Rozdział XI
Tak się kończy igranie z ogniem
- Rossy? –
powiedziałam z ironią w głosie. Miałam na celu wkurzyć blondyna za to co mi zrobił. Za
rozbieranie mnie, ochlapanie mnie alkoholem, ukrycie mi rzeczy, skłócenie mnie
z rodzicami, należało mu się coś więcej niż tylko nazwanie go „Rossy”. Wstałam.
Ross na szczęście zasnął, więc mnie nie słyszał.
Podeszłam do morza i
napełniłam pustą butelkę po wódce. Podeszłam do Ross’a i bez zastanowienia
wylałam na niego całą zawartość.
- AAA! Co ty
robisz?! Cholera!
- To za to
wszystko za rodziców, za ukrycie mi rzeczy za oblanie mnie wódką! Proszę
bardzo!
- Myślisz,
że mnie to rusza? Na nic twoje nadzieje mała! – powiedział po czym zaczął mnie
gonić po całej plaży. Pech chciał, ze był szybszy. Ross potknął się i upadł na
mnie.
- Ała!
- I co?
Mówiłem, żadna się mi nie oprze! Nawet ty! Wiedziałem, ze w końcu zmiękniesz.
- Nigdy! Nie
rozumiesz, że mi się nie podobasz? No tak jesteś przystojny, ale charakter masz
paskudny…
- To czemu
tak do mnie zarywasz. Oblewasz mnie wodą, a przed chwilą chciałaś spać…
- Należało
Ci się! Za tą wódkę chociażby…
- A zrobisz
mi coś jak zrobię tak? – powiedział blondyn i zaczął zdejmować mi bluzkę.
- Wiesz, co?
Zdejmowałeś ze mnie rzeczy wiele razy. Może byś wymyślił coś innego, żebym
mogła na ciebie nakrzyczeć.
- Wiesz tego
jeszcze nie robiłem… - powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej.
- I nie
zrobisz! - Powiedziałam i zakryłam swoje usta…
- Jak
chcesz! Twoja strata… - powiedział po czym po raz kolejny próbował ściągnąć mi
bluzkę.
- Już mnie
to nie rusza. – powiedziałam stanowczym tonem.
- Hmmm… już
wiem. – powiedział i wstał ze mnie. Ściągnął swoje szorty. Teraz był już tylko,
w samych bokserkach, które były…
- Różowe? –
zapytałam z obrzydzeniem.
- Wiesz, nie
będziesz musiała długo na nie patrzeć… - powiedział po czym zaczął je ściągać.
- Nie! Ja
nie chce na to patrzeć! – powiedziałam i zaczęłam zasłaniać się rękami. – Jesteś nienormalny! Zakładaj je! – nie mogłam na to patrzeć.
- Ja nie
wstydzę się swojego ciała. – powiedział po czym znów się na mnie położył, a właściwie klęczał nade mną, ponieważ odpychałam go od mojego ciała. Nie
no tego było już za wiele. Do tego zaczął mnie masować po prawym udzie. Szybko
wywinęłam się z jego „sideł” i pobiegłam w stronę koców.
- Wiesz co,
żarty to jedno, ale ty jesteś nienormalny! Zakładaj to powrotem! – krzyknęłam z
oburzeniem nadal zasłaniając się rękami..
- O nie!
Widzisz pokrzyczałaś na mnie! Spełniłem twoją prośbę, teraz ty spełnij moją! –
powiedział i podbiegł do mnie. Szybko odwróciłam się do niego tyłem i zasłoniłam
oczy.
- Od tyłu
tez mogę wejść! – powiedział i zaczął szarpać mi spodenki.
- Ross!
Zostaw! ZOSTAW POWIEDZIAŁAM! - krzyczałam
z całej siły, ponieważ to co on teraz wyprawiał to było już za wiele.
- No i co?
Pamiętaj nigdy nie ufaj Bad boy’owi zwłaszcza takiemu jak ja. Uwierz ja nigdy
się nie zmienię! Hej gdzie ty lecisz?! – krzyknął, ponieważ zaczęłam uciekać w
stronę Littletown.
- Do domu!
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- Dobra! –
krzyknął oburzony. – Ale pamiętaj jutro przychodzę na korepetycje! - dodał używając tego okropnego tonu cwaniaka.
- Jestem
ciekawa jak moi rodzice na to zareagują?
- Wiesz… -
ale nie skończył bo zobaczył jak odwrócona pokazuję mu mój środkowy palec. Już widziałam
jego minę. Jestem pewna, że żadna dziewczyna jeszcze z nim tak nie postąpiła.
- Pizda! – krzyknął
wściekły. Było słychać, ze tym razem nie żartuje. Brawo Jane! Właśnie
przekreśliłaś swój ostatni rok w gimnazjum. Teraz on nie da Ci spokoju. A do
tego jeszcze te korki. Już się boję jak to się potoczy. Ale zaraz... mam na niego
haka. Tylko ja mogę zapewnić mu alibi, ze w czasie kiedy obracał Jessicę, tak naprawdę był u
mnie.
Odwróciłam
się w jego stronę. Na szczęście był już w bokserkach. Spojrzał się na mnie
tym samym pogardliwym wzrokiem co na początku roku, kiedy siedziałam z nim w ławce.
- Czego się
gapisz idiotko? Co nie masz na co oka zarzucać. Takie jak ty powinny mi płacić
za to, że mogą na mnie patrzeć. – Ross był naprawdę wściekły. I to tak
naprawdę, naprawdę. Chyba mam przechlapane, ale postanowiłam, ze wyciągnę
mojego ostatniego asa, którego trzymałam w kieszeni.
- Gadaj
zdrów! – powiedziałam i rzekomo się odwróciłam, po czym dodałam. – I pozdrów ode
mnie Jessicę oraz jej… chwila… wasze dziecko! – spojrzałam na Ross’a, który wyglądał
jakby spadła na niego łaska Boża. Po moich słowach stał jak wryty na środku plaży z kocem w ręku.
- Czekaj!
- Nie, nie
czekaj! Teraz to musisz się bardzo postarać, żebym dała Ci to zasrane alibi, a
jeszcze bardziej, żebym dalej Cię uczyła! A tak nawiasem mówiąc, powodzenia w poniedziałek
na teście z chemii, bo ja na pewno Cię tego nie nauczę. Może jak w końcu, coś
nie wyjdzie naszej gwieździe to przejrzy na te gwiazdorskie oczy! –
powiedziałam po czym wróciłam do domu. Słyszałam jakieś przekleństwa rzucane w
moją stronę, ale mało mnie to obchodziło. Teraz to ja miałam go w garści.
_________________________________________________________________________________
I jak wam sie podobało? Chciałam zrobić trochę inaczej, ale jednak poszłam w tę stronę. Wiec nasz Naughty Boy nigdy się nie zmieni? To się okaże!
Komentujcie moi drodzy! Jeśli będzie dużo komentarzy to jutro dam next, ponieważ jutro mam mnóstwo roboty i nie wiem czy sie wyrobię z napisanie, chyba, że mnie przekonacie ;)
Mega genialny !! kocham *-* PLEASE daj jutro nexta !
OdpowiedzUsuńExtra! Naprawdę super :3
OdpowiedzUsuńPlisss dodaj szybko nexta ;*
Uwielbiam twój blog ;)
Jejkuuu jak ja kocham twojego bloga ^^ Ty już wiesz, co ja o nim myślę :33 Jest taki... inny. Niecierpliwie czekam na next!
OdpowiedzUsuńKoocham <3 Daawaj jutro nexta :D
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja kocham Twojego bloga *.* jest niesamowity. Plis daj next jutro ;)
OdpowiedzUsuńsuperrrrrrrr
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :).Hahaha Rossy jest napalony xD Czekamy na nexty dawaj mi szybko :) :*
OdpowiedzUsuń