brandon zatrzymał się przed jakimś luksusowym hotelem.
- Wysiadamy.
– powiedział po czym otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść.
Zdziwiło
mnie to trochę, bo zwykle jechaliśmy do jego domu i od razu zabierał się do
rzeczy, czego ja potwornie nie lubiłam. Tym razem było trochę inaczej. Gdy
weszliśmy poszliśmy do restauracji. Zjedliśmy lody i wypiliśmy sok. Nic więcej.
Ale najgorsze miało się dopiero zacząć. Po deserze Brandon wziął mnie do
pokoju. Lekko złapał mnie w biodrach i zaczął całować po całej szyi. Niestety nie miałam siły się opierać i dziwnym trafem
nie wiem dlaczego. Szybko pozbył się mojej bluzki i zaczął robić swoje. Nic nie
mogłam zrobić. Byłam półżywa. Po jakimś czasie zaczęło robić mi się ciemno
przed oczami.
Obudziłam się całą zlana potem z powodu wibracji komórek. Spojrzałam kto dzwoni. Był to Ross.
Cholera! Od pół godziny powinnam być u niego. W sumie, czy mnie to obchodzi? To
w jego interesie czy przyjdę czy nie. Gdzie jest Brandon? No tak kąpie się.
Chwila… Jeśli się kąpie, to mam czas by stąd uciec.
Szybko ubrałam swoje rzeczy
i cicho wyszłam z pokoju. Potem pomknęłam przez korytarz i wyszłam z hotelu.
Zawołałam taksówkę. Po kilku minutach byłam już u Ross’a. Zadzwoniłam do drzwi.
Tym razem drzwi nie otworzył mi Riker tylko jakaś blondynka ubrana w różową
sukienkę. Domyślałam się, że to musi być ta siostra Ross’a, u której spałam w
pokoju.
- Cześć!
Jestem Rydel. Ty pewnie do Ross’a? Znowu jakąś dziewczyną sobie znalazł?
- Hej jestem
Jane. Nie! Ja go tylko uczę.
- To dobrze.
Co chwilę widzę go z inną. Ale mój brat chyba taki nie jest. Mam nadzieję, ze
to tylko jego koleżanki.
- Hm… Miejmy
nadzieję. – powiedziałam. Gdyby tylko wiedziała jaki jest naprawdę. – No nic.
To ja… ja pójdę do niego. – dodałam i udałam się na górę.
Weszłam do
pokoju bez pukania. Zobaczyłam, że Ross czegoś szuka. Bardzo dokładnie szuka.
Chyba domyślałam się czego.
- Gdzie to
może być? Kurde no!
- Cześć…
czegoś szukasz?
- Nie twoja
sprawa, a poza tym miałaś być tu godzinę temu! Myślisz, że ja mam czas?
- Wiesz, mam
też swoje sprawy…
- Dobra mam
to gdzieś. Poucz mnie i spadaj stąd, bo muszę coś znaleźć.
- Wiesz
czasem mógłbyś być milszy…
- A ty
mogłabyś się nie spóźniać!
- Dobra nie
ważne. Zacznijmy się uczyć… To w czym mam Ci pomóc.
- Wybieraj.
Z wszystkiego jestem do dupy, więc to chyba nie ma znaczenia.
Usiedliśmy
przy biurku. Wyjęłam książki od chemii i zaczęłam mu tłumaczyć metody otrzymywania
wodorotlenków.
- Nic z tego
nie rozumiem. Po co mi to?
- Wiesz,
może po to byś coś znał niż tylko podręcznik Kamasutry na pamięć?
- Pfff, znam
coś więcej. I niby skąd o tym wiesz?
- Nie wiem,
ale się domyślam.
- Ja znam
tylko jeden rodzaj chemii.
- Domyślam
się jaki… No dobra, a wiec są 3 metody otrzymywania wodorotlenków. Metoda
zależy od tego czy mamy metal aktywny bądź tlenek metalu… - powiedziałam, ale
zobaczyłam, ze Ross w ogóle nie jest zainteresowany. – Ross! Wiesz co? Może,
nie będę ci przeszkadzać, skoro teraz obchodzi Cię tylko twój dolny kolega. –
dodałam i wskazałam na jego spodnie, którymi się przed chwilą zajmował.
- Mnie nie,
ale może Ciebie tak? - zapytał zachęcającym tonem.
- Ugrh! – wrzasnęłam
i wyszłam.
Zeszłam po
schodach i już chciałam wyjść, ale zatrzymała mnie blondynka.
- Już
idziesz?
-Tak. Wiesz
my z Ross’em… Ja jakoś nie umiem mu lekcji tłumaczyć. Chyba z tego zrezygnuję.
- Rozumiem. –
powiedziała blondynka. Chciałam już przekroczyć, ale ponownie mnie zatrzymała. –
Jane!
- Tak? –
zapytałam.
- Proszę
pomyśl jeszcze nad tym. Mój brat ma dużo problemów z nauką i przydałyby mu się te
korki.
- Dobrze
pomyślę. – rzuciłam do Rydel i wyszłam.
Niech to! I
co ja mam teraz zrobić? Nie dam rady odmówić. Musiała mnie zatrzymać? Ja muszę
nad wszystkim pomyśleć. Najgorsze jest teraz unikanie Brandona. I do tego muszę
oddać Ross’owi ten sex-notes, albo raczej sprytnie go podrzucić.
_________________________________________________________________________________
Jutro postaram sie z nextem. Komentujcie!
Mega :D Czekam na nextaa!
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na nexta
OdpowiedzUsuń