sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 2

Wiem, ze jest podobny blog do tego, który teraz zaczynam pisać i chciałabym przeprosić autorki tamtego bloga, jeśli uważają to za kopię, ale postaram się poprowadzić to w trochę innym kierunku.


Możesz mi postawić tą pałę!

Następne lekcje nie były wcale takie ciężkie. Może dlatego, że nie siedziałam na nich z Ross’em. Biologia była znienawidzonym przeze mnie przedmiotem. Oceny miałam z niej świetne, ale po prostu była nudna. Potem mieliśmy chemię. Uwielbiam chemię.Miałam nadzieję, ze będę w parze z JJ, bo nie chcę się męczyć, by wytłumaczyć jak oddziela się coś, a jak krystalizuje. Te tłumoki, by tego nie załapały. Na moje nieszczęście JJ musiała iść dziś wcześniej do domu, a wszyscy już dobrali się w pary. No prawie. Został oczywiście Ross. A dlaczego został? Tego nie wie nikt. Przecież każda dziewczyna z tego co dziś zauważyłam mdleje na jego widok, a teraz nikt nie chciał być z nim w parze? No tak, przecież chemii to on zapewne kompletnie nic nie kuma, a to zadanie jest na ocenę, więc nie ma się co dziwić, ze został sam. Nie miałam chęci by do niego podejść i powiedzieć, ze niech radzi sobie sam, więc poszłam tylko po szalkę i wróciłam do stołu. Zaczęłam pracować. Musiałam lekko pochylić się nad stołem by zobaczyć ile odmierzyłam substancji.

- Mrau!
Spojrzałam się kto to powiedział. No tak Ross. Dobra Jane. Nie reaguj. To wszystko wyjdzie na korepetycjach. Spojrzałam mu się w oczy. Nagle spanikowałam. Jak mu coś powiem to mam przechlapane do końca roku, ale przecież nie mogę dać sobą pomiatać! Nie tylko będę maiła przechlapane u chłopaków, ale też u bandy tych idiotek.

- Gdzie się gapisz? Może mi pomożesz, a nie stoisz i patrzysz się gdzie nie trzeba. - powiedziałam.
- Już spokojnie. Patrzę się tam gdzie chcę. Chyba taki ktoś jak ty nie będzie mi mówić co mam robić!
- Co to znaczy gdzie chcesz? Spadaj!
- Ostro! Nie za ostro jak na taką mądralę?
- Ostro to zaraz będzie kiedy obojgu wam postawię pały! – krzyknęła nauczycielka.
- Mi pani może, ale nie tą w dzienniku…- powiedział Ross.

Przegiął. I to dosłownie przegiął. 
- Doigrałeś się Lynch. Do dyrektora! Casterwill! Ty go zaprowadzisz!

I co jeszcze? Jestem tu nowa! Muszę się już opiekować niedorozwiniętym gamoniem. Myślałam, ze w tej szkole spotkam jakieś inteligentne osoby, a jest gorzej niż w poprzedniej. Ja nawet nie za bardzo wiem, gdzie jest ten dyrektor. A nie chwila. Już kojarzę przechodziłam tamtędy
- Oczywiście.
- I dopilnuj żeby tam wszedł.

Wyszliśmy z sali. Skręciliśmy w prawo i potem już szliśmy prosto. Nasza sala była trochę daleko od gabinetu dyrektora, więc było jasne, ze nie wrócimy zbyt szybko.

- Hej ty! Czemu nic nie mówisz?
- Może bym mówiła gdybyś nie był takim palantem. Choć wiesz? Wystarczyłoby mi gdybyś wreszcie zapamiętał jak mam na imię w końcu mam Cię uczyć. Będziesz się do mnie zwracał ty albo ej.
- Jasne ze je znam.
- Oh doprawdy? Jak brzmi?
- Jessica. A nie chwila to ta moja blondyneczka.
- Jesteście razem?
- Nie, jakoś nie lubię długotrwałych związków. Wtedy trzeba się uganiać za tylko jedną laską. To zbyt wielkie ograniczenie. Wolę jedną na kilka dni. Wtedy lepsza zabawa.
- Dlaczego ty nie szanujesz kobiet? – zapytałam tak spokojnym tonem jakbym gadała sobie z nim od zawsze.
- Oczywiście, ze je szanuję jak one się szanują.
- Mnie jakoś nie chce Ci się szanować.
- Powiedziałaś kobiet, a nie dziewczynek ubierających się w ciuchy, które ja mógłbym nosić.
- To czemu się patrzyłeś na mój tyłek? - zapytałam oburzona.
- Tak go do mnie wypinałaś, ze aż nie dało się oderwać wzroku.
- Wcale go nie wypinałam!
- Jak nie, przecież...
 - Dalej idź sam! W sumie to i tak tutaj. - wskazałam na drzwi do gabinetu
Nagle z sali wyszedł dyrektor. Gdy nas zobaczył zrobił się bardzo zmęczony i zniecierpliwiony.
- Panno Casterwill? Pani pierwszy dzień, a pani już tu? A no tak... Lynch
- Niech się go pan zapyta. Ja nie chcę tego słuchać.
- O nie moja droga damo, ty też wejdź.
- Dlaczego?
- Od Ciebie przynajmniej dowiem się prawdy, a nie będę musiał słuchać jego kolejnej wymówki.

Weszliśmy do gabinetu dyrektora. Jego wystrój w porównaniu do wystroju szkoły był średniowieczny, ale bardzo przytulny. Usiadłam na jednym krześle, ten debil na drugim, a pan dyrektor na swoim fotelu.
- No więc słucham?
- To było tak… - zaczął Ross
- Lynch! Ty się potem wypowiesz. Panno Jane proszę mówić.
- Prze pana czy naprawdę muszę to mówić?
- Az tak źle?
- Kiedy nauczycielka powiedziała, ze mi postawi pałę to ja powiedziałem „dobrze” i to wszystko. – powiedział Ross.
- Czy tak było? – zapytał dyrektor zwracając się do mnie.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Oczywiście nie chciałam kryć Ross’a, ale nie chciałam mówić, że Ross chciał, żeby nauczycielka postawiła mu JEGO pałę.
- Ja, no ja…
- Wysłów się Casterwill. – powiedział dyrektor.
- Tak, tak było.
- Czyli jak? Jesteś pewna, ze tak było? Nie musisz się bać on i tak w końcu się doigra. – powiedział dyrektor i uciszył Ross’a, który właśnie miał się odezwać.
- Było tak jak mówił. - skłamałam nie wiedzieć czemu.
- No dobrze. - powiedział zrezygnowany dyrektor - Wierzę Ci. Nie będę rozmawiać z panią nauczycielką, ale za to lądujesz w kozie na 2 tygodnie.

Wyszliśmy z gabinetu. Poszłam szybko w prawo, by tylko uniknąć kolejnej zaczepki Ross’a. Niestety on był szybszy. Złapał mnie z ramię i zatrzymał.
- Czego ty chcesz?
- Czemu na mnie nie zakablowałaś?
- Nie chciało mi się słuchać krzyków dyrektora, rozumiesz? W pierwszy dzień nie chcę być z tobą kojarzona.
- Co chcesz w zamian? – zapytał, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Co proszę?
- Co mam zrobić?
- Zostawić mnie w spokoju. Boże... ta szkoła jest okropna.
- Hmmm… nie da rady. Korki pamiętasz?
- Nie obchodzi mnie to! Ty jesteś nienormalny! Chciałam tu się wyedukować, a nie patrzeć na idiotów śmiejących się z wszystkiego.
- Gadaj co mam zrobić, albo nie będę taki miły już nigdy!
- To teraz jesteś miły? Chyba Ci jeszcze trochę daleko! Wiesz co skoro tak bardzo Ci zależy, wystarczy, ze będziesz wiedział jak mam na imię!
- Jasne! Jessica! Nie chwila…J...Ja...
- Jane! Mam na imię Jane! Tak trudno zapamiętać?
- Jasne, no nieważne. Przyjdź dziś o tej 19  – powiedział Ross, który zwrócił się w przeciwnym kierunku i wyszedł ze szkoły.

Jak on śmie? Tak mnie traktować? Do tego mam chłopaka. Tak mam chłopaka. Nie będę się dla niego rozbierała. Never!
Było już po dzwonu, więc wyszłam do domu, w oczekiwaniu na najgorszy wieczór mego życia. Korki z Ross’em Lynch’em.

_________________________________________________________________________________

Piszcie co myślicie? oczywiscie erotiko sceny tez bedą


4 komentarze: