Wyjrzałam zza
drzwi by zobaczyć na kogo Ross tak krzyczał. Moje domyślenia się sprawdziły. No
bo kto to mógł być jak nie Jessica. Blondynka weszła do mieszkania.
- Oh, Rossy
nie mów tak… - powiedziała zalotnym tonem.
- Mówiłem
żebyś mnie tak nie nazywała. Czego chcesz? – zapytał, ale w przeciwieństwie do
mnie – do niej zwracał się normalnym tonem.
- Mmm,
Ciebie jak zawsze.
- No tak,
ale po co przyszłaś?
- Podejdź
tu! – powiedział blondynka i zaczepiła go palcem. – Rodzice w domu?
- Jak widzisz
nie ma tu nikogo tylko ja sam. – powiedział po czym spojrzał się w stronę
swojego pokoju prosto w moją twarz.
- No to
chodź tu! – powiedział blondynka po czym pocałowała go w usta. Później jak
zauważyłam Ross’a trochę poniosło. Wyglądał jakby wiercił dziurę swoim językiem
w jej ustach. Niby nie chciało się tego oglądać, a jednak nie można było
oderwać oczu. Blondyn wziął ją pod tyłek i zaczął iść w stronę schodów.
Chyba
zapomniał o jednym drobnym fakcie. Ja jestem na górze! Blondyn idąc po schodach
całował jej szyję. Próbowałam zwrócić jego uwagę, ale Ross mnie nie widział.
Postanowiłam podjąć radykalne środki. Wzięłam jakiegoś dziwnie wyglądającego
pluszaka z łóżka i rzuciłam w jego głowę, co było dość ryzykowne, ponieważ
mogłam trafić Jessicę. Ross od razu się ocknął i jak ten debil zaczął schodzić
na dół.
- Emm… Ross
co ty robisz? - zapytała zmieszana Jessica.
- Wiesz, przypomniałem sobie, że na górze mam okropny bajzel.
- Wiesz, przypomniałem sobie, że na górze mam okropny bajzel.
- Myślisz,
ze bym go zauważyła?
- No nie
wiem… słuchaj, a teraz na poważnie! – powiedział i odłożył dziewczynę powrotem na
kanapę. – Czy ty… no wiesz… czy ty jesteś w tej… no… - Ross drapał się nerwowo
po głowie i nie mógł wykrztusić słowa.
- Chodzi Ci
o to? – zapytała dziewczyna i podała blondynowi małą, białą rzecz. Domyślałam
się co to jest. – I co nie cieszysz się? - dopytała ze smutkiem.
- Wiesz, nie
mam pewności, ze to moje dziecko! – powiedział Ross zaprzeczającym tonem.
- A niby
czyje?
- Jessica słuchaj…
- powiedział Ross i przyklęknął jak prawdziwy dżentelmen. – Nie będę się zajmować
tym dzieckiem. Wiesz po pierwsze nie uważasz, ze jesteśmy trochę za młodzi.
Trzecia klasa gimnazjum? Ja nie dam sobie rady. Po drugie: Ja robię karierę. Co
sobie pomyślą fani i media?
Zdziwiła
mnie dość dorosła postawa Ross’a. No może nie chodzi o to co powiedział, bo to było raczej dość dziecinne, ale to w
jaki sposób to powiedział. Nie wypaplał tego od razu. Powiedział to tak…
dorośle? Nie coś tu nie gra…
- No, ale
Ross, przecież…
- Dobra. Po
co ja tak kręcę. Nie mam nic wspólnego z tym dzieckiem. Nawet nie wiem czy jest
moje! Nie będę zajmował się tym bachorem! – bum! Czar prysł! Powrócił stary Ross!
- Uważasz,
ze się puszczam? – zapytała oburzona dziewczyna.
- Nie, nie…
A co ty myślisz? Wystarczy, ze kiwnę palcem, a ty już jesteś. Może tylko ja tak
na Ciebie działam. W końcu spójrz na mnie. Klata jak u pirata, do tego sławny!
Masz szczęście, ze w ogóle na Ciebie patrzę. – powiedział. No tego to się nie
spodziewałam, a myślałam, ze słyszałam już wszystko z jego ust. Myślałam, ze
obraza tylko tych, których uważa za kujonów. A tu proszę kolejny raz
dowiedziałam się o nim czegoś nowego.
- Doigrałeś się!
Wszystko powiem matce i policji!
- No i
dobrze! Zobaczą jaka z ciebie zdzira!
- Tylko, ze
Ciebie zamkną za gwałt! – krzyknęła blondynka, która już była przy drzwiach.
Ross’a zatkało, ale nie dał po sobie tego poznać. Wypchnął ją za drzwi i całość
przedstawienia dopełnił słowami „puszczalska suka” oraz środkowym palcem po
czym zamknął drzwi z hukiem. Kopnął szafkę w przejściu, z której spadł wazon i rozbił
się w drobny mak. Usiadł na kanapie i przykrył sobie twarz dłońmi.
Bałam się
zejść, albo w jakikolwiek sposób się poruszyć, ale musiałam coś zrobić. Powoli
wstałam i zaczęłam schodzić na dół. Ross w ogóle się nie poruszył, więc uznałam,
ze muszę wyjść z tego domu. Ale jak on sobie coś zrobi? Jane, to przecież Ross!
Słyszałaś jak przed chwilą nazwał tą dziewczynę. Tacy ludzie nie są niczego
warci. Ona też nie lepsza! Chce go oskaryżyć o gwałt, choć naprawdę nic takiego jej nie zrobił.
Dobra nie wyjdę. Ostrożnie podeszłam do kanapy.
- Wkopałem się
co nie? – zapytał Ross
Strasznie się
zlękłam, ponieważ nie przypuszczałam, że się odezwie.
- Jak mogłeś
powiedzieć to tej dziewczynie? Przecież ona… - chciałam dokończyć, ale
zauważyłam groźny wzrok Ross’a, więc uznałam, że nie warto zaczynać tematu. –
Ale muszę przyznać Ci rację, że nie wiadomo czyje to dziecko. W końcu wiadomo
jaka ona jest.
- Tak, ale
przecież ona pozwie mnie o ten durny gwałt, co jest akurat świetnym wyjściem w
jej przypadku, bo jej się nie oberwie, a mnie tak i to ostro.
- Przecież
masz jeszcze ten test na ojcostwo…
- Nie
wchodzi w grę! Żeby zrobić to badanie muszę iść z kimś dorosłym. A nie sądzę,
by moi, jej lub nawet twoi rodzice by się zgodzili. Gdybym się o to zapytał od
razu by runęła lawina pytań: po co Ci te badania?
- Wiesz… -
zaczęłam, ale nagle zaschło mi w gardle. – Ja…ja… znam pewna dorosłą osobę,
która na pewno nie zada pytań, ale nie zrobi tego za darmo.
Ross nagle się
rozpromienił i wstał z kanapy. Spojrzał mi się w oczy. To mnie jeszcze bardziej
zdenerwowało. Czułam jak pierś mi drga.
- No mów!
Proszę Cię Jane! Od tego zależy moje… życie! Kasę mam! Ile będzie chciał?
- To jest…
jest… pewien chłopak…
- Znam go? Z
naszej szkoły?
- Znasz go. Nie
za dobrze, ale znasz…
- Błagam mów
kto to!
- Chłopak,
którego wygoniłeś z mojego domu… Mówi ci to coś? Chodzi mi o Brandona.
________________________________________________________________________________
Piszcie co myślicie, bo naprawdę zależy mi na waszej opinii ;)
I mój ulubiony cytacik. Oj Ross nie ładnie zmieniać tekst Fallin For U
Jejkuuu *-* Niecierpliwie czekam na next!
OdpowiedzUsuńJest supeer :D Czekam na nextaa <3
OdpowiedzUsuńWrrr !!! next szybko xD
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3 <3
OdpowiedzUsuńAMEN
Zajebisty.
OdpowiedzUsuń