środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 6



Cały dzień w szkole nie był zbyt ciekawy. Nie ma co dużo mówić. Próbowałam unikać JJ jak najbardziej się dało, ale niestety nauczyciele jak na złość musieli zrobić pracę w parach i to prawie na każdej lekcji, więc nie pozostało mi nic jak tylko odzywać się w nagłych przypadkach. Nagłymi przypadkami nazywam oczywiście jej pytania dotyczące naszej pracy. Zauważyłam jednak, ze JJ chyba zaczęła denerwować moją małomównością. Coraz częściej pytała się o co mi chodzi, aż w końcu dała sobie spokój i pracowała dalej. Drugą ciekawą rzeczą była tylko mała spina na stołówce między Ross’em a Jessicą.  Zaczęła się od tego, ze blondyn nie pochwalił jej „seksownej” sukienki. Według mnie jest różnica między seksowną a wulgarną. Ona jej chyba nie widziała. Jej sukienka ledwo zakrywała ten jej wiecznie wypięty tyłek. A nasza kochana akcja polegała na tym, ze kiedy blondynka podeszła do chłopaka, pocałowała go i zaczęła się przed nim prężyć – on sobie nic z tego nie robił. Najzwyczajniej w świecie ją olał. Ona się zdenerwowała i spytała czemu nie komplementuje jej sukienki. On powiedział, ze nie mam ochoty. Potem dziewczyna na niego nawrzeszczała, że jest nie czuły. Chłopak tylko podszedł do niej, szepnął jej coś do ucha i momentalnie się uspokoiła. Chyba wiadomo co jej powiedział. No i taki to był dzień pełen wrażeń.

Poszłam do szafki odłożyć książki, których nie potrzebowałam na weekend. Kiedy ją zamknęłam okropnie się przestraszyłam, ponieważ za drzwiczkami stał Ross.

- Nie rób takich wielkich oczu bo Ci wypadną. – powiedział chamskim tonem.
- O widzę, ze już nie wstydzisz się ze mną gadać na korytarzu.
- Nie będę Cię potem gonił po ulicy! Nie możesz teraz przyjść do mnie.
- Ale dlaczego?
- Mam pewne sprawy, ale jak chcesz możesz dołączyć.
- Nie dzięki! Naprawdę nie możesz?
- Nie! Nie rozumiesz po angielsku? Może ma Ci to napisać?
- Ale…
- Słuchaj czas ucieka przyjdź tak za półtorej godziny, nie teraz! – krzyknął po czym poszedł.

I co ja mam teraz zrobić? Muszę coś wymyślić! Może pójdę do JJ. Jakoś przeżyję patrzenie się w jej oczy. Najważniejsze to nie spotkać się z Brandonem
Niestety mój plan okazał się niekompletny, bo nie wiedziałam gdzie jest JJ, a do tego zobaczyłam, ze Brandon stoi pod szkołą. Próbowałam się szybko schować, ale był za późno. Zobaczył mnie i pomachał do mnie ręką. Co miałam zrobić? Schować się a krzakiem?

- Hej! – powiedziałam z sztucznym uśmiechem.
- Hej. – powiedział po czym podszedł do mnie i mocno mnie pocałował.
- Nie przed szkołą!
- A co masz tu kogoś innego i nie chcesz żeby nas zobaczył? – zapytał po czym poprowadził mnie do samochodu. Chciałam usiąść z przodu, ale on otworzył mi drzwi od tyłu.

- Chcę usiąść z przodu. – powiedziałam drżącym głosem.
- Oh, spokojnie nie stresuj się tak. – powiedział po czym wepchnął mnie do samochodu. Sam poszedł na miejsce kierowcy. Włączył głośną muzykę. Wyruszyliśmy.
- Gdzie mnie tym razem zabierasz? – zapytałam pełna obaw, ponieważ naprawdę nie chciałam nigdzie z nim jechać. Miałam go dosyć. Niestety, nie mogłam z nim zerwać. A dlaczego? Nie chcę teraz o tym mówić.
- Zobaczysz.

Jechaliśmy jakieś 15 minut. Brandon zatrzymał się przed jakimś luksusowym hotelem.
- Wysiadamy. – powiedział po czym otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść.
Zdziwiło mnie to trochę, bo zwykle jechaliśmy do jego domu i od razu zabierał się do rzeczy, czego ja potwornie nie lubiłam. Tym razem było trochę inaczej. Gdy weszliśmy poszliśmy do restauracji. Zjedliśmy lody i wypiliśmy sok. Nic więcej. Ale najgorsze miało się dopiero zacząć. Po deserze Brandon wziął mnie do pokoju. Lekko złapał mnie w biodrach i zaczął całować po całej szyi. Niestety nie miałam siły się opierać i dziwnym trafem nie wiem dlaczego. Szybko pozbył się mojej bluzki i zaczął robić swoje. Nic nie mogłam zrobić. Byłam półżywa. Po jakimś czasie zaczęło robić mi się ciemno przed oczami.

Obudziłam się całą zlana potem z powodu wibracji komórek. Spojrzałam kto dzwoni. Był to Ross. Cholera! Od pół godziny powinnam być u niego. W sumie, czy mnie to obchodzi? To w jego interesie czy przyjdę czy nie. Gdzie jest Brandon? No tak kąpie się. Chwila… Jeśli się kąpie, to mam czas by stąd uciec. 
Szybko ubrałam swoje rzeczy i cicho wyszłam z pokoju. Potem pomknęłam przez korytarz i wyszłam z hotelu. Zawołałam taksówkę. Po kilku minutach byłam już u Ross’a. Zadzwoniłam do drzwi. 
Tym razem drzwi nie otworzył mi Riker tylko jakaś blondynka ubrana w różową sukienkę. Domyślałam się, że to musi być ta siostra Ross’a, u której spałam w pokoju.

- Cześć! Jestem Rydel. Ty pewnie do Ross’a? Znowu jakąś dziewczyną sobie znalazł?
- Hej jestem Jane. Nie! Ja go tylko uczę.
- To dobrze. Co chwilę widzę go z inną. Ale mój brat chyba taki nie jest. Mam nadzieję, ze to tylko jego koleżanki.
- Hm… Miejmy nadzieję. – powiedziałam. Gdyby tylko wiedziała jaki jest naprawdę. – No nic. To ja… ja pójdę do niego. – dodałam i udałam się na górę.

Weszłam do pokoju bez pukania. Zobaczyłam, że Ross czegoś szuka. Bardzo dokładnie szuka. Chyba domyślałam się czego.

- Gdzie to może być? Kurde no!
- Cześć… czegoś szukasz?
- Nie twoja sprawa, a poza tym miałaś być tu godzinę temu! Myślisz, że ja mam czas?
- Wiesz, mam też swoje sprawy…
- Dobra mam to gdzieś. Poucz mnie i spadaj stąd, bo muszę coś znaleźć.
- Wiesz czasem mógłbyś być milszy…
- A ty mogłabyś się nie spóźniać!
- Dobra nie ważne. Zacznijmy się uczyć… To w czym mam Ci pomóc.
- Wybieraj. Z wszystkiego jestem do dupy, więc to chyba nie ma znaczenia.

Usiedliśmy przy biurku. Wyjęłam książki od chemii i zaczęłam mu tłumaczyć metody otrzymywania wodorotlenków.
- Nic z tego nie rozumiem. Po co mi to?
- Wiesz, może po to byś coś znał niż tylko podręcznik Kamasutry na pamięć?
- Pfff, znam coś więcej. I niby skąd o tym wiesz?
- Nie wiem, ale się domyślam.
- Ja znam tylko jeden rodzaj chemii.
- Domyślam się jaki… No dobra, a wiec są 3 metody otrzymywania wodorotlenków. Metoda zależy od tego czy mamy metal aktywny bądź tlenek metalu… - powiedziałam, ale zobaczyłam, ze Ross w ogóle nie jest zainteresowany. – Ross! Wiesz co? Może, nie będę ci przeszkadzać, skoro teraz obchodzi Cię tylko twój dolny kolega. – dodałam i wskazałam na jego spodnie, którymi się przed chwilą zajmował.

- Mnie nie, ale może Ciebie tak? - zapytał zachęcającym tonem.
- Ugrh! – wrzasnęłam i wyszłam.
Zeszłam po schodach i już chciałam wyjść, ale zatrzymała mnie blondynka.
- Już idziesz?
-Tak. Wiesz my z Ross’em… Ja jakoś nie umiem mu lekcji tłumaczyć. Chyba z tego zrezygnuję.
- Rozumiem. – powiedziała blondynka. Chciałam już przekroczyć, ale ponownie mnie zatrzymała. – Jane!
- Tak? – zapytałam.
- Proszę pomyśl jeszcze nad tym. Mój brat ma dużo problemów z nauką i przydałyby mu się te korki.
- Dobrze pomyślę. – rzuciłam do Rydel i wyszłam.


Niech to! I co ja mam teraz zrobić? Nie dam rady odmówić. Musiała mnie zatrzymać? Ja muszę nad wszystkim pomyśleć. Najgorsze jest teraz unikanie Brandona. I do tego muszę oddać Ross’owi ten sex-notes, albo raczej sprytnie go podrzucić.

_________________________________________________________________________________

Jutro postaram sie z nextem. Komentujcie!

2 komentarze: