Wróciłam już
do domu. Moich rodziców nie było zresztą jak zwykle. Pracują od 6.00 do 23.00
nawet w weekendy więc, nie często mogę się z nimi spotkać. Weszłam po schodach.
Drzwi były otwarte. Trochę mnie to zdziwiło, bo choć w Ameryce nie zamykamy
drzwi ja zawsze to robię i byłam pewna, ze dziś też je zamknęłam. Weszłam na korytarz
i zdjęłam buty. Udałam się do salonu by sobie coś obejrzeć. Gdy tylko weszłam
do salonu krzyknęłam. Na kanapie ktoś siedział, a nie wyglądał na żadnego z
moich rodziców. Nagle obrócił się i wstał.
- Ahh, to
tylko ty. – powiedziałam. Był to mój chłopak – Brandon. Miał on blond,
piękne zielone oczy i jasną karnację. Niestety miał pewną wadę. Podszedł do
mnie i objął mnie w biodrach. Pocałował mnie mocno w usta. Później przejechał
mi językiem po dolnej wardze. Powoli zaczynał podciągać mi bluzkę. Próbowałam
ją opuścić, ale Brandon był silniejszy ode mnie.
- Co? Nie
chcesz? – zapytał nadal mnie całując i próbując ściągnąć mi spodnie.
- Nie, nie
chce!
- Wiesz, ze
nie przyjmuję odmowy. – powiedział i ściągnął mi całą bluzkę.
- Proszę zostaw
mnie! Zostaw!!! – krzyknęłam kiedy spróbował ściągnąć mi spodnie.
- Podaj mi
jeden powód… - mówił całując mnie po szyji
- Nie chcę!
Rozumiesz?
- Nie
starczy mi taki powód.
- Dobra
zrobię to! Ale później.
- Dlaczego
nie teraz?
- Muszę iść
pouczyć koleżankę.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra będę
tu jutro o tej samej porze. Tylko włóż jakąś lepszą bieliznę. – krzyknął i
wyszedł.
Ubrałam
bluzkę, usiadłam na kanapie i zaczęłam ryczeć. No właśnie to jest ta wada. Ten
wariat jest nienormalny. Często tu tak przychodzi i robi więcej niż dzisiaj.
Boję się z nim zerwać, ale i tak nie mogę tego zrobić. Boję się, że coś mi
zrobi. Jestem po prostu bezradna. Nie mogę teraz się rozklejać. W końcu idę do
Ross’a. Jemu na pewno nie pokażę, ze jestem słaba.
Poszłam na
górę i się przebrałam. Zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się do tego debila.
Już jestem
pod drzwiami. No okej to pukamy. Otworzył mi jakis blondyn, którego nie znałam.
- Cześć ja
do Ross’a. Przyszłam go uczyć.
- Cześć
Riker. Ross jest na górze.
- Dzięki, a
powiesz mi, które drzwi?
- Pierwsze
na lewo. A tak w ogóle to jak masz na imię?
- Jane,
przepraszam że się nie przedstawiłam. Dobra to ja już pójdę.
Weszłam po
schodach i weszłam w pierwsze drzwi, które wskazał mi Riker. Zobaczyłam jak
Ross coś śpiewa podczas grania na gitarze.
-„Yeah I’m
fallin for you!...”
- Tsa! - odpowiedziałam na słowa tej piosenki.
- O już
jesteś. – powiedział Ross bez żadnego przejęcia.
- Mogę iść jeśli
chcesz.
- Nie, miejmy
to za sobą i tak muszę się podciągnąć z tej fizy.
- No dobra,
to gdzie mogę usiąść?
- Jak chcesz
możesz na łóżku.
-Wiesz chyba
wybiorę biurko.
- Na pewno?
W końcu ja, ty i łóżko…
-Okej... może najpierw fiza, a potem rób se to co ty... lubisz
- No dobra
jeny…
Ross
podszedł do biurka i usiadł przy mnie. Zaczęłam mu tłumaczyć cały temat. Nastolatek
jakoś próbował to zrozumieć i nie szło wcale tak źle. Kiedy już po 2 godzinach
udało mi się coś z niego wyskurać byłam potwornie zmęczona. Nagle Ross’a ktoś
zawołał, więc blondyn zszedł na dół. Z powodu tego zmęczenia chciałam po prostu
iść spać.
Podeszłam do
łóżka i po prostu na nie padłam. Momentalnie zamknęłam oczy, ale starałam się nie
zasnąć, co przychodziło mi z trudem.
- Hej ty! Halo
obudź się! Yyy… Jane…? Tak, Jane. Jane obudź się!
Otworzyłam
oczy i ujrzałam nad sobą Ross’a.
- Mhhh,
która godzina?
- 23.00
Momentalnie
zerwałam się z łóżka.
- Co, ale
jak to?
- Tak to!
- Dlaczego
mnie nie obudziłeś?
- Wiesz z
jakiegoś powodu tak słodko spałaś… nie,żartuje, tak naprawdę to ładnie sobie odsłoniłaś
dekolt kiedy spałaś i, aż nie chciałem odwrócić wzroku.
- Tak,
fajnie tylko, ze jest teraz za późno żebym wracała do domu. Świetnie rodzice
mnie zabiją!
- Możesz
spać tutaj u mnie albo jak wolisz ze mną. – powiedział po czym się uśmiechnął.
- Ty sobie
żartujesz prawda?
- Nie niby
dlaczego? Wszystko mam. Gumki…
- Przestań!
- O jeny,
ale czego ty się boisz.
- Słuchaj jedyne
czego teraz chce to wrócić do domu!
-Ale…
- Teraz!
-Nie możesz.
Zadzwoń do rodziców i powiedz, że śpisz u koleżanki, a tymczasem będziesz spała
tu. Mojej siostry nie ma, więc możesz spać u niej.
- Dlaczego
nagle chcesz żebym u ciebie została? Przed chwilą mnie nienawidziłeś.
- Nie chcę,
ale jeśli ktoś Cię zabije to będzie na mnie, a nie chce psuć swojego wizerunku.
- Czyli
liczy się tylko wizerunek. Boże gdzie moi rodzice mnie wysłali?
- Ale…
- Pokaż mi
gdzie są drzwi do tego pokoju.
- Na prawo.
Poszłam do
tego pokoju. Weszłam do środka. Był prawie cały różowy, ale nie miałam zbytniej
siły się mu przyglądać. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.
Nagle coś
mnie obudziło. Spojrzałam na prawo i okropnie się przestraszyłam.
_________________________________________________________________________________
Liczę na jakieś komenty moi drodzy! ;)
Super rozdział :0 Zresztą tak jak każdy. Nie mogę się doczekać nextów .Mam nadzieję , że szybko dodasz .
OdpowiedzUsuńCzekam jutro na nexta Co do rozdziału boski jak każdy :D
OdpowiedzUsuńOMG! Zaczepisty! Nie mogę się doczekać następnego! Jestem ciekawa co tam takiego było, że się wystraszyła XD
OdpowiedzUsuńMega ;3 czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuń