poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 11 cz.1

Hej chciałam powiedzieć, dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą dodałam zakładkę bohaterowie, oraz spis treści do łatwiejszego szukania rozdziałów ;)


 Obudziłam się o drugiej w noc, czyli jakoś po godzinie mojego snu. Poczułam, że Ross mnie delikatnie obejmuje. Jej! Dawno mnie nikt tak nie obejmował! Czułam się taka… bezpieczna. Jane! Halo! Ziemia do ciebie. To Ross! Ten sam Ross, który już dwa razy próbował Cię przelecieć, do tego przez niego, teraz śpisz na tej plaży i zamarzasz.

Czułam, że poziom alkoholu mi opada, ponieważ, moja głowa bolała mnie coraz bardziej. Wzięłam rękę Ross'a i delikatnie odłożyłam na bok by go nie obudzić. Było okropnie zimno, ale piasek miałam dosłownie w każdym zakamarku mojego ciała, dlatego zadecydowałam się opłukać. Weszłam do wody po kolana. Spojrzałam do tyłu na Ross’a by sprawdzić czy nadal śpi. Leżał jak zabity, więc pomyślałam, że chyba mogę się rozebrać do naga, a przynajmniej zostać w samych majtkach. Zdjęłam z siebie bluzkę, spodenki oraz stanik. Wiem, ze woda była słona, ale to i tak było lepsze od piasku, który gilgał moje ciało. Pluskałam się tak przynajmniej z 15 minut. Po chwili zrobiło mi się zimno, więc chciałam wychodzić. 
Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Wrzasnęłam na cały głos.

- Spokojnie to tylko ja! Wiesz jak chciałaś tu odstawiać takie przedstawienie, to mogłaś mnie obudzić. Chętnie bym sobie popatrzył. – powiedział blondyn zalotnym tonem.
Szybko się do niego odwróciłam i przywarłam do niego gołym ciałem.
-Emm… co ty robisz? – zapytał trochę zmieszany. - Nie, że mam coś przeciwko! - dodał.
- Wiesz, kiedy jestem tak przywarta, przynajmniej nie możesz na mnie patrzeć.
- To ty tak sądzisz…
Rozglądnęłam się w poszukiwaniu moich ciuchów, jednak nigdzie nie mogłam ich dojrzeć.
- Gdzie masz moje rzeczy?
- No zgadnij. Wiadomo, że je schowałem.
- Oddaj mi je!
- Jak dasz mi popatrzeć…
- Nigdy!
- No to ich nie zobaczysz! Powodzenia przy wracaniu do domu! -  powiedział blondyn z ironią po czym próbował wyrwać się z moich objęć, ale niestety przywarłam tak mocno, że za żadne skarby bym nie puściła. – Ej, puszczaj mnie!
- Oddaj mi ciuchy!
- W życiu!
- Słuchaj pomogę Ci z tą Jessicą, tylko daj mi chociaż bluzkę.
- Stanik…
- Stoi!
- Ale musisz mnie puścić!
- Chciałbyś! Idziemy tak!
- Co ty? Zakochałaś się?
- Skąd wiedziałeś? – zapytałam w ironicznym uśmiechu. – A teraz marsz po moje rzeczy! – krzyknęłam i wskazałam na ląd.

Podeszliśmy do koców gdzie blondyn ukrył moje rzeczy.
- Odwróć się!
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić!
- Chyba jednak będę! A teraz się odwróć! – krzyknęłam.
- Dobra, dobra! – powiedział blondyn unosząc ręce do góry i odwracając się w stronę miasta. – Ale nie wiem czemu się kryjesz?
- Żeby tacy jak ty za szybko się nie podniecili – powiedziałam po czym założyłam bluzkę która również udało mi się odzyskać. - A teraz powiedz co chcesz zrobić? – zapytałam blondyna.
- Ale o co Ci chodzi?
- No o tą twoją blondynę!
- No co. Zrobiłem jej dziecko, urodzi się, będę płacił alimenty i tyle bachora zobaczę.
- To twoje dziecko! Nie możesz tak mówić!
-  Ale ja go nie chcę!
- Słuchaj mogę Cię o coś spytać? Dlaczego ty z nią spałeś skoro jej nie kochasz.
- To ja teraz muszę jeszcze kogoś kochać, żeby się z nim przespać? Wolne żarty!
- Wiesz, wypadałoby. Bo teraz ta dziewczyna, ma zawaloną swoją przyszłość, a ty mówisz, że będziesz jej płacił alimenty, bo nie chcesz znać tego dziecka. Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo byłem podniecony! To chyba jasne!
- No tak ale przez kogo, tak musiałeś się spuścić, że aż guma pękła!? – zapytałam.

- Ty! Ty mnie tak podnieciłaś! Masz niezłe cycki, fajny tyłek do tego zgrywasz niedostępną i jak facet ma tu nie tracić głowy? - wykrzyknął Ross, na jednam wdechu. Nie ukrywam, że mnie to trochę zaskoczyło.
- To znaczy, że…
- To przez ciebie to dziecko! - dodał. Że co, przepraszam?
- Ohh, przepraszam, że przez moją figurę musiałeś wyruchać jakąś dziewczynę, tak ze aż guma pękła. Masz racje to moja wina!
- Oj dobra… problematyczka!
- Coraz gorsze te twoje obelgi! Staczasz się!
- No dobra widzisz nie jestem taki znowu straszny. Otwarta księga, ale teraz ty masz coś do powiedzenia, czyż nie? – zapytał Ross, a ja okropnie się przeraziłam.
- Co masz na myśli?
- Ten koleś… Kto to?
- Wiesz chyba powinniśmy iść jeszcze spać…
- Czemu odbiegasz od tematu?
- A czemu ty musisz wiedzieć?
- Bo taki jestem!
- Zostaw mnie w spokoju!
- Dobra, ale to zabieram. – powiedział, podszedł do mnie i ściągnął mi bluzkę. – I co? Powiesz w końcu? – zapytał.
- Chciałbyś… - powiedziałem po czym położyłam się na kocu.
Po chwili Ross rzucił we mnie moją bluzką z całej siły i sam znów położył się koło mnie. Minęło 20 minut, a ja nadal nie mogłam spać. Odwróciłam się w stronę Ross’a. Zobaczyłam, że blondyn też nie śpi tylko patrzy się w niebo. Po chwili usiadł i wyjął spod jednego koca litr czystej wódki.
- Chyba nie chcesz teraz pić?
- Oczywiście, że nie… chce zobaczyć czy jak wleję ją do morza, to odpłynie… Jasne, że chce się napić. – powiedział i otworzył butelkę.
- Dlaczego ty zawsze musisz łamać zasady?
- A ty dlaczego zawsze ich przestrzegasz?
- Ymmm… Bo tak chcę! – powiedziałam.
- No widzisz moja odpowiedź brzmi tak samo. – stwierdził, po czym wziął głęboki łyk. – Chcesz?
- Nie, dzięki dziś już chyba starczy…
- Twój błąd! – powiedział po czym wylał na mnie całą zawartość butelki.
- AAA!!! CZYŚ TY OSZALAŁ DO RESZTY! CO TY CZŁOWIEKU WYRABIASZ?
- Teraz już musisz się rozebrać! – powiedział Ross upartym tonem.
- Nigdy!
- Wiesz policja szybko wywącha alkohol. Potem sprawdzi twój oddech oraz poziom alkohol we krwi i skończy się opinia dobrej dziewczynki…
- Dobra! Wygrałeś! – powiedziałam po czym poszłam do wody.
- Halo, a ty gdzie?
- Do wody! Muszę się jeszcze opłukać! – powiedziałam i udałam się w kierunku morza.

Ściągnęłam z siebie wszystko, opłukałam się i wróciłam do Ross’a zasłaniając biust rękami. Oczywiście nastolatek kiedy do niego podchodziłam przygryzał wargę zębami. Położyłam się na brzuchu.
- I widzisz nie było tak strasznie! – powiedział nastolatek zadowolony. Nie odezwałam się ani słowem. – Ej no weź się nie obrażaj! – powiedział Ross błagającym tonem, ale ja byłam nieugięta. Po 10 minutach poczułam, że Ross mnie szturcha.
- Jeszcze się nie napatrzyłeś? – powiedziałam oburzonym tonem i odwróciłam głowę w jego stronę. Widok całkowicie mnie zszokował. Ross Lynch, ten Ross Lynch, fagas, cham, bufon, szpaner, oddaje mi właśnie swoja bluzkę. – Ale…
- Bierz i nie gadaj! Nie mogę Cię tutaj mrozić! – powiedział chamskim tonem i znów położył się na plecach. Szybko ubrałam na siebie koszulkę i również położyłam się na plecach.
- Wiesz, ja już chyba dziś nie zasnę! Za dużo dobrych i złych wrażeń.
- Dobrych i złych wrażeń?
- No, te złe z powodu ciąży Jessicy, a dobre bo w końcu zobaczyłem twoje cycki i do tego przytulałaś się do mnie naga. Nawet niezła noc, jak na taką kujonkę. – powiedział.

Tak, niezłą noc. Pomijając napalonego Ross’a który wylał na mnie litr wódki w sumie nie było tak źle. Żartuję! Było fatalnie! Ale nareszcie ta okropna noc dobiegała końca. A koniec nie był wcale taki zły. W sumie to był do zniesienia. Jak na Ross’a, to było całkiem nieźle.

_________________________________________________________________________________

Jak myślicie czy Jessica jest w ciąży? I co dalej będzie z Jane i jej problemem z rodzicami oraz Brandonem?

Dziś prawdopodobnie dam rozdział na tym blogu oraz na moim nowym ale jeszcze nie powiem jak się nazywa.

Komentujcie ;)




2 komentarze:

  1. Mega świetne a co do pytań, wydaje mi się że Jessica udaję że jest w ciąży

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG !! Dziewczyno, jesteś moją idolką ;D (haha zaraz po Rydel xD ) Świetny rozdział... a ta laska myślę,że nie jest w ciąży xD Ja na jej miejscu też bym kłamała mrr *-* ( świr ze mnie ale co tam ) KOLEJNY BŁAGAM DODAJ JAK NAJSZYBCIEJ !

    OdpowiedzUsuń