poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 11 cz.2

Rozdział XI
Tak się kończy igranie z ogniem

- Rossy? – powiedziałam z ironią w głosie. Miałam na celu wkurzyć blondyna za to co mi zrobił. Za rozbieranie mnie, ochlapanie mnie alkoholem, ukrycie mi rzeczy, skłócenie mnie z rodzicami, należało mu się coś więcej niż tylko nazwanie go „Rossy”. Wstałam. Ross na szczęście zasnął, więc mnie nie słyszał. 

Podeszłam do morza i napełniłam pustą butelkę po wódce. Podeszłam do Ross’a i bez zastanowienia wylałam na niego całą zawartość.
- AAA! Co ty robisz?! Cholera!
- To za to wszystko za rodziców, za ukrycie mi rzeczy za oblanie mnie wódką! Proszę bardzo!
- Myślisz, że mnie to rusza? Na nic twoje nadzieje mała! – powiedział po czym zaczął mnie gonić po całej plaży. Pech chciał, ze był szybszy. Ross potknął się i upadł na mnie.

- Ała!
- I co? Mówiłem, żadna się mi nie oprze! Nawet ty! Wiedziałem, ze w końcu zmiękniesz.
- Nigdy! Nie rozumiesz, że mi się nie podobasz? No tak jesteś przystojny, ale charakter masz paskudny…
- To czemu tak do mnie zarywasz. Oblewasz mnie wodą, a przed chwilą chciałaś spać…
- Należało Ci się! Za tą wódkę chociażby…
- A zrobisz mi coś jak zrobię tak? – powiedział blondyn i zaczął zdejmować mi bluzkę.
- Wiesz, co? Zdejmowałeś ze mnie rzeczy wiele razy. Może byś wymyślił coś innego, żebym mogła na ciebie nakrzyczeć.
- Wiesz tego jeszcze nie robiłem… - powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej.
- I nie zrobisz! - Powiedziałam i zakryłam swoje usta…
- Jak chcesz! Twoja strata… - powiedział po czym po raz kolejny próbował ściągnąć mi bluzkę.
- Już mnie to nie rusza. – powiedziałam stanowczym tonem.
- Hmmm… już wiem. – powiedział i wstał ze mnie. Ściągnął swoje szorty. Teraz był już tylko, w samych bokserkach, które były…
- Różowe? – zapytałam z obrzydzeniem.
- Wiesz, nie będziesz musiała długo na nie patrzeć… - powiedział po czym zaczął je ściągać.
- Nie! Ja nie chce na to patrzeć! – powiedziałam i zaczęłam zasłaniać się rękami. – Jesteś nienormalny! Zakładaj je! – nie mogłam na to patrzeć.
- Ja nie wstydzę się swojego ciała. – powiedział po czym znów się na mnie położył, a właściwie klęczał nade mną, ponieważ odpychałam go od mojego ciała. Nie no tego było już za wiele. Do tego zaczął mnie masować po prawym udzie. Szybko wywinęłam się z jego „sideł” i pobiegłam w stronę koców.

- Wiesz co, żarty to jedno, ale ty jesteś nienormalny! Zakładaj to powrotem! – krzyknęłam z oburzeniem nadal zasłaniając się rękami..
- O nie! Widzisz pokrzyczałaś na mnie! Spełniłem twoją prośbę, teraz ty spełnij moją! – powiedział i podbiegł do mnie. Szybko odwróciłam się do niego tyłem i zasłoniłam oczy.
- Od tyłu tez mogę wejść! – powiedział i zaczął szarpać mi spodenki.
- Ross! Zostaw! ZOSTAW POWIEDZIAŁAM! -  krzyczałam z całej siły, ponieważ to co on teraz wyprawiał to było już za wiele.
- No i co? Pamiętaj nigdy nie ufaj Bad boy’owi zwłaszcza takiemu jak ja. Uwierz ja nigdy się nie zmienię! Hej gdzie ty lecisz?! – krzyknął, ponieważ zaczęłam uciekać w stronę Littletown.
- Do domu! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- Dobra! – krzyknął oburzony. – Ale pamiętaj jutro przychodzę na korepetycje! - dodał używając tego okropnego tonu cwaniaka.
- Jestem ciekawa jak moi rodzice na to zareagują?
- Wiesz… - ale nie skończył bo zobaczył jak odwrócona pokazuję mu mój środkowy palec. Już widziałam jego minę. Jestem pewna, że żadna dziewczyna jeszcze z nim tak nie postąpiła.
- Pizda! – krzyknął wściekły. Było słychać, ze tym razem nie żartuje. Brawo Jane! Właśnie przekreśliłaś swój ostatni rok w gimnazjum. Teraz on nie da Ci spokoju. A do tego jeszcze te korki. Już się boję jak to się potoczy. Ale zaraz... mam na niego haka. Tylko ja mogę zapewnić mu alibi, ze w czasie kiedy obracał Jessicę, tak naprawdę był u mnie.

Odwróciłam się w jego stronę. Na szczęście był już w bokserkach. Spojrzał się na mnie tym samym pogardliwym wzrokiem co na początku roku, kiedy siedziałam z nim w ławce.
- Czego się gapisz idiotko? Co nie masz na co oka zarzucać. Takie jak ty powinny mi płacić za to, że mogą na mnie patrzeć. – Ross był naprawdę wściekły. I to tak naprawdę, naprawdę. Chyba mam przechlapane, ale postanowiłam, ze wyciągnę mojego ostatniego asa, którego trzymałam w kieszeni.
- Gadaj zdrów! – powiedziałam i rzekomo się odwróciłam, po czym dodałam. – I pozdrów ode mnie Jessicę oraz jej… chwila… wasze dziecko! – spojrzałam na Ross’a, który wyglądał jakby spadła na niego łaska Boża. Po moich słowach stał jak wryty na środku plaży z kocem w ręku.
- Czekaj!

- Nie, nie czekaj! Teraz to musisz się bardzo postarać, żebym dała Ci to zasrane alibi, a jeszcze bardziej, żebym dalej Cię uczyła! A tak nawiasem mówiąc, powodzenia w poniedziałek na teście z chemii, bo ja na pewno Cię tego nie nauczę. Może jak w końcu, coś nie wyjdzie naszej gwieździe to przejrzy na te gwiazdorskie oczy! – powiedziałam po czym wróciłam do domu. Słyszałam jakieś przekleństwa rzucane w moją stronę, ale mało mnie to obchodziło. Teraz to ja miałam go w garści.

_________________________________________________________________________________

I jak wam sie podobało? Chciałam zrobić trochę inaczej, ale jednak poszłam w tę stronę. Wiec nasz Naughty Boy nigdy się nie zmieni? To się okaże!

Komentujcie moi drodzy! Jeśli będzie dużo komentarzy to jutro dam next, ponieważ jutro mam mnóstwo roboty i nie wiem czy sie wyrobię z napisanie, chyba, że mnie przekonacie ;)

7 komentarzy:

  1. Mega genialny !! kocham *-* PLEASE daj jutro nexta !

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra! Naprawdę super :3
    Plisss dodaj szybko nexta ;*
    Uwielbiam twój blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejkuuu jak ja kocham twojego bloga ^^ Ty już wiesz, co ja o nim myślę :33 Jest taki... inny. Niecierpliwie czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Koocham <3 Daawaj jutro nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, jak ja kocham Twojego bloga *.* jest niesamowity. Plis daj next jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :).Hahaha Rossy jest napalony xD Czekamy na nexty dawaj mi szybko :) :*

    OdpowiedzUsuń